Oto pierwsze dwa rozdziały (oraz rozdział zerowy) tekstu, który zaczęłam pisać po finale w ramach pocieszania się... mniej więcej. Mam nadzieję, że nie popełniłam żadnej strasznej gafy w zakresie szkolnictwa wojskowego - research nie pokrywa niestety lotów w próżni. Historia rozpoczyna się mniej więcej na wysokości Akademii i ma się ciągnąć przez
(
Read more... )
Wczoraj przez to walne nie udało mi się przeczytać, ale spieszę naprawić ten błąd.
Widzę, że wcielasz w życie swoją pofinałową teorię o cyklach.
Kocham Cię za to, że piszesz i za to, że będzie dłuuugo :P
Na wstępie powiem, że nie do końca pasuje mi koncepcja z flashbacków, że Kara i Lee spotkali się dopiero przez Zaka. Oni się za dobrze znali już w miniseries. Wątpię, aby Zak od razu przedstawił Karę bratu, w końcu umawiał się ze swoją instruktorką, na pewno dość długo to ukrywali. Zak umarł wkrótce po skończeniu Akademii, z tego co rozumiałam, a Kara wtedy szybko trafiła na Galicticę.
Podobało mi się jak skonstruowałaś postacie za czasów ich studiów. Lee sztywniak (picie alkoholu w miejscu publicznym), któremu bardzo zależy na wynikach i strasznie stara się nadrobić te braki w refleksie (tylko z boziami mi coś nie pasowało, to jednak zbytnio związane jest z chrześcijańska Matką Boską, nie wiem czym to można zastąpić, może „ci(te) z góry” albo „bo byli pierwsi w kolejce, gdy rozdawano refleks”). Lee jest na drugim roku i ma jeszcze trochę czasu. Kara i reszta studiów rozrusza go odpowiednio do poziomu z miniseries.
W ogóle świetnie wprowadziłaś wątek Adamas. Lee stara się, żeby ojciec dla niego nie istniał, ale on zawsze tam jest. Nie tylko po to żeby mu rzucić stypendium w twarz. Choćby nie wiem jak Lee się starał, to Adama gdzieś tam nad nim wisi i kontroluje czy syn ma zapalić czy nie.
Umieszczenie Karla w pokoju Kary też było dobrym pomysłem, podobnie jak jego studia z jakiegoś zarządzania kryzysowego, brak ksywki i mnóstwo wysokich kolesi w raptorach.
Jeszcze obraz kadeckiej imprezy bardzo mi przypadł do gustu. Biforek, wizyta w łazience, „Ja nie tańczę”, taniec, kiedy Lee nie wie czy obciąć Karę, a potem cieszy się, że tego nie zrobił, bo poszła tańczyć z innym, co dla niej z drugiej strony jest naturale tak samo jak to, że mógł ją obiąć. No i początek burdy w postaci łapania za tyłek i tego jak Kara radzi sobie takimi sytuacjami, a potem już poszło, nikt nie wie jak, prawda?
Pijacka komitywa <3333
- Lekcja: nie wierz w nic, co mówi Starbuck - ostrzegł Heff z sąsiedniego siedzenia.
Aww. Świetnie, że najpierw zamieściłaś ostrzeżenie o Starback, a dopiero potem o Lee.
- Lekcja numer dwa. - Heff uniósł dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami. - Nigdy nie pytaj Adamy o jego rodzinę.
Trufax. Pytania w tej rodzinie, to chyba też nie jest częste zjawisko.
przez cztery miesiące usiłowali się wzajemnie udupić w symulatorach i obrzucali się obelgami poza nimi. To była jakaś znajomość.
Chyba bardziej dla Kary, niż dla Lee.
I jeszcze jak zwykle gratulacje za detale techniczne. Takie zacytowanie instrukcji z symulatora lotów zawsze urealnia historię. Zastanawiałabym się tylko czy na początku nie powinno być jakiś koszar zamiast akademików albo kampusu. W końcu są w wojsku.
PS. Stężenie Kara/Lee nigdy nie przekracza norm, może ich tylko nie spełniać.
Reply
Leave a comment