Przybyłam. Tym razem nie z emonotką, chociaż deszcz bynajmniej nie nastraja mnie pozytywnie, przeciekający dach w aucie również, a przeciekający dach w domu tym bardziej…
Przyszłam się dowiedzieć czy jestem w miarę normalna, czy znów mam odchył, o którym nie wiem, że go mam, bo to wina mojej mamy i ona o tym też nie wie, a ponieważ obie mamy w niżej opisanej sprawie podobne zdanie, być może jesteśmy dwie dziwne w świecie normalniejszych.
No więc, wszystko sprowadza się do ślubu kuzyna mojego Piotrka. Maciek odmówił pomocy finansowej rodziców w kwestii wesela i ślubu, postanowili z narzeczoną opłacić wszystko własnym sumptem. Ponieważ rodzina Piotrka jest bardzo liczna,( babcia ze strony mamy ma pięcioro dzieci, z czego czworo ma po dwójkę dzieci, a moja teściowa trójkę, i sorry, ale liczba gości do zaproszenia staje się bardzo-bardzo okrągła, jeśli dodać do tego osoby towarzyszące), Maciek z narzeczoną postawili na skromny ślub i wesele, i chcieli zaprosić tylko starszyznę i ugościć ich bez szaleństw, nie chcąc zapraszać całego grona kuzynostwa i nie chcąc wybierać między nimi, co dla mnie jest całkowicie zrozumiałe. Z Piotrkiem postanowiliśmy, że pojedziemy na ślub kościelny do Kłodzka, złożymy im życzenia i na następny dzień odwiedzimy babcię Piotrka, której dawno nie widzieliśmy.
Ale wracając do meritum:
Przy świątecznym obiedzie Maciek zaprosił na wesele ciotki i wujków, na co moja teściowa, (która bardzo często mówi za nim pomyśli, a nawet jak pomyśli to nie uważa, że powiedziała coś nie tak) rzuciła: - Maciuś, a co Ty tak tylko starych zapraszasz? Zaproś młodych, żebyście się bawili… Pawła, Agnieszkę… (mój szwagier i szwagierka).
No i Maciek postawiony w ten sposób pod murem, żeby honorowo wybrnąć z tej sytuacji, zaprosił tych z kuzynostwa, którzy nie są żonaci, mężaci i dzieciaci, bo akurat szwagier i szwagierka singlami są jeszcze J
Na co teściowa, moim zdaniem brnąc jeszcze dalej w coś, czego ja bym w życiu nie zrobiła, stwierdziła w rozmowie z Piotrkiem (moim mężem), że w takim razie skoro Paweł i Agnieszka idą, to my też powinniśmy, więc przecież ona z teściem pójdą tylko na chwilę, a potem wrócą do domu, zajmą się naszymi dziećmi i my powinniśmy iść na ich miejsce.
I tu zaczął się problem, bo ja kategorycznie odmówiłam. Uważam, że tak się nie powinno robić. W końcu Maciek nas nie zaprosił i nie chodzi mi o jakieś unoszenie się honorem, ale o dziwną sytuację, jaką to stwarza. Jakoś mi z tym niewygodnie.
Piotrek nie bardzo rozumie, o co mi chodzi, bo to w końcu rodzina i Maciek się nie obrazi przecież, a nie narazimy go na dodatkowe koszty, bo wskoczymy na miejsce rodziców.
I teściowa wymyśliła, że zapyta Maćka czy mu to przeszkadza i czy tak możemy zrobić,
na co ja się jeszcze bardziej zaparłam, żeby nawet nie myślała go o coś takiego pytać.
Bo mnie uczono, że nie stawia się w takiej sytuacji ludzi. Co on ma niby odpowiedzieć „Nie ciociu nie chcę ich tu widzieć.”?
Ja się czuję jakbym się wpraszała, a teściowie nie widzą nic w tym złego.
Teściowa dalej się zapiera, że ona tylko tam na chwile pójdzie, ja się zapieram, że w takim razie potem razem spędzimy wieczór.
Zgłupiałam i oczywiście pognałam do mojej prywatnej mamy po radę, i oczywiście moja prywatna mama ma takie samo zdanie, jak ja. A ponieważ sprawa się już trochę ciągnie, a data ślubu zbliża i każdy obstaje przy swoim, moja prywatna mama stwierdziła już, że skoro oni nie widzą w tym nic złego to nie powinnam się przejmować. Ale sęk w tym, że nie cała rodzina ze strony Piotrka taka jest, a tylko moja teściowa jest ślepa na dziwne sytuacje jakie stwarza.
I co Wy byście zrobili na moim miejscu? Czy tylko mnie przeszkadza takie zachowanie?