Mar 17, 2015 22:03
Dziwne i niepojęte głębiny internetu, dziwne i niepojęte internetu powierzchnie. Nie ma niczego poza powierzchnią, poza tekstem i hipertekstem, brak dostępu, błąd serwera, a imię jego czterysta i cztery.
Powierzchnia musi być wciąż zapełniana na nowo mrówczymi rzędami liter, musi być w ruchu - bez zbędnych przystanków przy znakach przestankowych. Przejrzystość powierzchni zapewnia przejrzystość języka - zero-jedynkowa utopia ma szansę ziścić się w uproszczeniu zawiłości ortografii do jednego u. Jedno u jest jak (pół) koła ratunkowego dla tonącego. Dobrze w takiej utopii utopić się - czy w skrócie: upić się. Literówki nie są błędem, lecz drgnieniem powieki, rzęsą w polu widzenia. Słabością niewyćwiczonego oka. Bezczynnego oka, które nie podąża za rytmem tekstu i odświeżania strony, jednej wciąż tej samej strony, kiedy palce jeszcze zapamiętale poszukują przewracalnych kart (nie przywracalnych; nie w przeglądarce).
Tekst blaknie, ale nie braknie tekstu. Wciąż generatory tekstów - czytaj: ludzie - wypełniają skrzętnie puste przestrzenie, nadpisują, dopisują, odpisują, podpisują, zapisują, anulują.
Pytanie: czy potrzeba? Stanąć? W obliczu? Tekstu? Wirtualne teksty piszą się same. Wokół. (W oku?) Wirtualni ludzie. W oku. (wokół?) Nicość.