You are mine! [M][Ruki/Uruha][NC-18]

Feb 03, 2012 23:29




TYTUŁ: You are mine.
AUTOR: Jeanne
BETA pojedynkowa: Any
GATUNEK: romans, bardziej PWP
PAIRING: Ruki/Uruha, mention: Kai/Ruki/Uruha
OSTRZEŻENIA: sex, hard sex?xD a little of bdsm?
NA: Pojedynek z poprzedniego forum. Napisałam, wysłałam nie czytając bo mi wstyd było ^^ Ale piszę teraz sequel! xD Um.. i nadal tego nie przeczytałam o.o 2010?


Warunki pojedynku:
  Pojedynkują się Mun i Jeanne!
  Tytuł: dowolny.
  Fandom: the Gazette
  Pairing: Uruha x Ruki
  Gatunek: romans/komedia (nie parodia!).
  Długość: miniaturka.
  Rating: PG-15 lub wyżej.
  Elementy obowiązkowe: alkohol, gryzienie (podgryzanie), lateks.
  Beta: Anya
  Sekundant: Vespergold

***

- Cholera jasna, Kai! Po co dawałeś mu te czekoladki? - Blondwłosy gitarzysta śmiało krzyczał na lidera, nie krępując się, iż w pomieszczeniu są również pozostali członkowie zespołu, a cóż - lider, jak to lider - powinien być stanowczy no i… władczy. A tutaj psikus.

- Ja tylko chciałem, by się uśmiechnął. Poza tym, wiesz, że nikt nie może mu się oprzeć, jak patrzy na ciebie tym wzrokiem.

- Ale czekoladki? Z wódką?! Wiesz przecież doskonale, że ma słabą głowę. Jak mogłeś do tego dopuścić? - powiedział z dezaprobatą w głosie Uruha. Nie spodziewał się tego po przyjacielu. Przecież ten wie, jak to Ruki zawsze pada po jednym piwie. Do tego - pijany jest zawsze cholernie napalony - gitarzystę tyłek boli cały następny dzień. Nie, żeby narzekał, ale jednak…

- Ojj tam, zajmiesz się nim, więc nic mu nie będzie. A tak Maleństwo ma uciechę!

- Ja ci dam Maleństwo… - wymamrotał spod stołu zaspany wokalista.

- Już cicho - syknął Aoi. Powoli denerwowała go głupia sprzeczka przyjaciół. Zdarza się, a Ruki, znając siebie, nie powinien ich jeść. Ale cóż - wokalista zawsze był łasy na słodycze. - My znikamy. Akira, podwieziesz mnie do centrum? Jestem tam umówiony z Ani-chan, a nie mam samochodu.

- Jeżeli nie boisz się jechać ze mną motorem, to czemu nie? W takim razie, panowie, - Reita skłonił się komicznie , po czym dodał - my znikamy. Miłej zabawy.

Po tych słowach dwójka gitarzystów zniknęła, a Kai zamierzał podążyć ich śladami, jednakże został zatrzymany przez Uruhę.

- O nie, mój miły… - zaczął, lecz przerwał mu wokalista. Owszem, był pijany, ale fakty potrafił kojarzyć.

- Twoim miłym jestem tutaj ja. - Mimo to, gitarzysta, jakby go nie słysząc, kontynuował dalej:

- Ty mi pomożesz zabrać go do domu. Zawieziesz nas pod samiuteńki blok, rozumiesz?

- Kouyou, człowieku… spieszy mi się trochę.

- Jak kocha to poczeka. Teraz bierz kluczyki i pomóż mi go doprowadzić do samochodu.

Lider nie mógł nic więcej na to poradzić, jak tylko usłuchać się blondyna. Było nie było, to on doprowadził do tej sytuacji. Gdyby tylko Ruki nie patrzył tym wzrokiem na te czekoladki… Które w końcu miały być dla narzeczonej perkusisty.

