[BtVS/TVD] Momenty w szkarłacie; pornbattle

Feb 18, 2010 01:51

Fandom: Buffy the Vampire Slayer/The Vampire Diaries
Pairing: Darla/Damon
Ostrzeżenia: Śmierć, seks, bloodplay.
Spojlery: Dla Buffy - do 5x07 Fool For Love. Dla TVD - do ogólnych założeń serialu.
Ilość słów: 2 010
A/N: mlekopijca, czyli najlepszej becie świata, dzięki za sprawdzenie w warunkach ekstremalnych. :*


Momenty w szkarłacie

Noce na Antigui są duszne i ciepłe, pełne zapachów i dźwięków niosących się od portu - Darla czuje woń nagrzanych słońcem liści i morza, przykry odór ryb sprzedawanych na targu i upajający aromat ludzkiej krwi, ciepłej i sycącej, pulsującej tuż pod powierzchnią skóry. Ma ona niespotykany wyraz, jakby ciepło słońca rozgrzewającego ciała tubylców dodawało jej nieco korzennej nuty. Ten bogaty smak wynagradza Darli nawet długie godziny dnia spędzane w ciemności, przy zaciągniętych kotarach z bordowego aksamitu, w oczekiwaniu na zmierzch.

Jej drogi chłopiec został w Europie, przelewając mdłą, wyziębioną wiatrem wiejącym z północy krew oschłych i beznamiętnych Anglików, i nie ma nikogo, kto zabawiałby ją, kiedy czekanie na zachód słońca zaczyna stawać się nużące. Dom, w którym zamieszkała pachnie starością i kurzem, i może trochę śmiercią (kręgosłup mężczyzny chrupnął głośno, kiedy skręciła mu kark - już po tym, jak nasyciła się jego krwią, a on nadal nie chciał umrzeć i tylko leżał na deskach podłogi, pojękując cicho; gdy ten irytujący dźwięk stał się już nie do zniesienia, Darla jednym zdecydowanym ruchem ręki zakończyła tę żałosną imitację życia i doprawdy, stary głupiec powinien jej być wdzięczny). Czasami Darla przechadza się po pokojach, wodząc palcami po martwych figurach z kamienia zimnego jak jej blada skóra, czasami siedzi w niewielkiej bibliotece, czytając książki o pożółkłych kartkach, a bardzo słoneczne dni przesypia na szezlongu w salonie, syta i rozleniwiona. Czasami słońce zachodzi za chmury i ulewny deszcz chłoszcze domy z szarego kamienia, podczas gdy wiatr przygina drzewa do ziemi, a później burza przechodzi równie nagle jak się pojawiła, pozostawiając po sobie pachnące ozonem powietrze i woń mokrych liści. Darla otwiera wtedy jedno z okien, zanim słońce wyjdzie ponownie zza przerzedzających się chmur i wdycha ten zapach, myśląc o Indiach, o Madrasie, o tych dniach, kiedy byli tylko oni we dwójkę - Darla i Angelus, spadający na niespodziewające się niczego wioski i miasta niczym nawałnica, zostawiający po sobie zgliszcza i trupy o bladosinych twarzach. Później wszystko się zmieniło - przestali być parą, a zaczęli być rodziną (Dru - ich dziecinna, śmiertelnie niebezpieczna, szalona córeczka) i czasami Darla czuje, jakby więcej straciła niż zyskała.

Czas przecieka jej między palcami - minęły prawie dwa tygodnie, odkąd opuściła dwór Mistrza i przybyła na Antiguę, by odpocząć przed powrotem do Europy. Być może powinna już wracać, ale jest ich teraz czwórka, razem z najnowszą zabawką Dru, więc jej drogi chłopiec nie jest samotny, a Darla potrzebuje czasu dla siebie, wytchnienia od Europy, która jest tak stara i pozbawiona życia jak głazy na równinach Wiltshire, dlatego nie spieszy się z przeprawą za ocean. Tutaj życie tętni tuż pod skórą, pełne gorąca i namiętności, i Darla czuje się bardziej syta niż była od długiego czasu. To cudze, ukradzione życie pulsuje w jej żyłach i pozwala przez chwilę poczuć coś innego niż posmak popiołu w ustach.



