Ja kiedyś też o tym czytałam, że wbrew pozorom to pesymiści lepiej sobie radzą w sytuacjach stresowych - bo tak naprawdę są lepiej na nie przygotowani. A co do rozróżnienia, czy coś jest problemem czy pierdołą, to myślę, że jeszcze nikt nie wpadł na to, jak to klasyfikować, bo zwyczajnie się nie da, wszystko zależy jaki kto ma charakter i jaką psychikę.
Ja sama w sumie nie wiem, czy jestem optymistką czy pesymistką XD;; z jednej strony często narzekam i często mam wizje tego, że nic się nie uda, ale znowu z drugiej strony gdzieś w środku cały czas mam nadzieję, że jednak będzie dobrze ;)
właśnie, ciekawe jak ludzie określają u siebie tą granicę i jak daleko mogą ją przesunąć.
Nie no, myślę, że dobrze jest odczuwać różne emocje, w końcu to naturalny proces za który odpowiedzialny jest twój migdałek módżkowy (amygdala. tak to się tlumaczy XD?idk). Hm, no nie wiem, chyba zależy od tego co klasyfikujesz jako optymizm a co jako pesymizm XD? No i jest jeszcze realizm ale on się skłania w obie strony (w sensie że można być realistycznym optymistą albo pesymistą).
Chociaż jak patrze na to co przeczytałam o pesymistach chyba każda z opcji nie ma jakoś najgorzej XDD
Nie mam pojęcia, ale słyszałam, że pomaga ćwiczenie jogi ;) autentycznie - bo tam się trzeba w pewnym monecie wyciszyć, a poza tym ćwiczenia oddechowe tam stosowane to podstawa dużej ilości technik relaksacyjnych.
Nie wiem właśnie dlatego, że mam mniej więcej pół na pół takich opinii/przemyśleń/zachowań co pasują do moich definicji optymizmu i pesymizmu. I myślę, że "realizm" to generalnie jest słowo, do którego mi daleko ;)
Ach, joga, próbowałam ją ćwiczyć, ale po 20 minutach stania i skupiania się na oddechu stałam się dziwnie poirytowana i agresywna. Nie wspominając o tygodniu bolących nadgarstków.
Co do problemów to ja po polibudzie zostałam wyprana z uczuć, serio. Jak czytam swoje stare pamiętniki to myślę sobie, ze kiedyś miałam wejrzenie w siebie. A teraz nie poznam depresji dopóki nie będzie walić mnie po głowie młotkiem... przynajmniej egzystencjalnych problemów mam niewiele.
ja tam myślę, że ćwiczenia to jest fajny pomysł ale na odreagowanie się, a nie wyciszenie XD Nawet jak ćwiczyłam bollywood dance czy bellydance to tylko po to, żeby się wyżyć xd
A co do rozróżnienia, czy coś jest problemem czy pierdołą, to myślę, że jeszcze nikt nie wpadł na to, jak to klasyfikować, bo zwyczajnie się nie da, wszystko zależy jaki kto ma charakter i jaką psychikę.
Ja sama w sumie nie wiem, czy jestem optymistką czy pesymistką XD;; z jednej strony często narzekam i często mam wizje tego, że nic się nie uda, ale znowu z drugiej strony gdzieś w środku cały czas mam nadzieję, że jednak będzie dobrze ;)
Reply
Nie no, myślę, że dobrze jest odczuwać różne emocje, w końcu to naturalny proces za który odpowiedzialny jest twój migdałek módżkowy (amygdala. tak to się tlumaczy XD?idk). Hm, no nie wiem, chyba zależy od tego co klasyfikujesz jako optymizm a co jako pesymizm XD? No i jest jeszcze realizm ale on się skłania w obie strony (w sensie że można być realistycznym optymistą albo pesymistą).
Chociaż jak patrze na to co przeczytałam o pesymistach chyba każda z opcji nie ma jakoś najgorzej XDD
Reply
Nie wiem właśnie dlatego, że mam mniej więcej pół na pół takich opinii/przemyśleń/zachowań co pasują do moich definicji optymizmu i pesymizmu. I myślę, że "realizm" to generalnie jest słowo, do którego mi daleko ;)
Reply
Co do problemów to ja po polibudzie zostałam wyprana z uczuć, serio. Jak czytam swoje stare pamiętniki to myślę sobie, ze kiedyś miałam wejrzenie w siebie. A teraz nie poznam depresji dopóki nie będzie walić mnie po głowie młotkiem... przynajmniej egzystencjalnych problemów mam niewiele.
Reply
Reply
Leave a comment