Wesołych Świąt, Kochani!

Dec 24, 2011 20:37


Wesołych Świąt Kochani!


Życzę wszystkim którzy tu od czasu do czasu zaglądają i reszcie moich przyjaciół wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Mało oryginalnie życzę Wam po prostu zdrowia, szczęścia, pomyślności i przede wszystkim spełnienia marzeń. I żeby piosenka SUPER DELICATE od JUMP okazała się być na lepszym poziomie niż Magic Power ;p

No ale żeby nie było, że tak z samymi życzeniami tylko tu przyszłam, to mało opowiadanko ode mnie dla Was - a raczej jego prolog, na którym najprawdopodobniej się skończy, chociaż mam napisane kilka dalszych rozdziałów. Nie mam ostatnio za bardzo weny, więc raczej nie dokończę go w najbliższym czasie, więc nie będę Was męczyć wciąganiem Was za bardzo w tą historię - no, chyba, że stanie się cud i odzyskam wenę.

Krótko o tej historii - to kilka krótkich historyjek dotyczących zeszłorocznych świąt. Historie są czystą fikcją, jednak mimo, że nie ma tam użytych żadnych imion, to wykorzystałam tam prawdziwe osoby, albowiem (nie zgadniecie) członków JUMP (nie zgadliście prawda? xD) Więc jeśli Wam się nudzi to możecie spróbować zgadnąć, na kim opierałam się w której części (na podstawie fryzur jakie nosili rok temu o tej porze i na podstawie tego jak dobrze mnie i ich znacie xD)

Ale już nie przedłużam. Douzo~

Hey! Say! JUMP - Christmas Special

mso-themecolor:text1">„W święta nikt nie powinien być sam”

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 14:00, duży dom w Tokio, pokój

Za oknem padał śnieg. Widok zaśnieżonych ulic Tokio był dość niespotykany, więc pewien dość wysoki (jak na japońskie realia) chłopak korzystał z tego jak mógł, stojąc przy oknie i go podziwiając. Zresztą i tak nie miał co robić. Był sam w domu - jego rodzice z bratem pojechali zjeść obiad w jakieś drogiej restauracji, a później zamierzali odwiedzić babcię chłopców, więc było pewne, że nie wrócą na noc. Chłopak mógł wprawdzie jechać z nimi, ale nie czuł się za dobrze, co zresztą zbiegło się z tym, że chciał odpocząć przed mającą się zacząć jutro trasą koncertową. Nie wiedział wtedy jednak, że rodzice w ramach zapewnienia mu spokojnego odpoczynku, schowają mu gameboy'a, konsolę, iPoda, a nawet komputer. Czuł się więc niezmiernie opuszczony do tego stopnia, że nie miał nawet ochoty grać na perkusji.

Mógłby zadzwonić do któregoś z przyjaciół… no właśnie - mógłby - ale czuł, że to nie fair. Koledzy ze szkoły razem z rodzinami przygotowywali się do jutrzejszego święta, które może w Japonii nie jest obchodzone tak hucznie jak na Zachodzie, ale było kolejną okazją do spędzenia czasu z rodziną. A koledzy z zespołu musieli jeszcze do tego przygotować się do koncertów.

Zaczął żałować, że nie pojechał z rodzicami. Myślał już nawet, by zadzwonić do nich, by po niego przyjechali, gdy coś sobie przypomniał… Przecież został mu jeszcze jeden sprzęt, który mógł mu pomóc przezwyciężyć nudę - zdecydowanie nie mógł tego nie wykorzystać…

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, duży dom w Tokio, pokój

Jeszcze półtorej godziny temu zamierzał dzień poprzedzający Boże Narodzenie grając w gry i słuchając muzyki wraz z jedynym przyjacielem, który był teraz z nim, czyli telefonem komórkowym. Teraz jednak zmienił zdanie i usilnie czegoś szukał. Jednak ta chwilowa zmiana zajęcia nie była spowodowana chęcią zmiany , ale przymusem.

- Gdzie jest ta głupia ładowarka? - powtarzał co chwila nie mogąc połapać się co, gdzie jest po przedświątecznym sprzątaniu. A nie chciał też stracić tej rozrywki, którą dawała mu do tej pory komórka.

Szukał więc dalej.

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, kawiarnia w Roppongi Hills (dom towarowy w Tokio)

- Nie odbiera. - powiedział krótko chłopak średniego wzrostu z przefarbowanymi na brąz włosami, po wykonaniu kolejnego z serii połączeń.

