krótkie teksty z Siewcy, co zaległy w mrokach mego kompa...

Jan 17, 2013 17:24

Fandom: Siewca Wiatru/Zbieracz Burz - M.L.Kossakowska
Cykl: JDDZ, HZMG
Postacie: cały tabun xD
Chronologia: opowiadania z różnych "epok"
Uwagi: krótkie teksty z Siewcy, które zalegały na moim dysku od jakiegoś czasu; pierwotnie miały odpowiadać literom z alfabetu, ale mój zapał gdzieś się zapodział... znowu.
Ale w końcu trzeba jakoś zacząć nowy rok pisania, nie?

ANAT
Anat była wojowniczką, jak jej bracia. I jak oni, pogardzała życiem i śmiercią. Miała czarne włosy i ciemne, chłodne oczy, ale nie była ładna. Śmiała się brzydkim śmiechem i nie odznaczała się mądrością, nie tak jak Baal. I choć była odważna i dumna, jak każdy inny Kruk, widziała w oczach swego brata, że ten się jej wstydzi. Więc trwała w jego cieniu, smutna, ale pokorna.

BIEL
Od zawsze śnieg kojarzył się z czystością; naturalna, nieskażona biel, która przykrywała cały świat - w Głębi biel śniegu zawsze była splamiona krwią.

CHŁOPIEC
Było coś, czego dżinom nie dało się zarzucić. Lenistwa.
Ogromny ogród jednej z prywatnych posiadłości Asmodeusza był przepełniony po brzegi marmurowymi rzeźbami, wszelakiej maści płaskorzeźbami i całymi zestawami naczyń, stworzonymi ludzkimi dłońmi. Monstrualne dzieła architektury, którą ludzkość podniosła do rangi sztuki, wyrosły na ogromnej, niegdyś pustej przestrzeni, niczym grzyby po deszczu. Wszystko to miało zostać zniszczone, gdy Ziemi groziła zagłada.
Tyle, że ta nie nastąpiła.
- Asmodeuszu! -  po raz setny Lampka upomniał swojego przyjaciela, gdy ten krążył nerwowo po ogrodzie, nadzorując innych obecnych Mrocznych, którzy przyglądali się zabytkom.
- Ale Lampka! To sztuka! Nie mogłem pozwolić jej zniszczyć - Zgniły Chłopiec powtarzał jak w majaku. Azazel, mało zainteresowany dyskusją, właśnie potrząsał jedną z waz, by sprawdzić, czy ucho tysiącletniego naczynia nadal wytrzyma. Asmodeusz zaraz doskoczył do niego, wyrwał mu z rąk wazę i jak bezbronne dziecko, przytulił ją do swej piersi.
- MOD! - władca Głębi ryknął w końcu, zniecierpliwiony. - To miło z twojej strony, że zadbałeś o ich uratowanie, ale nic im już nie grozi.
Mefistofeles poklepał Asmodeusza po plecach.
- A to znaczy, że musisz je oddać - rzekł z pełną stanowczością. - Wszystko.
Mina Zgniłego Chłopca stężała, przepełniona niezadowoleniem, przerażeniem i smutkiem. Po raz kolejny, Lucyfer doszedł do wniosku, że Asmodeusz tak naprawdę nadal jest tylko dzieckiem. Dzieckiem, któremu właśnie musi odebrać jego nowe zabawki, nielegalnie zabrane z Ziemi.

DIABEŁ
Urodziła go Lilith, najpiękniejsza demonka Głębi, a spłodził go Samael, jeden z największych szatanów wszechświata; to już czyniło go diabłem. Wychował się w okrutnej Głębi, gdzie nawet matka i ojciec są wrogami, gdzie brat jest największą zmorą życia, a krwawe słońce nie napawa żadną nadzieją na lepsze jutro. Miał w sobie złą krew, której zazdrościli mu inni. Miał wielkie bogactwa, o których marzyli inni. A on przeklinał to wszystko i nawet więcej, bo nigdy nie pragnął być tym, kim jest. Ale nikt nie wybiera sobie swego pochodzenia, ani rodziców, ani krwi. Więc Asmodeusz starał się być przede wszystkim tylko sobą.