Dziewczyna pachnie czymś słodkim - trochę jak bardzo soczyste, dojrzałe mango, a trochę jak miód - i smakować będzie z pewnością równie słodko, z tą lekko korzenną nutą. W mroku Darla widzi, jak gładka, jędrna skóra o barwie ciemnego karmelu połyskuje w słabym świetle księżyca. Dziewczyna skręca w jedną z wąskich, ciemnych uliczek pomiędzy domami z szarego i białego kamienia, kołysząc lekko biodrami, wdzięczna i tak pełna życia. Pomarańczowa spódnica wiruje wokół jej kostek. Kiedy ogląda się za siebie, w mroku błyskają tylko białka jej oczu (Darla widziała to setki, może tysiące razy - oczy rozszerzone przerażeniem i usta otworzone jak do krzyku, z których nigdy nie wydobędzie się żaden dźwięk) i Darla wychodzi z cienia, w którym ukrywała się przed słabym światłem księżyca, uśmiechając się zupełnie niewinnie (głupcy, ta sztuczka zawsze działa).

- Przepraszam, chyba zgubiłam drogę - odzywa się, podchodząc bliżej, ucieleśnienie dobrych manier (chociaż damy nie chodzą o takiej porze bez męskiego towarzystwa i tylko jeden rodzaj kobiet uprawia swoją profesję w nocy, ale Darla nigdy nie była prawdziwą damą). Ma teraz dziewczynę na wyciągnięcie ręki, chwila nieuwagi, mulatka odwraca się, otwiera usta. Darla zaciska dłoń na jej wargach, uciszając krzyk, który wzbiera w jej krtani i już, już ma jej wbić w nią zęby, kiedy nagle kątem oka widzi gwałtowny ruch i nikt, kto nie jest wampirem, nie potrafi się poruszać tak szybko. W mgnieniu oka porzuca dziewczynę, która uderza głową o szary kamień ściany, i przypiera wampira do muru, obnażając zęby.

- A miałem zamiar to zjeść… - mówi on z udawanym żalem, kręcąc głową. Na jego ustach błądzi uśmiech i w następnej chwili nieznajomy odpycha Darlę, odzyskując równowagę. Darla wymierza mocny cios, jego echo niesie się w powietrzu. Wampir przyciska dwa palce do krwawiącej wargi, a później oblizuje usta. - Jak wolisz. Możemy to zrobić po twojemu - odzywa się, wciąż uśmiechając się arogancko. Okrąża Darlę powoli, jak drapieżnik osaczający ofiarę i prawie chce jej się śmiać na myśl o tym porównaniu. - Możemy walczyć i zmarnować noc oraz piękną zdobycz. Albo możemy się… podzielić. Co ty na to? - Unosi brew.

Nawet w bladym świetle księżyca widzi, że jest młody i przystojny, a ona jest głodna, niezaspokojona i znudzona.

- Nie dzielę się z nieznajomymi - mówi Darla, przekrzywiając głowę i patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek.

- Damon Salvatore, do usług. - Wampir składa ukłon, ale Darla wyczuwa w jego zachowaniu nutę szyderstwa ukrytą pod cienką politurą ogłady i manier. Podchodzi do niego i kładzie mu dłoń na policzku, a później przesuwa palcami po gładkiej, zimnej skórze.

- Jestem Darla - szepcze mu do ucha. - Chodźmy do mnie. I weź ją, proszę, drogi chłopcze - dodaje, spoglądając na niego przez ramię i uśmiechając się uwodzicielsko. (Mężczyźni, których spotyka, zazwyczaj wiedzą, że jej „proszę” wcale nie jest prośbą.)