- Co z nimi wszystkimi? - zdenerwował się drugi chłopak, najwyższy z siedzących przy jednym stoliku trzech przystojnych chłopców - Czworo z nich nie może przyjść, bo są zajęci, jeden ma wyłączoną komórkę, a dwoje nie odbiera telefonów. Chyba nikt mi nie powie, że ta ostatnia dwójka w czymś pomaga i dlatego jest zajęta, bo i tak nie uwierzę.

- A może jednak? Wiesz, święta to czas cudów, może więc i tak zdarzył się i w tym wypadku? - odezwał się chłopak od wykonywanych połączeń.

- Nie sądzę - stwierdził z przekonaniem trzeci z nich, po czym wskazał ręką w jakimś kierunku - Spójrzcie tam.

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, hol w Roppongi Hills

- Nie jest Ci ciężko? - zapytał z troską czarnowłosy chłopak w misternych loczkach, swojego znacznie niższego towarzysza, który niósł dwa dość duże pakunki.

- Nie. - odpowiedział z przekonaniem domyślając się, że pytanie było zadane z grzeczności. Okazało się jednak, że bardzo się mylił.

- To masz! - powiedział wyższy chłopak wciskając młodszemu koledze swoją reklamówkę.

mso-themecolor:accent3;mso-themeshade:128">

mso-themecolor:accent3;mso-themeshade:128">

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, inny dom w Tokio - na potrzeby tego opowiadana nazwany domem (II), kuchnia

Przy blacie kuchennym wyrabiając masę na ciastka stała osoba wyglądająca jak dziewczyna. Krótkie włosy miała związane w kucyk i zabezpieczone opaską od wpadania do oczu. Ubrana była w różowy fartuszek, a czynność którą robiła, wykonywała jak z największym skupieniem. Gdyby jeszcze do tego, ta osoba miała białą lub różową sukienkę zamiast spodni i podkoszulka, to wyglądałaby jak idealna dziewczyna z anime: śliczna, dziewczęca i umiejąca gotować. Tylko problem był w tym, że to wcale nie była dziewczyna.

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, jeszcze inny dom w Tokio - na potrzeby tego opowiadana nazwany domem (III), pokój

Święta to czas odpoczynku. Do tego, dla niego odpoczynek był o tyle ważniejszy, że miał być wypoczęty przed mającą się zacząć jutro trasą koncertową. Ale nie mógł tego zrobić. Świadomość, że nadal nie ma takich zdolności tanecznych, jak reszta zespołu (przynajmniej w jego mniemaniu), nie dawała mu żyć. Musiał więc ćwiczyć. Nie dał się namówić  ojcu, że powinien odpuścić i pójść się gdzieś przejść. Musi dać z siebie wszystko inaczej zawsze będzie tym „najgorszym” w zespole.

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, jeszcze inny dom w Tokio - na potrzeby tego opowiadana nazwany domem (IV), kuchnia

- Mamo! Brat mi zajął komputer. Ma swój, więc mógłby mój zostawić w spokoju - skarżył się chłopak z dość krótko obciętymi włosami swojej matce. Wbrew temu, co można by wnioskować po jego zachowaniu nie miał on dziesięciu lat. I jego młodszy brat, który zabrał mu komputer również dawno je skończył.

Na to stwierdzenie syna, matka tylko westchnęła.

- To nie możesz mu go zabrać? - powiedziała w końcu, gdy syn uporczywie czekał na jej odpowiedź.

- Chcesz, by doszło do rękoczynów? Tzn. że mam na to twoje pozwolenie?

- W żadnym wypadku. Jak nie potrafisz go przekonać za pomocą słów, to daj mu spokój. W końcu są święta.

- I co z tego? - nie mógł zrozumieć chłopak.

- To z tego, że zamiast zabierać bratu komputer mógłbyś, na przykład pobawić się z siostrą - zaproponowała matka.

- Ale… - chciał protestować, ale zrezygnował po tym, jak matka rzuciła mu ostre spojrzenie.

Wigilia Bożego Narodzenia 2010 r., godz. 16:00, zatłoczona ulica Osaki

Spotkania z przyjaciółmi, rozmowy i śmiech - taką receptę na odpoczynek miał ostatni z opisywanych w tym opowiadaniu chłopców. Szedł więc ulicą z grupą dobrych przyjaciół, rozmawiał i śmiał się. W takich momentach czuł się najszczęśliwszy i nie potrzebował niczego innego.

inne, fanfic

Previous post Next post
Up