Now, everything will be okay [M][Tokio Hotel]

Feb 03, 2012 21:55



TYTUŁ: Now, everything will be okay
BETA: Fia :* za co dziękuję
MAIN PAIRING: Tom/Bill - twincest
GATUNEK: angst_ drama
CHAPTERS: one-shot
OD LAT: 13+
OSTRZEŻENIA: wg. Fia - ostrzeżenia spamują xD Ale na poważnie: major characters death
STRESZCZENIE: Bo miłość nigdy nie jest łatwa.
NOTKA AUTORSKA: Siedział w głowie i wyjść nie mogło. Tekst z 2009? Chyba tak.

Enjoy!

***

    Koncert wyszedł znakomicie. Fani szaleli, menadżer zadowolony, zespół dał z siebie wszystko, producenci zarobili ogromną sumę pieniędzy… Gustav z radością obserwował szczęście wymalowane na twarzach pozostałych członków zespołu, którzy teraz wesoło gawędzili z pozostałymi pracownikami obsługi oraz gośćmi zaproszonymi na after party. Jego wzrok prześlizgnął się po sylwetkach bliźniaków i zauważył prawie niedostrzegalny błysk w oku młodszego z nich, gdy ten spoglądał w oczy brata. Jednakże już po chwili całe to wrażenie zostało zatarte przez uśmiech, pojawiający się na wargach Billa. Był on jednak jakiś taki… sztuczny. Wydawało mu się, że jako jedyny, poza Tomem, dostrzegł to, ale postanowił o to zapytać dopiero po imprezie. Teraz skupił się na tym, co mówiła do niego dziennikarka.

*** 
      Parę  godzin później poszedł, śladem Georga, do swojego pokoju. Pomyślał  o tym, co teraz może robić basista, chciał z nim porozmawiać, ale po chwili zrezygnował, domyślając się, iż ten dzwoni do swojej dziewczyny. Są ze sobą już tyle lat i przy najbliższej okazji spotkania zamierza się jej oświadczyć - o czym ona oczywiście nie wie. Jak na razie tylko pozostała trójka zespołu wiedziała, nie obchodziło go, co powie na to David. Jest już wystarczająco dorosły by podejmować decyzje za siebie, a mając za sobą przyjaciół wiedział, iż to nie zrujnuje ich kariery.

Jego przemyślenia zostały przerwane przez coś, co widział pierwszy raz. Stara, nieużywana już, czapka Toma wisiała na klamce od drzwi pokoju Billa - znak dla członków ekipy, że nie mają im przeszkadzać. Był to ich czas, jak sami mówili, Twins Time. Jednakże nie to go zdziwiło - mianowicie drzwi były lekko uchylone, co się wcześniej nie zdarzało. Na tyle cicho, by Kaulitzowie go nie usłyszeli, podszedł do nich. Nie chciał podsłuchiwać, naprawę nie chciał tego robić, ale w duszy zazdrościł im ich zażyłej relacji. Usłyszał dobiegającą z pokoju cichą konwersację.

- Tomi, jestem zmęczony…  - szepnął Bill, wtulony w swojego brata, który razem z nim leżał w łóżku.

- Ja też, kochanie. Jeszcze tylko dwa koncerty, wytrzymamy.

To nie pierwszy raz, kiedy Tom w ten sposób nazwał swojego brata. Nie wstydził się przy innych mówić na niego „braciszku”, „kochanie”  czy też „kocie”. Wszyscy dookoła żartowali z tego ostatniego przezwiska, ale w duszy przyznawali mu rację, ponieważ kiedy tylko Bill przytulał się do swojego brata, to zawsze tak cicho mruczał, a ze swoimi czarnymi włosami przypominał zdecydowanie małego, słodkiego kociaka. Z ich dwójki to właśnie on był bardziej czepliwym, potrzebującym czułości, Kaulitzem. Jednakże, cóż… Byli bliźniakami - czego potrzebował jeden to i drugi, więc Tom tak naprawdę cieszył się, z tego jak zachowuje się Bill. Zawsze z chęcią przytulał go do siebie, czy to gładził po plecach. Był szczęśliwy, iż Bill jest takim pieszczochem.