EWOLUCJA
Ludzie byli jak zwierzęta, nawet jeśli mieli swoją wolę i rozum, dusze i tuziny opiekuńczych sił nad głowami. Zaczynali jako prostsze istoty, żyjące tylko z darów natury i tego, co sami upolowali. Mieli wiele bóstw, często czcząc także diabły, tych skorych do zabaw młodych Mrocznych. Z czasem doprowadzali swe małe klany do wielkości państw, tworzyli imperia, które prędzej, czy później i tak upadały. Za każdym razem wymyślali lepszą broń, nowsze sposoby mordowania się nawzajem, okradali Ziemię z jej dóbr. I rośli, w siłę, ewoluowali, parli do przodu, ku swemu własnemu zatraceniu. Mefistofeles rzadko kiedy bratał się z ludzkością, a jednak zastanawiał się, czy oni - byty stworzone przez Jasność przed eonami wieków także tak zaczynali: od prostego istnienia, pełnego wiary, by tylko skończyć jako złamane własnym życiem istoty.

FIOŁEK
Miał włosy i oczy koloru fioletowego; tej samej barwy, co kwitnące fiołki. Nie były to wytworne kwiaty, więc nie zwracał na nie uwagi, bo kochał elegancje. Fiołki nie mogły się równać z czerwonymi różami, ani białymi orchideami, ani delikatnymi liliami, które mógłby złożyć na alabastrowych dłoniach wytwornych dam. Fiołki były kwiatami polnymi i pospolitymi. A jednak każdego roku, pod samotną jabłonią składał bukiet fiołków na niemal zapomnianym grobie samobójczyni. I w tym jednym dniu nie myślał, że to kwiaty dla pospólstwa - Ru zawsze je bardzo kochała, bo miały kolor jego oczu.

GNIEW
Gdy był młodym aniołem, gniew palił mu skórę, ilekroć szydzono z jego pochodzenia, czy podartych, biednych szat. Gniew motywował go, by nie uginać swego karku, by walczyć o swoje. Gniew był prosty i zrozumiały i bardzo pomocny. Kiedy Lucyfer podniósł bunt, on do niego dołączył, bez wahania, czy trwogi. Nie był głupcem, wiedział, że to się dobrze nie może skończyć, ale wtedy był jeszcze młody i naiwny. Miał nadzieje, podsycone słusznym gniewem za krzywdy ptactwa niebieskiego. Teraz Belial należał do Mrocznych, wpływowych szatanów Głębi. Chociaż zmądrzał, nadal czuł, jak złość czai się pod skórą, pomimo jego opanowania i logiki. Bo tylko gniew oddzielał go od totalnej, bezrozumnej rozpaczy.

HISTORIA
Blanka uznała, że kiedyś ciekawość ją zgubi. Już sam fakt, że spotykała się z demonem, nie mógł świadczyć o jej zdrowych zmysłach, ale jednak Asmodeusz intrygował ją i przyciągał dziwną siłą swego ciepłego uśmiechu. Blanka nie była głupia - wiedziała, że pakuje się w kłopoty, ale chociaż się bała, ciekawość pchała ją w ładnie zastawioną pułapkę uczuć. I nie potrafiła sobie pomóc, choć głos rozsądku i głos świętego oburzenia, jak zacięta płyta drażniły ją swymi przestrogami. Ale ilekroć jej demoniczny obiekt zainteresowania opowiadał historię sprzed tysiącleci; historie, która dla ludzi okryta była mrokiem zapomnienia, Blanka nie mogła odwrócić się i uciec od intrygujących słów.

I NIECH SIĘ DZIEJE WOLA JEGO...
Lucyfer zastanawiał się, jakby to było nie istnieć. Pozwolić wszystkiemu zniknąć. Pewnie większość żywych istot, okrzyknęłaby go szaleńcem. Może. Ale z drugiej strony wszystkie porażki, niepowodzenie, żałość i smutek zostały by na zawsze usunięte. Skoro nikt by nie istniał, nie byłoby już zmartwień. Żadnych nieszczęśliwych istot trwających w ironii losu.
Apolyon uśmiechał się, choć nikt tego nie mógł dostrzec w mrokach lochów przysłaniających  wszystko. Niosący Światło wszak miał być tym, który pozwoli Jasności zamknąć oczy. A on będzie czekać na ten dzień, gdy Upadły Anioł zdecyduje o wszystkim.

JASNOŚĆ
- Brzmisz jak Samael - Razjel wytknął mu spokojnie, mierząc go uważnym spojrzeniem. Lucyfer zastygł w bezruchu, tknięty tym porównaniem.
- A jeśli ma racje?
- Jasność nie pozwoliłaby...
- JASNOŚĆ? - Lucyfer wrzasnął, rozjuszony. - Gdzie była Jasność, gdy Eonowie rozdzielili Jej Królestwo między siebie? Gdzie była Jasność, gdy Jaldabaot niemal pozwolił Antykreatorowi zniszczyć Ziemię? Gdzie jest Jasność, Razjelu? Teraz, gdy wystarczy jedno Jej słowo, a ukorzyłbym się. Gdzie?
Pan Tajemnic nic nie rzekł. Lucyfer odszedł bez odpowiedzi na swoje pytania.

