(no subject)

May 25, 2007 13:31

moja sesja miała to do siebie, że absolutnie nieomal pozbawiła mnie snu, więc jak tylko dowiedziałam się, że archi jest o 13, to postanowiałm nie przesadzać i wstać kulturalnie o 9. k. wychodził wcześniej, zarejestrowałam nawet kątem świadomości, że wychodzi i luz, śpię dalej. Tylko, że słyszę pukanie. e, to remont kamienicy obok. znowu puka, wypadam nieprzytomnie z łóżka, życząc k. szybkiej śmierci, przekonana, że czegoś zapomniał. otwieram drzwi-
a tam ogromny czarny murzyn.
stałam przed w nim w naprawdę kusej piżamie (upały), o włosach wolę nie myśleć, z wzrokiem zatrzymującym się na pierwszym metrze. absurd sytuacji przytłoczył mnie tak, że byłam bliska zatrzaśniecia mu drzwi przed nosem, uznając go za nocna marę. ale był szybszy:
- bonjour, ja przyszedłem sprawdzić licznik wody. o, widzę, że chyba obudziłem. [promienny uśmiech]
sta-ary.

no więc już na starcie wiadomo było, że to nie będzie dobry dzień. archi tylko to potwierdziła, dostaliśmy milion documents do komentowania, chatki z koziego gówna absolutnie mnie nie zaskoczyły, dom z papieru również, le corbusier jak cię mogę, za to jeden z documents ostro atakuje na pozycję pytania sesji 2007. obrazek: dwaj czarni w środku jakiś pustynnych gór coś sobie tam lepią, postawili póki co jakie 20 cm. podaj technikę budowli, opisz ją, wykorzystane materiały, zalety i wady tej techniki, uwarunkowania geopolityczne etc. wszystko to z profilu robotnika powinnam chyba wywróżyć.

sami sobie z k. podbijamy poprzeczkę w dzidzinie absurdalnie głupich prezentów. mamy już za sobą kwaitek w puszce, kaczuszki do wanny, zmieniające kolor w zależności od temperatury wody a suzanne dostała jako cadeau d'adieu ręczny wiatraczek w kształcie margerytki.

w tej sytuacji naprawdę zaskakujące jest jak miło skończył się ten dzień.
Previous post
Up