- Ale… - próbował  jeszcze młodszy, ale szybko został uciszony przez chłopaka z cornrowsami.

- Na ostatnim damy show, dobrze? A teraz śpij braciszku.

- Mhm… Kocham cię - stwierdził już ziewając.

- Ja ciebie tez. Ja ciebie też. - Po tych zdaniach zaległ cisza, przerywana jedynie miarowymi wydechami. Ich oddechy, tak jak i bicia serc, po prostu zsynchronizowały się ze sobą tak, że było je słychać jako jeden. Gustav, nie chcąc budzić braci, z delikatnym uśmiechem zamknął drzwi. Tak, jeszcze tylko dwa ostatnie koncerty i będą mogli wrócić do domu na zasłużone wakacje.  
***

Kolejny koncert minął im tak szybko, że prawie go nie zauważyli. Teraz byli w drodze do Berlina, gdzie mieli dać ostatni występ tej trasy. Mieli przystanek i siedzieli właśnie w jednym z autobusów - Gustava oraz Georga - gdzie dyskutowali na temat nadchodzącego show.

- David, nie obchodzi mnie, że to zajmie za dużo czasu. Jutro mamy koncert, więc dziś Ane będzie mogła mi przedłużyć włosy.

- Bill, jak?! - Wykrzyknął zdenerwowany menadżer. Boże, przecież to zajmie wieki!

- Nie wiem, ona jest fryzjerką, nie ja. Koniec, chcę włosy za łopatki. - David nienawidził, tak jak większość, gdy u Billa włączał się system divy. Wtedy nic i nikt nie potrafił go uspokoić. No, prawie nikt.

- Człowieku, dlaczego?!

- Bo tak i koniec. -  Na tak dziecinny argument Georg, tak jak Gustav, nie mogli nic poradzić  jak tylko serdecznie się zaśmiać. Ich wokalista potrafił być czasami niemożliwy.

- Dobrze, dobrze. Załatwię to - Jost wycofał się w stronę drzwi, z uniesionymi rękami. Poniósł sromotną klęskę.

- A jeszcze jedno! Niech po In die Nacht będzie Pain of love z playbacku, dobrze? Dzięki! - odpowiedział, nie czekając nawet na odpowiedź, frontman. David nie kłopotał się nawet z zapytaniem o co chodzi. Po prostu wyszedł.

- Bill, jesteś wspaniały! - Głos basisty wyraźnie się odznaczał nad śmiechem pozostałych chłopaków. Czarnowłosy mężczyzna, niczym nieskrępowany, odpowiedział po prostu:

- Wiem. 
***
      Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Fani zdziwili się na widok staro-nowej fryzury Billa. Jego ubrania również nie były tak wyzywające jak dotychczas. Miał założone obcisłe, czarne jeansy, do tego białą bluzkę z jakimś dziwnym nadrukiem oraz skórzaną kurtkę w takim samym kolorze. Włosy, teraz pół długie, miał po prostu wyprostowane i opuszczone tak by swobodnie opadały na ramiona. Makijaż, który zdobił jego oczy oraz usta, nie był za ciężki - po prostu miał na sobie tylko tyle, by wyraźnie podkreślał czekoladowy odcień jego oczu oraz pełne, lekko różowe wargi. Tym razem jego image nie został kreowany na divę oraz zespołową zdzirę. Wręcz przeciwnie - na niewinnego i bezbronnego chłopca. Wydawało się to nawet strzałem w dziesiątkę - kiedy tylko fani zobaczyli swojego dwudziestojednoletniego idola wyglądającego jak wtedy gdy miał siedemnaście lat, po prostu oszaleli.