Kiedy tylko Uruha siedział wygodnie na tylnym siedzeniu, to lider, nie patyczkując się, wepchnął do środka swojego mniejszego kolegę. Długo nie trwało, a ten już miał głowę ułożoną na kolanach partnera, który dłonią delikatnie przeczesywał jego włosy. Gdy tylko Kai usiadł za kierownicą, usłyszał niezrozumiałe sapnięcie, które brzmiało prawie jak „nie ruszaj się.” Prawie. Nie zdążyli nawet wyjechać, gdy z tyłu dobiegł go kobiecy pisk. To Ruki postanowił przebudzić się ze swojego chwilowego otępienia i zacząć po prostu, cóż… ujmijmy to w prostych słowach, powkurwiać Uruhę. Zaczęło się od niespodziewanego poke-poke, pod żebrami. W tym miejscu gitarzysta był najwrażliwszy i nawet Kai wiedział, że miał tam łaskotki. Ruki postanowił to wykorzystać, a, zważając na ograniczoną przestrzeń w samochodzie, Kouyou nie miał gdzie uciec. Patrząc na to, że został zabrany z zaskoczenia - wydał z siebie tak niemęski dźwięk. Przecież ma do tego prawo, prawda?

- Kai, pospiesz się. - Uruha głośno przełknął ślinę. Czyli Ruki nie zaśnie grzecznie w łóżeczku, utulony przez opary alkoholowe unoszące się z jego ciała. Jeszcze tylko dwa zakręty i nie będzie musiał się więcej kompromitować przed liderem.
Przecież ten w lusterku doskonale widział, co Ruki wyprawia ze swoją mała rączką, która teraz znajdowała się na jego kroczu. No i widział zakłopotanie Uruhy, ale chyba nic sobie z tego nie robił. Czyżby ich lider-sama miał jakiś fetysz związany z gejami? Musiał przerwać swoje rozmyślania, ponieważ palce wokalisty zaczęły niebezpiecznie krążyć wokół zamka od spodni.

- Kai… - pisnął przestraszony gitarzysta.

- Nie kajuj mi tutaj teraz, tylko Taka-chan, Takanori lub Mistrzu - warknął mu do ucha wokalista. Lider jednakże to usłyszał i na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. No, kto by pomyślał, że w tym małym ciele drzemie taka bestia! - Ewentualnie Panie.

- Już, już. Jeszcze chwila. Dojeżdżamy. Dasz sobie radę, Uru? - zapytał wesoło, puszczając mu oczko.

- A co, chcesz się przyłączyć? - z drapieżnym błyskiem w oku zapytał wokalista.

- Może innym razem - zbył go ze śmiechem Kai. Przecież on miał narzeczoną, prawda? Nie mógłby… Ze zrezygnowaniem pokręcił głową. - No, uciekajcie gołąbeczki.

Dwa razy nie trzeba było im tego mówić, a raczej Rukiemu. Siłą wręcz wyciągnął kochanka z samochodu i popchnął w kierunku ich mieszkania.

- Załóż te lateksowe spodnie i nie zapomnij o rozpiętej koszuli. Tej białej, co tak ją kocham - szepnął mu do ucha, przygryzając lekko jego płatek.

- Ale…

- Żadnego „ale” K’you. Krzyczałeś na naszego lidera, a to nie za dobrze.

- Ale… - próbował jeszcze gitarzysta.

- Powiedziałem coś? - warknął zdenerwowany już Ruki. Uruha nic na to nie powiedział, tylko udał się w kierunku sypialni.

Tam założył czarne spodnie, były one jednakże tak obcisłe, że nie mógł mieć pod nimi żadnej bielizny. Zdejmując skarpetki oraz tshirt, rozejrzał się za biała koszulą. Doskonale wiedział, że nie powinien jej zapinać. Takanori uwielbiał widzieć, jak jej biel kontrastuje z jego oliwkową skórą oraz czarnymi spodniami. Nie czekając na nic, wyszedł do salonu.

- Pasuje ci to - skomentował strój wokalista, jednocześnie podchodząc do niego wolnym krokiem. Palcem wskazującym przejechał po szyi gitarzysty i podążył dalej, w dół jego klatki piersiowej, zatrzymując się przy jednym sutku. Okrążył go dookoła, widząc, jak ten pod dotykiem twardnieje.

- Powiedz mi… - zaczął. - Podoba ci się nasz lider?

Pytanie całkowicie zaskoczyło gitarzystę, który teraz stał z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.

- Ja… - chciał coś powiedzieć, ale ponownie przerwał mu Ruki.

- Widziałem, jak patrzyłeś na niego, gdy dotykałem cię w samochodzie. I jak on patrzył na ciebie. I moją dłoń.

- Ruki, jesteś pijany.