Kilka kropel krwi upada na białe prześcieradła (jak stracone dziewictwo, myśli Darla - jej własne, to, o którym zapomniała już wieki temu - i śmieje się bezgłośnie, odchylając głowę do tyłu), a potem ciało dziewczyny wiotczeje w ich rękach. Darla czuje, jak serce mulatki bije coraz wolniej i wolniej, więc wbija zęby w młodą, jędrną skórę po raz ostatni i pije, dopóki nie jest całkowicie nasycona i tylko niewielka smużka szkarłatu w kąciku jej ust zdradza, że to nie zwietrzała madera zaspokoiła jej pragnienie. Damon obserwuje ją przez chwilę, a potem odrywa wargi od ciemnej skóry błyszczącej złotawo w blasku świec i pozwala ciału dziewczyny opaść bez życia na łóżko - kilka kolejnych plam krwi wykwitających na białej pościeli jak purpurowe kwiaty.

Darla spycha mulatkę na ziemię, ciało uderza z głuchym łupnięciem o deski i wampirzyca kątem oka widzi, że leży nienaturalnie wykręcone i pozbawione koloru; całe to życie płynie teraz w niej i młodym Salvatorze. Jednym szybkim ruchem przewraca go na plecy i siada mu na biodrach, pochylając się nad nim, przytrzymując jego ręce za nadgarstki i Damon przez chwilę walczy o dominację, szarpiąc się w jej uchwycie, ale Darla jest starsza i silniejsza, więc trzyma go dokładnie tam, gdzie chce, a później wpija się ustami w jego wargi, smakując krew na podniebieniu, wodząc koniuszkiem języka po zębach, przygryzając dolną wargę. Krew buzuje w jej żyłach, sprawiając, że wszystko odczuwa intensywniej i pragnie, pragnie czegoś innego niż szkarłat kojący jej zwykłe pragnienie.

Podnosi się i przyciąga do siebie Damona, a później, kiedy jej palce zaplątują się w jego koszuli, rozdziera materiał i rzuca strzępy płótna na ziemię, tuż obok martwej mulatki. Salvatore rozsznurowuje suknię Darli, całując miękką, białą jak mleko skórę, drażniąc ją lekko zębami i wodząc językiem po linii obojczyków, by wreszcie dotrzeć do zagłębienia pomiędzy nimi. Darla łapie go za włosy i przyciąga do kolejnego pocałunku. Jedno z ramiączek cienkiej halki opada, odsłaniając gładkie ramię zdobione przez niewielki pieprzyk i Damon pochyla głowę, by dotknąć go wargami, trącić koniuszkiem języka. W tym samym czasie porusza biodrami i Darla przywiera do niego mocniej, rozkoszując się przyjemnością, która rozpływa się po jej ciele jak gorąca krew płynąca w jej żyłach coraz szybciej i szybciej.

Damon uwalnia ją z gorsetu i jego dłonie wędrują do piersi Darli, których zarys jest widoczny przez półprzezroczystą halkę - krągłe i pełne, wrażliwe na dotyk, i Darla wygina ciało w łuk, odrzucając głowę do tyłu, kiedy długie, smukłe palce dotykają sutka, a później ich miejsce zajmują usta. Po chwili Salvatore podnosi głowę, uśmiechając się, zadowolony i pewny siebie, lekko arogancki.

Jest młody - wciąż pachnie życiem i człowieczeństwem. Ten zapach czai się tuż pod powierzchnią chłodnej, bladej skóry i Darla ma ochotę sprawdzić, jak smakowałaby krew mulatki krążąca teraz w jego żyłach, gdyby wbiła zęby w zagłębienie pomiędzy szyją i ramieniem. Palcem wodzi wzdłuż żyły widocznej na szyi, uśmiecha się, drażni zębami płatek ucha, po czym wysuwa kły i ta chwila, w której ostre krawędzie przecinają skórę, a usta wypełniają się krwią jest tak samo euforyczna jak zawsze. Damon tylko odchyla głowę do tyłu, zamykając oczy, i rozchyla wargi w uśmiechu, a Darla czuje drganie jego jabłka Adama. Wampirzyca odsuwa się i zlizuje krew z ust (wciąż ma ten lekko korzenny posmak zmieszany teraz z czymś jeszcze innym, czymś, czego wcześniej nie wyczuwała i może to właśnie, ukryty pod smakiem najnowszej zdobyczy, prawdziwy Damon), a potem czuje, jak Salvatore całuje ją gwałtownie, głęboko i przygryza jej dolną wargę aż do krwi, drocząc się, jakby chciał zobaczyć, jak daleko Darla się posunie. Ona czuje się głównie rozbawiona, ale też nieco zaciekawiona - chłopiec ma odwagę, musi to przyznać. Młodsze wampiry zazwyczaj czują respekt przed istotami tak starymi i silnymi jak ona, a mimo to Damon wydaje się tak beztrosko arogancki i pewny siebie, jak gdyby Darla nie była w stanie unicestwić go w jednej chwili bez większego trudu, jak gdyby nie była w stanie posłać go na ziemię, zadać mu bólu i sprawić, by krwawił cudzą krwią. Gdyby miała być ze sobą całkowicie szczera, trochę ją to podnieca.

