Jan 07, 2008 20:42
Kiedy czytałam ten wiersz pierwszy raz, nie posłał mnie jakoś szczególnie na kolana, dopóki nie doszłam do zakończenia. Cztery ostatnie linijki walnęły mnie między oczy.
Proces
W czasie swej wielkiej mowy prokurator
przebija mnie na wylot żółtym wskazującym palcem
mam powody by sądzić że wyglądałem nietęgo
bezwolnie nakładałem maskę strachu i podłości
jak szczur złapany w potrzask agent bratobójca
sprawozdawcy prasowi tańczyli wojenny taniec
płonąłem wolno na stosie magnezji
wszystko to odbywało się w małej dusznej salce
skrzypiała podłoga tynk opadał z sufitu
liczyłem sęki w deskach dziury w murze twarze
twarze były podobne prawie takie same
policjanci trybunał świadkowie publiczność
należeli do partii wyzutych z litości
a nawet mój obrońca łagodnie uśmiechnięty
był honorowym członkiem plutonów egzekucyjnych
w pierwszym rzędzie siedziała stara tłusta kobieta
przebrana za moją matkę teatralnym gestem podnosiła
chustkę do brudnych oczu ale nie płakała
trwało to chyba długo nawet nie wiem jak długo
w togach sędziów wzbierała ruda krew zachodu
prawdziwy proces toczył się w moich komórkach
one zapewne wcześniej znały wyrok
po krótkim buncie skapitulowały i zaczęły umierać
jedna po drugiej
patrzyłem ze zdumieniem na moje woskowe palce
nie wygłosiłem ostatniego słowa a przecież
tyle lat układałem mowę ostateczną
do Boga do trybunału świata do sumienia
do zmarłych raczej niż do żywych
poderwany na równe nogi przez strażników
zdołałem tylko zmrużyć oczy i wtedy
sala wybuchnęła zdrowym śmiechem
śmiała się także moja przybrana matka
przemówił młot sędziego i to był właściwie koniec
ale co stało się potem - śmierć od sznura
czy może karę zmieniono na łaskę lochu
obawiam się że istnieje trzecie ciemne rozwiązanie
poza granicami czasu zmysłów i rozsądku
więc kiedy się budzę nie otwieram oczu
zaciskam palce nie podnoszę głowy
oddycham płytko bo naprawdę nie wiem
ile minut powietrza jeszcze mi zostało
"Raport z oblężonego miasta"
(1983)
herbert