Na sali cały czas unosił  się dziki wrzask. Koncert został podzielony na dwie części - tak jak zwykle, tyle, że tym razem pierwsza z nich była bardzo energiczna, rytmiczna - dawała po prostu się wyszaleć i fanom, i Tokio Hotel. Z drugiej strony, część po przerwie była melancholijna, powolna, melodyjna - podczas niej panował nastrój takiej jakby nostalgii oraz spokoju. Odczuła to nawet zgromadzona publika. Wcześniej, omawiając track listę, Gustav nie myślał o tym, dopiero teraz, grając Rette mich wyczuł, że coś jest nie tak. Coś z bliźniakami. Zauważył, że Bill uśmiecha się do widowni delikatnym uśmiechem, radośnie, ale równocześnie i smutno. Jakby wiedział o czymś, o czym inni nie mieli pojęcia. Przenosząc wzrok na drugiego z nich dojrzał, że wyraz twarzy Toma przypomina porcelanową maskę. Oczy wpatrzone w gitarę nie zaszczyciły nikogo podczas drugiej części koncertu. Nawet Billa, co było wręcz dziwne. Postanowił resztę występu - w sumie pozostało do zagrania tylko In your shadow I can shine - obserwować dalej tę scenę. Może coś się wydarzy? Dojrzy jakieś ciche oraz tajemnicze ruchy i wyczyta coś z mowy ich ciał. W końcu nie na darmo mówiono o nim, że jest najbardziej spostrzegawczy z nich wszystkich.

Nadszedł czas na bis. Czas Kaulitzów i Ind die Nacht. Bliźniacy usiedli tak, jak zazwyczaj, na barowych krzesłach. Bez zbędnych słów Tom zaczął grać, a Bill po chwili dołączył do niego ze swoim głosem. Przez cały utwór nie spuszczał wzroku z oczu, starszego o dziesięć minut, brata. Tom odwdzięczył mu się tym samym - znał utwór na pamięć, nie musiał nawet patrzyć na struny. W końcu to była ich piosenka. Jeżeli Gustav myślał, że ich wcześniejsze zachowanie było dziwne to teraz mógł nazwać je niepokojącym. Wiercił się niespokojnie na krześle pragnąc by występ się bardzo szybko zakończył. Georg zauważył to i klepnął lekko w ramię, wysyłając zdziwione spojrzenie. Perkusista wskazał mu tylko głową scenę po czym samemu powrócił do swoich obserwacji. Kiedy ostatnie akordy rozbrzmiały, na sali rozniósł się donośni krzyk fanów. Z głośników zaczęły docierać pierwsze nuty Pain of love, co dało sygnał dla pozostałej dwójki by ponownie weszli na scenę, dziękując zgromadzonym. W ich kierunku podeszli Bill z Tomem. Ściskając Georga, gitarzysta wyszeptał mu do ucha:
- Dzięki stary, byłeś prawdziwym i najlepszym przyjacielem. - Dostrzegł kątem oka skonsternowany wyraz twarzy basisty, ale nie pozwolił mu odpowiedzieć, ponieważ odszedł już do Gustava i przytulił go krótko. Pożegnał go również dziękując za przyjaźń, jednakże tym razem perkusista nie pozwolił mu odejść
.
- Co się dzieje? - zapytał krótko zwracając się do Toma, ale szybko przenosząc wzrok na wokalistę. Zszokowany dojrzał jak ten uśmiecha się przez łzy i usta układają się w jedno proste dziękuję. Gitarzysta nic na to nie powiedział, tylko odwrócił się plecami do dwójki, by chwycić mikrofon oraz trzymając dłoń brata, pociągnąć go w stronę sceny, gdzie znajdowało się wyjście ewakuacyjne.
- Dziękujemy za wszystko! Jesteście wspaniali! Pamiętajcie, że zawsze was kochamy! Wszystkich! - wykrzyknął gitarzysta, by za moment rzucić mikrofon w stronę oniemiałych Gs. Starszy bliźniak przytulił swojego brata, oplatając go ciasno ramionami i kreśląc delikatne koła na jego plecach. Szeptał mu coś do ucha. Nikt nie słyszał co, ale widocznie musiało działać, ponieważ już po chwili mogli zauważyć, jak nieśmiały uśmiech ponownie zdobi twarz Billa, rozjaśniając ją. Jednakże nikt nie był przygotowany na to, co miało zdarzyć się za chwilę. Tom zjechał jednym ramieniem na talię brata i przyciągnął go bliżej siebie. Dłonie wokalisty znajdowały się na klatce piersiowej bliźniaka oraz były wczepione w za duży t-shirt. Młody mężczyzna położył swoją drugą dłoń na zapłakany policzek brata by, patrząc mu wciąż w oczy, delikatnie jej wierzchem odetrzeć, mokre od łez, ślady. Nie spuszczając wzroku z tęczówek tak podobnym do swoich zniżył swoją twarz i pocałował czarnowłosego mężczyznę. Ten, przymykając oczy, wsiąkł całkowicie w to, jak smakowały wargi gitarzysty. Całowali się powoli, niespiesznie. Nie obchodziło ich to, że w tej właśnie chwili szokują cały świat, wyobrażali sobie to od tak dawna, ale tą decyzję podjęli przed miesiącem. Gustav stał zszokowany i przyglądał się przyjaciołom. Nigdy nie myślał, że bliźniaki mogą… Przecież Tom był takim playboyem! Nagle przed jego oczami stanęła pewna scena. 
- Tom, pochwal się tą nieziemską laską! Słyszałem was całą noc. - Perkusista wchodząc do kuchni zauważył, że brakuje w niej Billa. Kątem oka dostrzegł, jak na twarzy gitarzysty pojawia się rozmarzony uśmiech.

