Nov 29, 2009 19:41
Skończyło się Święto Pluszowego Misia w bibliotece i można odetchnąć. Ale tylko troszeczkę, bo właśnie wprowadzamy dary z jednego wydawnictwa, a w tym roku czeka nas jeszcze jeden zakup.
Byłam u Madzi i Sławka. Jadąc pociągiem w jedną i drugą stronę przeczytałam całą „Czarownicę z radosnej” i muszę w końcu uzupełnić fruwanie. Wizyta na Śląsku wyleczyła mnie ze świńskiej grypy. Głupie cholerstwo przypałętało się i nie chciało odejść. Może koncert SDM-u zdziałał cuda? Może gin z tonikiem? Albo pyszna herbatka z miodem zrobiona przez Sławka? (…)
Film „Zdobyć Woodstock” polecam z czystym sumieniem. Nie zawiodłam się... Wstawki po kwasie nawet lepsze niż fragmenty koncertów. Muzyka w tle wystarczyła, by wczuć się w klimat. A ludzi w kinie zaledwie garstka... W tym dwie babcie w moherowych beretach ;)
Spełniania marzeń ciąg dalszy. Po Paryżu i lustrzance kupiłam sobie oryginalne perfumy. Nie ma co oszczędzać. Przecież w każdej chwili mogę zginąć. A może w następnym wcieleniu będę krową. I sobie nie kupię... A Yves Saint Laurent zawsze mnie fascynował. I pamiętam moje zdziwienie kiedy nie mogłam dostać ich na wycieczce z Rainbow...
Wspomnienia:
Ostatnio często miewam chwile, kiedy nagle przybiegają do mnie wspomnienia... Zazwyczaj z dzieciństwa... I tak na przykład wracając z pracy lub kładąc się spać przypominam sobie o pozornie zwyczajnych chwilach, które musiały być w jakiś sposób dla mnie niezwykłe.
Kolejka na dworcu Łódź-Żabieniec, kiedy mama trzymała mnie na rękach i ta sama kolejka kilka lat później, kiedy wybierałam w kiosku czasopismo, które będę czytać w drodze do Głowna; Plaża i smutek w głosie rodziców kiedy powiedzieli nam ,że specjalnie przenieśli się z ręcznikami bliżej wody, a my nie chcemy się kąpać...; domek pod drzewem kiedy mieszkałam w Rąbieniu. To była lipa. Jej gałęzie sięgały nisko do ziemi i wystarczyła je odchylić niczym zasłonkę, by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Stały tam stare szkolne ławki, kubeczki, zabawki... Ja byłam najczęściej małpką Cziką - do tej pory nie wiem czemu. Niedaleko od drzewa, przy wejściu do kurnika zakopywałyśmy 'skarbki'. Pomiędzy dwie szklane płytki wkładało się kwiatki, trawki, historyjki z Donalda i świecące sreberka od czekolady. Czy ktoś z Was też to robił? :) Pamiętam też święta. Oczekiwanie. Najczęściej siedziałam sama w pokoju czytając książkę... owinięta w kołdrę. Tak, większość świąt spędziłam w łóżku z zapaleniem oskrzeli lub płuc. Słyszałam stukające naczynia i sztućce, rozmowy w kuchni sąsiadującej z pokojem i tak bardzo chciałam poczuć zapach choinki, ale katar skutecznie mi to uniemożliwiał.
Tych wspomnień jest mnóstwo.
Przychodzą często i przypominają o czymś co nie wróci.
Ale było ważne.
Nadal jest.
Bo te wspomnienia nadają każdemu kształt.
Za każdym razem inny.
Jedyny i niepowtarzalny.