KOLORY
Zieleń, obok złota, należała do ulubionych kolorów Asmodeusza. Złoto prezentowało sobą bogactwo i arystokratyczne
pochodzenie, wartość jego charakteru, bo w końcu był Zgniłym Chłopcem, który się cenił... jednak zieleń prezentowała coś, co pozwoliło mu przetrwać najgorsze chwile - nadzieję.

LUBA
Czarne ptactwo stało się jego symbolem. W czarnych piórach i ciemnym wzroku kryje się jego filozofia i jedyna
prawda, w jaką wierzy - wszystko należy do Śmierci. Kruk żyje z innymi krukami i tylko oni się liczą. Kruk drwi ze szczytu nieba, gdy wolnym lotem przemierza niekończące się przestrzenie, gdy wyrywa się z granic rozumu. Ale kruk też jest wierny drugiemu krukowi. I choć Baal ma wielu współbraci i nawet siostrę, nie znalazł do tej pory kruka, któremu oddałby swe serce na zawsze.

ROZMOWA O JUTRZE*
- Będą kłopoty - Pan Tajemnic mruknął niechętnie. Gabriel nie odwrócił się, tylko patrzył przez okno, na Lucyfera, samotnie przechadzającego się po murach szóstego Kręgu. Regent już od wielu dni był zaniepokojony zachowaniem Pana Zastępów. Niosący Światło coraz bardziej się od nich odsuwał. Prawie przestał przychodzić na uroczystości wyprawiane przez władców i książęta Nieba. Coraz częściej sprzeczał się z nimi, o to, jak Królestwo Jasności powinno działać.
- Cokolwiek go trapi, Razjelu - wtrącił się Rafał - wszyscy wiemy, że Lucyfer jest ostatnią osobą, która wystąpiłaby przeciw Jasności.
Michał się zaśmiał.
- Właśnie, przestań straszyć Razjel. Co by to nie było, damy sobie z tym radę. Te, regent, prawda?
- Tak - ale słowa Regenta nie brzmiały tak pewnie, jakby chciał.

TYTUŁY*
Sala była ogromna. Przy długim stole siedziała elita Królestwa, sprawujący władzę Archaniołowie, pomieszani z Eonami i książętami Niebieskimi. Naprzeciw nim stał Niosący Światło, zimnym spojrzeniem lustrując zebranych. Powietrze było przesiąknięte wzajemną niechęcią.
- Dobrze - rzekł Gabriel, bawiąc się pierścieniem na palcu. - Więc powiedz mi jeszcze, kto ma rozstrzygnąć ten spór?
- Niech Jasność to rozstrzygnie - rzekł spokojnie Lucyfer, a po sali przebiegł szmer oburzenia wśród starej arystokracji Świetlistych. - Niech Jasność zdecyduje.
- Jasność dała nam prawa, czemu uważasz, że teraz je zmieni? - rzekła Sophia Phistis, Dawczyni Talentów, a wielu z Eonów poparło ją.
- To są wasze prawa, nie Jasności! - Lucyfer uderzył pięścią w stół, z taką gwałtownością, że niektórzy zgromadzeni aż podskoczyli, zaskoczeni. - Od wieków Jasność nie wydała żadnego polecenia. Wszystko pochodzi tylko z waszych ust. To wy sami ustanowiliście prawa, które pozwalają wam stać ponad wszystkimi innymi.
- Lucyferze! - Gabriel zganił go zimnym spojrzeniem, ale ten tylko roześmiał się mu w twarz.
- Tak, Regencie? A może powinien rzec Wielki Władco Snów, Namiestniku Księżyca, Panie Zemsty, Dobrej Nowiny, czy jakiego tam obecnie używasz tytułu?
Twarz Gabriela poszarzała ze złości.
- To nie ma nic do rzeczy! - warknął Michał.
- Wręcz przeciwnie, bracie. To ma wszystko do rzeczy - Niosący Światło spojrzał na niego, z jakimś nieopisanym smutkiem w oczach. - Mieliśmy zaprowadzić porządek w Królestwie Niebieskim. Sprawić, że wszyscy będą równi. I nagle mamy samych wielkich i wspaniałych urzędników, zwierzchników, dowódców i zarządców. Tytuły. Czy to tylko się dla was liczy?
Odpowiedziała mu cisza.

NEGOCJACJE*
- Jeśli teraz stąd wyjdziesz, możesz nie wracać, słyszysz mnie? Lucyferze?!- wściekły głos Regenta odbijał się od bogato zdobionych ścian pałacu, ale Niosący Światło nie odwrócił się. Pchnął okute złotem odrzwia i wyszedł, bez słów, w nadchodzące ramiona nocy. Teraz nie było już odwrotu, wiedział o tym.
Negocjacje zostały zerwane.

