k-popowy przegląd środka jesieni

Oct 24, 2012 09:12


Ponieważ planuję na dziś sprzątanie w katalogu k-popowym, znów krótki zestaw recenzji;

Ailee - Invitation - Cały album jest trochę bez polotu. Ailee ma wymiatający głos, a w singlu Heaven po prostu dała czadu i rozwaliła mnie na łopatki. Tutaj mamy nudnawe RnB i nudnawy pop. Po prostu miałam większe oczekiwania i cieżko się pogodzić z płytą która...nie zachwyca.

AOA - wanna be - singlowe "Get out" jest chwytliwe i fajne, chociaż może nieco męczące po niezbyt dużej ilości przesłuchań xD Ogromny plus za teledysk - dziewczyny w kolejnych scenkach są poprzebierane za różne postacie filmowe. Azjatycka Hermiona zdecydowanie przypadła mi do gustu ;D Pozostałe dwa utwory są słabsze, ale generalnie również niezłe.

Chaos - kiss kiss - dość ciężkostrawne. Boysband który niczym się nie wyróżnia. Raczej jestm na nie, zwlaszcza ze nie toleruję jednoutworowych wydawnictw.

Epik High - nowy album przy pierwszym przesłuichaniu nie tylko mi sie nie spodobał, ale wręcz mnie odrzucił. Było w nim jednak coś, co kazało próbować (w przciwieństwie do albumu GD gdzie czł‌owiek wolał sobie odgryźć głowę, niż 'próbować') - i faktycznie, od trzeciego przesłuchania lubiłam całość coraz bardziej. UP (z udziałem Bom z 2NE1) - jest chwytliwe, zdecydowanie dobrym materiałem na singla, przyjemne i żeński wokal świetnie przełamuje utwór w refrenach. Don't Hate Me- zadziwiło mnie swoją lekko pop-rockową nutą, bo dla mnie EH było zawsze zespołem.. raczej hiphopowym i zupełnie do nich niepodobne jest coś takiego xD Jak już minął pierwszy szok, polubiłam. Wrong - jest wieśniackie i brzmi jak disco polo wczesnych lat 90, grane na szkolnej dyskotece albo weselu xDDD ale o dziwo też da się przyzwyczaić. It's cold - balladka z jakąś anonimowa dla mnie panną, jednak przyjemna. You don't deserve her - pierwszy zdecydowanie hiphopowy utwór na płycie, nieco nudnawy, ale zdecydowanie lepiej przyswajalny niż wszystkie gnioty w wykonaniu GD The bad guy - połączenie Wrong i You dont deserve her ale całkiem sympatyczne. Ciekawie brzmi pianino w tle, dość zapamiętywalna piosenka. Kill this love - balladka z ostrym rapem, ale całkiem niezłe. New beautiful - nieco kojarzy mi się z albumem Seo Taiji'ego sprzed kilku lat xDD kolejny zapamietywalny, dobry utwór. Ogólnie album jest dowodem, ze można zrobić hiphopowo-popowo-elektroniczny album bez dziwactw jak u GD i może być to świetne. Tym bardziej dziwi, że spod skrzydeł raczej mało zróżnicowanej wytwórni wyszły w podobnym okresie dwa..tak różne podejścia do tematu.

EXID - every night - RnB, ale całkiem.. niezłe. Teledysk gnie mózg i zdecydowanie polecam go obejrzeć ;) Nie do końca mój styl, ale piosenka jest niezła.

Gain - talk about S - wokalistka BEG kontynuuje nurt  poprzedniego albumu. Muzyka jest dość dziwna, znów coś w rodzaju tango (?), raczej ambitny rodzaj popu. Nie dla każdego i nie na każdy nastrój. Ciężko mi nawet wyróżnić ktrórykolwiek utwór, bo zupełnie nie wplatają sie w moje poczucie estetyki. Gain ma jednak cudowny głos i większość wokalistek koreanskich wypada przy niej wręcz żałośnie słabo - nawet BOM z 2NE1 brzmi przy Gain jak rozdarta panna z wczesnych eliminacji Idola xDD

84LY - girls secret party  - nie skomentuję kiepskiej nazwy zespołu i przypałowego tytułu albumu. Girl Talk i Prode są jednak dość chwytliwe i przyjemne, Papillon bardziej oryginalny i również ok, ale trochę za bardzo brzmi to jak mix wszelkich wokalistek znanych mi z Vivy. Ogólnie: małoodkrywcze, ale może być.