- Tylko troszkę, ale przyznaj się szczerze - podnieca cię, gdy ktoś obserwuje? A dokładniej nasz perkusista? - Palcami zaczął pocierać drugi sutek Uruhy, by po chwili lekko go chwycić i skręcić.

- Chciałbyś, by te silne ramiona trzymały cię, tak, jak ja ciebie trzymam? Chciałbyś poczuć te długie palce w sobie?

- Taka… - wyszeptał pomiędzy jęknięciami. Poczuł lekki ból, gdy wokalista za mocno ścisnął sutek, ale to tylko spowodowało, iż jeszcze bardziej się podniecił.

- Chciałbyś, by teraz siedział tuż za tobą, podziwiając twój ciasny tyłek? - zapytał, zjeżdżając dłonią na umięśniony brzuch i bawiąc się zamkiem. Ustami zastąpił palce, bawiąc się teraz lewą brodawką, to ssąc ją, to przygryzając. Uruha nie wiedział, co wstąpiło w jego kochana, ale w tej chwili nie myślał. Czuł się za dobrze. Wargi wokalisty sunęły coraz niżej, aż dotarły do pępka, dookoła którego już krążył czerwony język. Zgrabne palce wokalisty zaczęły rozsuwać zamek spodni, a na jego głowie znalazła się dłoń gitarzysty.

- Chciałbyś, by on również klęczał przed tobą? Byśmy oboje się tobą zajęli? By miał twojego penisa w swoich pełnych ustach? - Ruki wyjął nabrzmiała męskość ze spodni i delikatnie ścisnął, by już po chwili włożyć ją prawie całą do ust, masując przy tym jądra, ściskając je.

- Taka… - jęknął blondyn. Na to imię wokalista odsunął się trochę i z cichym „pop” wypuścił członka z ust.

- Nie, kochanie, pomyśl, że to ja cię przygotowuję - powiedział, muskając, uprzednio zwilżonym lubrykantem palcem wejście gitarzysty - a nasz mały Yuk-kun daje ci blowjoba.

- Ale… - próbował jeszcze.

- Nie! Chcę, byś to sobie wyobraził i masz to zrobić. - Ruki ponownie wszedł w rolę dominującego partnera. Jego usta już znajdowały się na członku partnera, a palec delikatnie wsunął do jego środka. Na tą inwazję Uruha lekko drgnął, ale już po chwili zrelaksował się. Jego kolana zaczęły drżeć, kiedy tylko poczuł, jak palec ociera się o ten szczególny zbitek nerwów.

- Taka… Yuk…

- Tak, właśnie tak, kochanie - zachęcał go Ruki, dodając jednocześnie drugi palec. Jego język prześlizgnął się po całej długości przyrodzenia i zakończył swoja wędrówkę na czubku, lekko naciskając znajdującą się tam szczelinę. Uruha nie mógł dłużej się powstrzymywać. Wizje, jakie sugerował mu Takanori w końcu przejęły kontrolę nad jego ciałem i umysłem. W samochodzie czuł się trochę skrępowany tym, co wyprawiał Ruki na oczach przyjaciela, ale gdy teraz o tym pomyślał - to czy nie był wtedy twardy? Czy zamiast zwracać uwagę na poczynania kochana, po prostu nie patrzył na reakcję Kaia?
W tej chwili wyobraził sobie, że zagłębia się nie w gardło Rukiego, ale perkusisty. Nawet czuł wyimaginowane usta na swojej szyi.

- Kai… - jęknął, wplatając dłonie w wyobrażone, brązowe włosy. Takanori z aprobatą mruczał wokół przyrodzenia partnera. Jego samego podniecała myśl o trójkącie, a teraz wszystko mógł zrzucić na alkohol, który mimo wszystko, nadal krążył w jego żyłach. A kogo to wina, jak nie lidera? Myśli, jakie podsuwała mu wyobraźnia, jeszcze bardziej sprawiły, że zapragnął posiąść Uruhę teraz, ale na chwilę obecną miał inne plany. Ugryzł go dość mocno w wewnętrzną stronę uda, znając doskonale słabość partnera.

