Ponieważ 2NE1 to mocne, 13 miejsce na moim lascie (z tendencją zwyżkową) - sukces tym bardziej, że wydały do tej pory coś koło 8 piosenek - czuję się zobowiązana zrobić krótką recenzję ich nowego albumu.
„To Anyone” to 12 utworów, wśród których 6 jest całkiem nowych, 1 ze styczniowego singla, 2 remixy i 3 solowe utwory poszczególnych wokalistek; do dziubdziania przez rok po utworku raz na kwartał i potem wrzucania tego na nowy album nie jestem nastawiona pozytywnie, ale po kolej.
Can't nobody - prezentowane wcześniej preview było niesamowite, niestety okazało się, że super-fajny jest tylko ten końcowy fragment, który zaprezentowano xD Reszta utworu niczym się nie wyróżnia (ale nie jest też złe) lecz tamto - energetyzujące, dobrze zaśpiewane, naprawdę DOBRE.
Go away - jeden z najlepszych utworów jakie kiedykolwiek wypluł z siebie koreański pop-business. Pokochałam po jednym przesłuchaniu, co mówi samo za siebie ;) A po drugim miałam ochotę włączyć ‘repeat track’ i powstrzymałam się tylko dlatego, że należało drugi raz przesłuchać cały album ;)
Clap your hands - hiphopowo, elektronicznie, niby dobrze, ale nie do końca w moim guście. Ładnie nakręcony teledysk, na razie jednak nie jestem przekonana. Nie wiem po jaką cholerę Teddy (bo podejrzewam, że to on) wydaje z siebie nieartykułowane okrzyki, a dziewczyny na koniec refrenu jęczą jakieś ‘oh oh oh’ rodem z Rihanny i jej tragikomedii o tytule ‘Umbrella’. Ważne jednak, że utwór zdecydowanie zyskuje podczas kolejnych przesłuchań.
I'm busy - utwór jeszcze bardziej elektroniczny niż clap your hands i to coś, co zdecydowanie mi się nie podoba, jako jedyne z całego albumu. Kojarzy mi się z dresiarskimi imprezami w Parku, kiedy to z pękającą głową po wypróbowaniu połowy kolorowych drinków oferowanych w barze, próbowałam wydostać się na zewnątrz i odpędzać od siebie spoconych, praskich mięśniaków x_x’’ Może po paru przesłuchaniach będzie lepiej.
It hurts - klimatyczna balladka, a ja balladek nie kocham, niestety. Odrobinę w stylu retro, jakieś pianino w tle, przypomina atmosferą festiwal piosenki aktorskiej albo to, co czasem grają w tle w lokalach w filmach gangsterskich. Silę się na porównania, ale naprawdę, nie przepadam za zamulaczami.
Love is ouch - niby też wolne, spokojne i tak dalej, ale ma w sobie jednak 'to coś' co kwalifikuje utwór jako naprawdę dobry. Z tych sześciu nowości - daję drugie miejsce zaraz po Go away.
Przechodzimy teraz do piosenek nie będących premierami:
- You & I - nieszczęśliwa miłość i mocno przejmujący teledysk ściśle związany z tekstem, dość udany wyciskacz łez z jesieni zeszłego roku. W końcu coś, gdzie Bom mogła zaprezentować swój wokal i bardzo dużym plusem tego utworu jest fakt, że pozwolono jej go zaśpiewać całkowicie samodzielnie.
- Please don't go - czyli CL x Minzy, utwór co do którego od początku nie mogłam się pozbyć wrażenia że jest... dziecinny xD niby nie jest zły, ale zdecydowanie wolę "Kiss" Sandary i "You & I" Bom. W sumie za zaletę można tu uznać głównie fakt dobrego zaprezentowania wokalu Minzy. I może fajne ciuchy, w których promowały tą piosenkę xD
- Kiss - gdy wiele tygodni po premierze zdecydowałam się to ściągnąć (okolice grudnia 2010 i mojej ostatniej na licencjacie sesji) - od razu pokochane, bo rokowało nadzieję, że Sandara nie odstaje aż tak od reszty zespołu i że może jej braki wokalne nie są aż tak tragiczne... Nadzieja wciąż pozostała nadzieją, bo nigdy nie słyszałam tego wykonania na żywo ;) Ale brzmi fajnie, chociaż po poznaniu tekstu się lekko podłamałam (lepszy był dla osoby 15-letniej a nie 25-letniej).
- Try to follow me - piosenka która powstała zdaje sie na potrzeby reklamy jakiegośtam telefonu, toteż nie było to żadne cudo; zdecydowanie więcej energii włożono w perfekcyjnie zrealizowany, pojebany na maxa teledysk, niż sam utwór. Dobrze się słucha, ale nic nadzwyczajnego, w dodatku było zapowiedzią tej całej elektroniki w 2NE1... ale o tym później.
- I don't care (reggae) - remix który pojawił się już na jakimś singlu, nie przekonał mnie wtedy i nie przekonuje teraz, mimo, że tutaj został nieco bardziej dopracowany.
- Can't nobody (english) - o dziwo, ta wersja podoba mi się bardziej od oryginału. Mimo że w połowie pierwszego przesłuchania poczułam jakieś podobieństwo do Lady Gagi, której z całego serca nie trawię x___X
Końcowa konkluzja jest taka, że Teddy wcisnął na tym albumie zdecydowanie za dużo elektroniki i to całkowicie niepotrzebnie, bo akurat dziewczyny z 2NE1 (wyłączając Sandarę) mają wystarczająco dobre głosy, by nie musieć ich maskować syntezatorami. Tyle że ja tutaj na parę rzeczy sobie ponarzekałam, ale ten album jest po prostu… dobry. Oryginalny, nowoczesny, energetyczny, a przede wszystkim totalnie, absolutnie inny od wszystkiego, co obecnie dzieje się w koreańskiej muzyce. Co cenić należy tym bardziej, że co miesiąc powstają co najmniej 3 nowe girlsbandy, każdy z nich jest klonem poprzedniego, klonem SNSD, KARY czy Jewelry, kilkuosobowym klonem Lee Hyori/Son Dambi lub w najgorszym przypadku - koreańskim klonem Morning Musume. Niektóre kopie są lepsze, a inne gorsze, ale w momencie gdy totalnie wtórne gnioty pokroju „Push push” SISTARS stawały się hiciorami, zwyczajnie opadały mi ręce. Tym bardziej należy mieć nadzieję, że nowe 2NE1 osiągnie sukces, na jaki zasługuje.