Darla czuje pod palcami drganie mięśni i przesuwa dłoń w dół po klatce piersiowej i brzuchu Damona, a później zsuwa ją jeszcze niżej i kiedy wreszcie wkłada mu rękę w spodnie, czuje, jak dłoń Salvatore’a wędruje pomiędzy jej nogi, odsuwając halki oraz spódnice - morze jedwabiu i koronek rozlane wokół jej kolan (Darla nie nosi bielizny). Wplątuje palce we włosy Damona i szarpie raz i drugi, aż wreszcie on podnosi posłusznie głowę i może go pocałować gwałtownie i głęboko, topiąc w tym pocałunku jęk, który wzbiera w jej krtani. Zaczyna się niecierpliwić, ma dość gierek i wzajemnego droczenia się, więc unosi biodra, a potem zdecydowanie opada na Damona i być może gdyby jeszcze oddychała, na moment zabrakłoby jej tchu. Poruszają się w szybkim, równym rytmie, spleceni ze sobą, ciało tuż przy ciele, jakby żadne z nich nie chciało się poddać, a później Darla przyspiesza, czując falę intensywnej przyjemności, która jest tuż, tuż poza zasięgiem jej rąk, wymyka się z jej palców i kiedy wreszcie łapie ją w garść niczym trzepoczącego motyla, który będzie żyć tylko przez chwilę, wygina plecy w łuk, zapominając na moment o wszystkim poza oszalałym pulsowaniem jej ciała.

Salvatore leży na wznak z przymkniętymi oczami i przez moment wygląda tak młodo i niewinnie, że Darla prawie żałuje, że to nie ona mogła go przemienić. Gdyby była kimś innym, być może zapytałaby, jaka jest jego historia. Gdyby była kimś innym, być może chciałaby mu opowiedzieć swoją historię - historię o małej dziwce z purytańskiego miasteczka, która miała odejść o pewnej słonecznej godzinie i zostać pogrzebaną w niepoświęconej ziemi, o której wszyscy mieli zapomnieć i nikt nie miał znać jej imienia (to ostatnie akurat się udało - nawet Darla go już nie pamięta). Zamiast tego śmieje się perliście i odgarnia kosmyk włosów opadający jej na twarz, po czym pochyla się i całuje Damona - prawie miękko, niemal delikatnie.

Żadne z nich nie ma złudzeń - oboje wiedzą, co tu robią i jak niewiele to znaczy. Damon ma świadomość, że gdyby wszedł Darli w drogę, wyrwałaby mu gardło bez zastanowienia albo wbiłaby kołek w serce, sprawiając, że zmieszałby się z pyłem ziemi, z której powstał. Darla wie, że gdyby zrobiła sobie z Damona wroga i pozwoliła na chwilę nieuwagi, on nie byłby jej dłużny. Sentymenty pozostawiają żyjącym. (Być może kiedyś jeszcze się spotkają - miną się w środku nocy na ulicy w którymś z wielu krajów świata, zupełnie przypadkowo. Być może ona będzie wtedy sama i znudzona, i skinie głową, uśmiechając się zapraszająco. Być może będzie z Angelusem i przejdzie obok Damona obojętnie, jakby nigdy wcześniej go nie widziała. Żadne z nich nie będzie niczego żałować.)

fanfiction: pornbattle, fanfiction: the vampire diaries, fanfiction: buffy the vampire slayer

Previous post Next post
Up