- Taak, była cudowna. Zawsze jest.

- Zawsze? - Georg zakrztusił się colą. - Od kiedy?

- Zawsze od zawsze. - Skwitował gitarzysta, po czym jak gdyby nic podszedł do lodówki i nalał mleko do jednej ze szklanek.

- Co? - wykrztusił basista. - To tylko z jedną sypiasz? A ta poza gracza? Tom, nie poznaję cię.

- A... to? Wymysł Davida, wiesz - ja miałem być graczem, a Bill poszukiwać swojej jedynej miłości.

- Wow, dlaczego dopiero teraz nam to mówisz? - do rozmowy wtrącił się Gustav.

- A tak jakoś wyszło. - Stwierdził osiemnastoletni Kaulitz wzruszając przy tym ramionami.

- Czyli to tylko pozy? Nie pieprzyłeś tych wszystkich lasek?

- Nie, kochałem się  tylko z jedną osoba, ale nie pieprzyłem.

- Oj tam, to-to samo.

- Nie, Georg. Jest różnica. Czy ty też swoją miłość pieprzysz? Czy się z nią kochasz? Wybaczcie mi, ale braciszek na nie czeka. Głodny jest - z tymi słowami, zabrawszy uprzednio gofry zrobione wcześniej, skierował się w stronę swojej sypialni. 
      Do Gustava dopiero teraz jakby mgliście dotarło, że Tom nie poszedł do pokoju Billa, a do swojego. To było dziwne. Bo przecież w nocy doskonale słyszeli odgłosy pochodzące z sypialni, a nad ranem gitarzysta zanosił śniadanie do łóżka dla brata? Właśnie w momencie, kiedy zauważył jak bliźniacy się całują zrozumiał, że ta miłość, o której mówił starszy z Kauitzów to właśnie czarnowłosy nastolatek. Z twarzą bez wyrazu zwrócił się w stronę Georga. W jego oczach dojrzał to samo zmieszanie oraz zdziwienie, co u innych. Dodatkowo u Davida widać było obrzydzenie, jakie wywołuje u niego obraz dwójki mężczyzn.

Bliźniacy słysząc piski oraz wrzaski oderwali się od siebie i popatrzyli z miłością w oczy. Wiedzieli, jak Saki wraz z Tobim się do nich zbliżają, dlatego też Tom skrzyżował swoje palce wraz z dłonią brata pociągając go w stronę kulisów. Zeskoczywszy ze sceny odwrócił się, by złapać Billa. Przepchnął się na zascenie tak, by nikt im nie przeszkadzał. To był ich moment i nie każdy mógł go widzieć. Nie chcieli by wśród fanów zapanowała panika oraz rozgardiasz. A tym bardziej nie chcieli mieszać im jeszcze bardziej w głowach.
     Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Gitarzysta usiadł na ziemi, opierając się o pobliską barierkę. Na jego kolanach okrakiem siedział Bill. Tom chwycił w dłonie twarz brata i pocałował go mocno oraz namiętnie, jednakże bardzo krótko. Tylko na tyle, by wyrazić całą swoją miłość.

