Ładnie nakręcone obserwacje zamknięte w postaci melanżu

Jun 02, 2009 01:45

Wojna polsko-ruska to poezja. a ja poezji nie trawię. serio, po co aż tak utrudniać odbiór tego, co się pokazuje. to nawet niewarte znaku zapytania.

wbrew pozorom, rozumiem; w tym wypadku forma waży więcej niż treść i właśnie o to chodzi, że o nic nie chodzi, że nic się nie dzieje, chociaż co innego może się wydawać; że zrozumiałość i spójność to nie kwestie pierwszorzędne. tylko, do licha, kogo obchodzi refleksja nad formą w momencie śmierci z nudów. wiem, że z tym zarzutem to prędzej do Masłowskiej niż Żuławskiego, (choć, swoją drogą, jabłko nie padło daleko.) ale gdybym przed seansem nie poczytał kilku wywiadów próbujących wytłumaczyć koncept, nawet nie siliłbym się na przytomność w trakcie i dociekania potem. wiem, wiem, staroświecki jestem, filister ze mnie albo, co gorsza, taki Silny.

jeśli założyć to, co zdają się zakładać mądrzejsi ode mnie; - uciekam się do założeń, ponieważ naprawdę nie przemówiło to do mnie na tyle, by pobudzić mnie do poważniejszych rozważań - że clou tego kalejdoskopu tkwi w sposobie pojmowania przez niektórych rzeczywistości, to ciekawa, właściwie najciekawsza z całego doświadczenia, wydaje się interakcja z publicznością na sali. frekwencja sprzyjała, jak to bywa po fajnych zwiastunach, dzięki czemu nietrudno było wyodrębnić grupy odpowiadające na skrajnie różne bodźce. co jednych rozbawiło, po drugich zazwyczaj spłynęło; i tak na przemian. (nie żeby taki podział był czymś szczególnie rzadko goszczącym na widowni.) należałem do części, która śmiała się mniej. (nie żebym snobował.) nie wiem tylko, czy to dobrze czy źle świadczy o filmie, o mnie, i społeczeństwie.
Previous post Next post
Up