"Czemu ona mnie tak nienawidzi...?"

Nov 13, 2010 13:35

- Czemu ona mnie tak nienawidzi? Wszystkie moje ukochane traktuje jak śmiecie, grozi mi, że je pozabija, albo kpi ze mnie. Czemu? Co, Luciu?

Pan Głębi spojrzał na młodego demona, który rozłożył się w głębokim, skórzanym fotelu. Siedzieli w prywatnych kwaterach Mefistofelesa, popijając jego najnowszą smoczą gorzałkę. Lucyfer podrapał się po szczęce, przyglądając się twarzom znajomych. Asmodeusz, najmłodszy z ich grona, zalegał na fotelu. Na podobnym siedział Belial. Azazel ułożył się na ziemi, wyciągnięty jak nasycony kot. Mefisto zasiadał koło stołu, z zaopatrzeniem, gdy Lampka zajął wygodny, szeroki parapet.

- Nie wiem, Mod - rzekł w końcu. - Może boi się zostać babcią, czy co?

Asmodeusz prychnął.

- Bądź poważny Lucyferze!  Co w tym takiego miałoby być strasznego? To naturalna kolej rzeczy, że kobieta zostaje matką, a potem babcią, a potem...

- Wiesz, ale to w sumie całkiem dobre wyjaśnienie - wtrącił się Mefistofeles, polewając przy okazji wszystkim nową kolejkę. - Kobiety o jej statusie, pięknie i wieku rzadko kiedy chcą być nazywane babcią.

- Serio? - beknął Azazel. - A niby czemu?

- Pewnie czują się staro - Belial rzekł, jak zawsze spokojnym głosem. Niemal na jeden haust wypił całą zawartość szklanki, od razu prosząc o kolejną dolewkę. - Ciekawe, czy Sophię kiedyś ktoś nazwie babcią.

- Ja wątpię, by ktokolwiek miał śmiałość do niej się zbliżyć na mniej niż trzy kroki, a co dopiero mieć z nią dziecko - Mefistofeles zaśmiał się, z niedowierzaniem. - Chociaż taka Proteza Pana... kto wie.

- Jasności, nie! - wykrztusił z siebie Lucyfer. - Nie wystarczy, że oboje z nich istnieją w tym samym czasie, w tym samym królestwie?

- Cóż, to już nie nasz problem, tylko Dżibrilla-la-la - Azazel był już blisko odśpiewania jakieś sprośnej, głębiańskiej piosenki, o regencie. Lampka go zaraz uciszył, biorąc ze stolika serwetkę i rzucając papierową kulką w szefa głębiańskiego wywiadu.

- Kobiety nie lubią się czuć staro. Zwłaszcza te, co są już stare - Lucyfer zawrócił temat rozmów na poprzedni tor.

Asmodeusz podniósł się ze swego miejsca.

- I dlatego będzie mi niszczyć całe życie? - zapytał z niedowierzaniem.

- A może po prostu cię nie lubi - skwitował Azazel, szczerząc swoje białe zęby w drwiącym uśmiechu. Lucyfer zmiętosił w dłoni kolejną serwetkę i rzucił w złośliwego Mrocznego. Celnie, w sam środek czoła.

- No co? - zapytał trafiony. - To w końcu Lilith. Ona nie musi mieć żadnego sensownego powodu, prawda?

- Niestety - potwierdził Mefistofeles, popijając alkoholem. Gorzałka paliła krtań, jak smoczy ogień.

- Oh, świetnie - Asmodeusz rozłożył dłonie, w geście kapitulacji. - Znaczy mam psychicznie chorą matkę, bojącą się, że będzie stara, kiedy już jest stara, bo w końcu swoje lata ma.

- Lepiej jej tego nie mów, bo jeszcze cię uziemi, na parę stuleci - zaśmiał się Azazel.

- Albo zamknie w schowku na miotły - dodał Belial. Jego spokojny głos stanowił kontrast do jego drwin.

- Bardzo śmieszne - rzekł mało rozbawiony Asmodeusz. - Ja tu do was, z problemami wielkiej wagi, a wy mi tu śmichy-chichy.

- Tylko nie padnij ze śmiechu - poradził Mefistofeles, a wszyscy zaśmiali się.

- Na serio nie ma na niej jakiegoś sposobu? - Asmodeusz nie dawał za wygraną.

- A co zrobił Samael? - Lucyfer w końcu dołączył do dyskusji. Jakoś nie lubił mówić o ojcu Moda, ciągle miając mieszane uczucia. Był na niego zły, ale koniec końców, Samael był jednym z nielicznych Archaniołów, który miał podobne zdanie co on, na temat Nieba.

Asmodeusz wzruszył ramionami.

- A bo ja wiem. Uciekł.

Upadli Aniołowie spojrzeli po sobie, w dziwnie konspiracyjny sposób. Po tym przenieśli swój wzrok na najmłodszego demona.

- Jak coś, możemy cię przechować u siebie - rzekł w końcu Lampka, a reszta potaknęła mu. Asmodeusz żachnął się.

- Nie mogę całego życia mieszkać u was!

- Dlaczego? - zapytał urażony Azazel, zaraz doskakując do Zgniłego Chłopca. - Nie lubisz towarzystwa starszych panów?

Mod spojrzał na niego. Na ten drwiący, pół pijany uśmiech, gdy starszy Mroczny się jawnie z niego nabijał. Po czym go odepchnął, na długość ramion.

- Dzięki, spasuję - przewrócił oczyma. - Bo wolę KOBIETY.

- Ach - Azazel złapał się za klatkę piersiową i teatralnie westchnął - ranisz moje serce!

Mefistofeles się zaśmiał.

- Ty nie masz serca, Az.

Lucyfer podsunął swoją szklankę Mrocznemu, o krogulczym profilu.
- Polej mi, bo tu z wami na trzeźwo nie da się siedzieć.

fanfiction, lucyfer, mefisto, asmodeusz, azazel, belial, siewca wiatru/zbieracz burz

Previous post Next post
Up