- Kocham cię, Billa. Jesteś tego pewny?

Młodszy mężczyzna uśmiechnął się delikatnie lecz pewnie. W tym uśmiechu oraz czekoladowych tęczówkach można było dojrzeć całkowite oddanie dla jego kochanka oraz pewność co do słuszności tego, co zamierzają zaraz zrobić. Także pewną radość. Koniec z ukrywaniem się, koniec z bólem w sercu, narastającym z niemożnością wyznania, iż znalazł już swoją jedyną miłość. Koniec z kłamstwami.

- Tak - przytaknął i wyjął z szerokich spodni Toma dwie małe bronie. Były to Start-2. Wcześniej śmiali się z tej nazwy. Jakby wszystko zaczynali od nowa. Nie zwlekając dłużej przyłożył pistolet do skroni brata. Po chwili jego bliźniak zrobił to samo.

- Pójdę pierwszy. Sprawdzę czy jest tam dla ciebie bezpiecznie, kochanie.

Zbliżył swoje usta po raz ostatni do warg Billa i oplótł go ciasno ramieniem w tali. Na jego znak - mocniejsze ściśnięcie biodra - młodszy z nich nacisnął na spust. Tylko ułamek sekundy wcześniej, niż zrobił to gitarzysta. Po hali rozległy się dość głośne huki. Zabrzmiały prawie jednocześnie. Krzyk, jaki można było usłyszeć brzmiał niemiłosiernie boleśnie dla uszu. Po chwili na miejsce doskoczyli Gs oraz Jost. Tobi wraz z Benjaminem starali się zachować zimną krew i odciągnąć fotografów oraz dziennikarzy, którzy robili teraz zdjęcie dwójce mężczyzn. Na obu twarzach można było ujrzeć słabe uśmiechy. Ale oni też byli ludźmi - widzieć jak dwójka ich młodych pracodawców nie żyje, nie było dla nich łatwe. Tym bardziej, iż przyzwyczaili się już do szczebiocącego dookoła, roześmianego i radosnego Billa oraz milczącego Toma.  
***
Kazirodczy związek bliźniaków Kaulitz!
Kaulitzowie nie żyją!
Samobójstwo z miłości - bracia Kaulitz zabijają siebie na wzajem.
Mieli dość ukrywania? Jeden zabija drugiego.
Tragedia na ostatnim koncercie Tokio Hotel! Skąd mieli broń?
Co teraz będzie?
     Gustav pamiętał wszystko jak przez mgłę. Pytania, jakie zadawali im dziennikarze, zdjęcia, artykuły... Czy oni nie rozumieją, że wraz z Georgem oraz Andreasem stracili dwójkę najbliższych przyjaciół? Nie dość, że muszą uporać się z ich śmiercią to również z jej przyczyną.
     Stał teraz wraz z nimi przy czarnym, marmurowym nagrobku.
Bill i Tom Kaulitz
01.09.1989 - 09.11.2010
Wspaniali bracia, jedyni tacy bliźniacy, cudowni synowie, niezastąpieni przyjaciele i idole. Kochankowie.
      Wraz z Andim doszli do wniosku, że skoro to popchnęło ich do tego czynu, to muszą spoczywać obok siebie. W jednej, dębowej trumnie. Kochankowie… Simone zgodziła się z nimi. Była zbyt wstrząśnięta, by racjonalnie myśleć, dlatego bez problemu zostawiła wszystko tej trójce.
      Gustav przejechał palcem po wyrzeźbionej literze B i przypomniał sobie rozmowę. Myślał, że wtedy chodziło tylko o trasę koncertową, wywiady, sesje… Teraz wszystko widział w innym, jakby jaśniejszym, świetle.
- Tomi, jestem zmęczony…
- Ja też, kochanie. Jeszcze tylko dwa koncerty, wytrzymamy.
- Ale…
- Na ostatnim damy show, dobrze? A teraz śpij braciszku.
- Mhm… Kocham cię - stwierdził już ziewając.
Dali show. Ogromne. Dla siebie szczęśliwe, dla innych tragiczne.

tokiohotel, twincest

Previous post Next post
Up