- Taka… Mocniej - wystękał gitarzysta, nabijając się na palce wokalisty. Czując, jak ten dodaje trzeci, wyobraził sobie, że należy on do perkusisty. To było dla niego zbyt wiele. Kiedy tylko palce musnęły wrażliwą wiązkę nerwów, doszedł w ustach partnera. Dysząc ciężko, osunął się na kolana i oparł całym ciałem o Rukiego. Wiedział, że to nie koniec, gdy tylko zauważył, że palce wewnątrz niego cały czas się poruszają. Po chwili poczuł, jak Ruki próbuje włożyć kolejny. Czwarty!

- Takanori… to za dużo. Nie dam rady, rozerwiesz mnie - prosił wokalistę, jednakże ten pragnął, by Uruha mu zaufał.

- Spokojnie, K’you. Zaufaj mi, pokochasz to. Czytałem trochę na ten temat i zamierzam dać ci dziś niezapomnianą noc, przygotowując do tego, co nadejdzie w najbliższej przyszłość z Kaiem.

- To ty poważnie o tym mówiłeś? Myślałem, że to tylko takie fantazje.

- Nope. Co ty na to, by zaprosić do naszego życia kolejnego mężczyznę? Może wtedy będziesz mógł być czasami na górze. Jak ci nasz perkusista pozwoli - dodał po chwili namysłu.

- Ale… - zaczął mówić, lecz poczuł, jak czwarty palec znika w nim. Skrzywił się na uczucie dyskomfortu oraz ból, który odczuwał.

- Ale? - ponaglił go Ruki.

- Ale… - jęknął i chciał się zatracić ponownie, jednakże doskonale zdawał sobie sprawę, że musi odpowiedzieć. - Ale on ma narzeczoną…

- Która go nie kocha. A kto się o niego zatroszczy lepiej, jak nie oddani przyjaciele? Pomyśl, Uruha, doskonale udowodniłeś przed chwilą, że on cię pociąga. Mnie zresztą też. - Wokalista zaczął delikatnie rozszerzać palce. Zawsze chciał spróbować fistingu, ale w głębi duszy obawiał się, że gitarzysta mu na to nie pozwoli. Z drugiej strony, przecież jego partner również był perwersyjny. Wolną ręką wylał trochę więcej śliskiej cieczy na dłoń, znajdującą się pomiędzy pośladkami partnera. Nie chciał go za bardzo zranić. Z drugiej strony, to nie powstrzymało go przed przygryzieniem karku Uruhy. Lekko wilgotną dłoń położył na wysokości łopatek partnera i lekko nacisnął, dając mu tym samym znać, że chciał, by ten przytulił się wręcz do dywanu, z pośladkami nadal wysoko uniesionymi w górę.

- Tak będzie łatwiej i przyjemniej - dodał, chcąc, by Kouyou się zrelaksował. Gitarzysta z drugiej strony zaczął ponownie się podniecać zaistniała sytuacją. Był całkowicie zdany na łaskę partnera - oczywiście, był silniejszy, ale podczas seksu wolał być tą stroną uległą - do tego całkowicie wyeksponowany. Czując, jak kciuk wokalisty naciska jego wejście, cieszył się, że Ruki ma małe dłonie. To było coś nowego, ekscytującego, ale również trochę strasznego. Nigdy nie myślał o tym w ten sposób!

- Takanori… Ja nie wiem, czy… - wyjąkał.

- Cii, mój drogi. Będzie dobrze - uspokajał go wokalista.

- Ale ty jeszcze nie…

- Zajmiesz się mną później, teraz korzystaj - szepnął mu do ucha Takanori. Już po chwili cała jego dłoń znajdowała się wewnątrz gitarzysty. Widząc obrzmiałą męskość Uruhy, dodał równie cicho - Dotknij się, Kouyou.

Tego nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Czując, jak Takanori wolno zaciska dłoń w pięść i tym samym cały czas dotyka oraz pociera nerwy niedaleko prostaty, eksplodował na biały, puszysty dywan.

- Kurwa… - wyszeptał, wypruty z sił. Nie mógł nawet się podnieść, dlatego teraz leżał na brzuchu, czując lekką ciecz. - Jutro nie będę się mógł ruszyć przez ciebie.
- A to dopiero początek, mój drogi… - Uruha wzdrygnął się lekko, nie wiedząc, czy ma płakać czy cieszyć się z zaistniałej sytuacji. Postanowił zrobić to drugie, więc z westchnieniem pozwolił, by Ruki pomógł mu dostać się do sypialni. - A to dopiero początek…

ruki/uruha, the gazette

Previous post Next post
Up