Goddess - farewell party - jakiś chaotyczny ten utwór... niby nie jest jednoznacznie ZŁY ale niezbyt mi się podoba.

HYUNA - melting - Ha! W końcu. Album długo zapowiadany, masa promocji, skandale jeszcze przed wydaneim. Ogólnie: sporo szumu, który ostatnimi czasy był niestety zapowiedzią źle przyprawionego kotleta z podrobów, podanego tylko bogato zdobionym talerzu z porcelany. DLatego nie miałam zbyt wiele oczekiwań i... bardzo przyjmenie sie zaskoczyłam. Jak wszyscy wiedzą, Hyuna wielką wokalistką nie jest, nie była i nie będzie, nie jest też wybitną raperką, ale dobrze tańczy i dobrze wygląda, ma też pewne zdolności aktorskie, lecz tak czy inaczej - 90% pokłonów należy się twórcom tej muzyki, a nie samej Hyunie. Intro (Straight up) pasuje do całości, chociaż moze nie jest jakieś wybitne. Ice Cream - chwytliwe, kolorowe, seksowne, świetne, a ja od wczoraj śpiewam I'll melt you down like ice cream ;)) Green Apple - może nie wymiata, ale jest całkiem przyjemne. Dear Boyfriend - balladka, raczej nudna, ale nie odrzucająca. Taka, jak to mówił mój przyjaciel Z. "pościelówa". No i wreszcie Very hot - piosenka zbanowana wszędzie zanim jeszcze wyszła na światło dzienne xD Mocno hiphopowa, z dziwacznym beatem, ale robi dobre wrażenie - chociaż raczej nie podejrzewałam samej siebie o polubienie podobnego utworu xD Całość albumu  jest dobra o tyle, że ukrywa braki wokalne Hyuny i brzmi ona ..dobrze, co jest rzadkością. Osoby rozeznane w hitach internetu MUSZĄ znać jej wersję "Gangman Style" która była po prostu przerażająca. Tu nie mamy nawet cienia skrzeczenia, piszczenia i innego syfu, charakterystycznego dla Hyuny. Chyba jednak..niepredko sie odważę patrzec na jej livy - bo po co psuć dobre wrażenie?

Jewelry - look at me - Rhytm HA to ewidentnie hiphopowe intro. Wszystko dobrze, gdyby nie głos raperki, która brzmi jakby szczekała. A dalej album brzmi jak amerykański pop końcowki lat 90 - wczesna Britney i trochę no-namów. Jakoś nie kocham tego zespołu, może nie jest to złe, ale dobre też nie.

KARA - electric boy - tytułowy utwór jest... typowym utworem Kary po japońsku i ciężko coś więcej dodać. Jest to całkiem niezłe. Orion to niestety balladka girlsbandowa po japońsku, a tego zdzierżyć nie jestem w stanie.

Magolpy - takie balladko-smęty, zasadniczo mało interesujące, a wokal irytujący na maksa. Nie wiem, jak takie przypadku stają się wokalistkami... ok, wiem - dziewczyna jest ładna. ALe nadal brzmi jak koza.

Miss A - independent women III - I don't need a man jest jednoznacznie okropne, trochę przypomina Breath i to jest zło. Ma STyle jest lepsze, ale razi archaicznością popu lat 90. Znów... If I were a boy - nieco ryzykowny tytuł, bo chyba 'ktoś' już nagrał taki utwór xD Nudne. Niedobre. Nie będę rozpisywać albumu do końca, to po prostu kompletnie nie trafiło w mój gust i jest wybitnie ciężkostrawne.

POP Con - nol ja go - tytułowy utwór to typowy żeński k-pop nie wyróżniający się absolutnie NICZYM. Sweetch - podobnie, chcoiaż chyba ta piosenka jest nieco bardziej chwytliwa.

Seo in young - let's dance - obecność SIY na rynku muzycznym jest dla mnie zagadką. Dziewczyna jest brzydka jak noc listopadowa z deszczem nawet w makijażu, głos ma średni i nieco nosowy, przez co jest męcząca, podobno umie tańczyć  - ale przez jej image nie jestem w stanie na nią patrzeć by się przekonać. Hm... nie podoba mi się ani trochę...

SNSD - Oh japanese - ta piosenka została zgwałcona japońskim i to wszystko, co mam do powiedzenia ._.

music, recenzja

Previous post Next post
Up