[* ułożone w chronologii, dlatego pominęłam kolejność alfabetyczną]

ZAZDROŚĆ I ZAUFANIE
Spotkali się we włościach Pana Głębi.
Skromną komnatę wypełniała głośna cisza, a przez otwarte okna dobiegał wszystkich rytmiczny szum wzburzonego Morza Niepokoju.
Lucyfer niedbale siedział na swoim miejscu, zimnym spojrzeniem lustrując swoich gości. Widział wyraźne zmiany, jakie zakradły się pomiędzy poszczególnych członków koalicji. Po stronie władcy Ciemności jedyną zasadniczą odskocznią od normy był blady i milczący Asmodeusz, siedzący po jego prawicy. Na lewo zasiadał jak zawsze ponury Belial, obok niego kpiąco uśmiechnięty Azazel i uważnie obserwujący wszystko z ubocza Mefistofeles.
Na przeciw zaś działy się niepokojące podziały. Zazwyczaj siedzący na uboczu Rafał, tym razem ulokował się w samym centrum, bezpiecznie odgradzając skłóconych archaniołów od siebie. Michał, którego przystojna twarz zamieniła się w szarą maskę, nie patrzył na nikogo. Wodził wzrokiem po liniach i załomach ścian, to zatrzymywał się na powiewającej firanie. Pan Uzdrowienia ścisnął jego nadgarstek, w geście otuchy. Po drugiej stronie siedział Regent Królestwa Niebieskiego. W jego oczach buchało zniecierpliwienie, złość i wyzwanie zmieszane w jednej toni zimnych oczu. Obok Gabriela zasiadał Razjel, milcząco obserwując Mrocznych. Jego wzrok unikał z wzajemnością niespokojnego wzroku Michała. Po Panu Tajemnic następowała znacząca przerwa, a po niej dopiero stało krzesło okupowane przez Daimona. Anioł Zagłady trzymał się wyjątkowo blisko Asmodeusza, jakby ostatnie przeżycia na Ziemi mocno ich ze sobą związały.
- Wiecie, że bez zaufania koalicję szlag trafi - Lucyfer bardziej stwierdził, niż zapytał, nie marnując czasu na zbędne złośliwości, ani tym bardziej zbędne grzeczności.
- Radzimy sobie - burknął pod nosem Michał, nie kwapiąc się, by spojrzeć na swoich przyjaciół.
Wąskie usta Azazela wygięły się drwiąco.
- Właśnie widzimy.
Na kpiące słowa demona Razjel poderwał głowę i zmierzył uważnie Mrocznych.
- A jak wy sobie radzicie? - zapytał, a wszyscy jak na komendę spojrzeli na Lucyfera i siedzącego obok Asmodeusza. Obaj zwrócili się ku sobie w milczeniu. Zgniły Chłopiec uniósł równe brwi, lekko przekrzywiając głowę. Seledynowe nie upięte w mozolnych splotach włosy luźno spłynęły mu na ramiona. Lucyfer lekko się uśmiechnął.
- My nie mamy problemów, by spojrzeć na siebie bez krzywienia mord - rzekł spokojnie wyzywając Świetlistych. Gabriel zmrużył niebezpiecznie oczy, ale nie powiedział nic. Zazdrościł Lampce, że ten tak szybko wrócił do porządnych relacji z przyjacielem, nawet jeśli te musiały  ulec zmianie.

bonus[?]:
Strącili go z Nieba w czeluście Głębi. Wygnali i poniżyli, ale nie pokonali - bo nie wyrzekł się swych ideałów... stał się Wygnańcem, nie mającym swego miejsca. W Głębi drwili z niego. Z Niosącego Światło stał się Lampką, żałosną formą płomienia w Mroku. Jednak nie potrafili zabrać mu wiary. Mówią, że zmiany na lepsze, jakie zapoczątkował, to było nic. Pył przy ogromie pustyni nieprawości. Ale żaden z jego przeciwników nie umiał tego powstrzymać. Pomimo ich wściekłości, pieniędzy, wpływów - Lucyfer nadal dzierżył władzę nad Głębią. Przeszedł przez wiele klęsk, ale jest zwycięski - bo pozostał sobą.

mefisto, michael, baal, asmodeusz, apolyon, blanka, razjel, lucyfer, historie z mroków Głębi, belial, siewca wiatru/zbieracz burz, rafael, fanfiction, dżibril, daimon, anat, azazel

Previous post Next post
Up