Feb 12, 2011 23:09
kiedyś skrajności
dzisiaj jedno slowo, jeden stan... dol
lek, stres permanentny, że jestem do niczego, ze sobie nie poradze, nie mam wiary, nie mam sily, nie mam siebie, nie mam nic...
nic z tego co miałam kiedyś, miałam przez chwile, miałam miec
nic z tego o czym marzylam,chcialam marzyc,nawet nie snilam a jest,czy mogloby byc w zasiegu reki..
mam i nie mam siwaodmosci, mam i nie chce jej miec... uciekam,chowam się, dryfuje, uchylam sie i oddalam od wszystkiego co mogloby nadac sens..
tlumacze, oszukuje siebie, staram sie nie myslec, odrwacam wzrok..
nie wiem co jest, nie wiem co bedzie, wiem co bylo i czego nie chce juz..
zaczynam marzyc o nierealnosciach..
boje sie boje sie boje sie
gdzie jestem, skad jestem, po co
milion pytan, milion lez, znow
bez odpowiedzi, bez sensu, bez namyslu
nie wiem czego chce od zycia takiego przez wielkie Ż, bo marzenia sie pojawiaja, malo i realne tez, jakies bliskie,dalsze zuelnie z kosmosu... nie wiem co jest w tym zyciu najwazniejsze, co powinno byc, jaka drgoe wybrac.. czy to juz czas, na doroslosc??
na prawdziwe decyzje, moje....?
nie chce opuszczac swojej Nibylandii.. nawet jesli ubozsza, smutna i zimowa... nie chce...