Sok z żuka.

Oct 20, 2010 12:07



Wczoraj wieczorem wzięłam się za gruntowne przetrzepywanie dysku P. (partycja z filmami, żeby nie było) i odkryłam na nim dawno niewidzianego Beetle Juice. Jakże mi się ten film kiedyś podobał, szczególnie suknia Winony w kulminacyjnej scenie (która to prawdopodobnie wykluczyła z mojego życiorysu jakąkolwiek ideę white wedding na zawsze; tak zwana klątwa Burtona).

Film obudził we mnie liczne wspomnienia związane z dawno zapomnianą kulturą filmów video.

Pod koniec lat osiemdziesiątych padre zakupił odtwarzacz video marki AKAI, który był dla mnie wówczas szczytem marzeń. Nie było jeszcze profesjonalnych wypożyczalni filmów, więc procedura zdobywania kaset wyglądała następująco: pierwszą kasetę trzeba było kupić, kolejne można było zdobyć drogą wymiany. Procedura ta odbywała się na jakimś rynku, jechało się po tureckie sweterki, ruskie wiertła i filmy właśnie. Cały bajer polegał na tym, żeby „dobrze trafić”, bo na kasecie z przygodami Myszki Miki mógł się znaleźć soczysty pornol, o czym człowiek przekonywał się w trakcie oglądania filmu z uśmiechniętą dziatwą. Osobiście uwielbiałam krwawe horrory i pamiętam, jaka byłam zrozpaczona, kiedy zamiast filmu „Grób Drakuli” jakiś dobroczyńca zaserwował mi dramat rodzinny. Z kolei wspomniany powyżej „Bettle Juice” miał na kasecie tytuł „Sok z żuka”, co wywołało we mnie dość odstręczające skojarzenia.

Generalnie sporo było gimnastyki w tych czasach, ażeby do obiadu zarzucić sobie jakiś sympatyczny horror z gwałcącymi drzewami w roli epizodycznej acz istotnej*, „wymienialnie kaset miały jednakże niezaprzeczalny urok, jak zresztą cała ówczesna szara strefa.

Obecnie sytuacja jest, wbrew pozorom, bardziej skomplikowana, bo ściągając filmy z Internetu łamiemy prawo, choć praktyka ta nie opiera się na nielegalnym zakupie a (także) wymianie; gdy wymieniam się książkami z sąsiadem, to wszak nie popełniam przestępstwa?! Wielcy tego świata na niewinny „download” wymyślili jednak paragraf, co stawia wielu nas w wątpliwym świetle moralnym. Na pocieszenie można sobie powiedzieć, że przymiotnik „moralny” w tym znaczeniu ma niewiele wspólnego z kantowskim imperatywem moralnym, którym kieruję się w życiu.

Na wszelki wypadek filmów jednak nie ściągam. Za to z nostalgią myślę o kasetach wymienianych na rynku. Obecnie pewnie i na to znalazłby się paragraf.

*Ta scena z ‘Evil Dead’ należy wciąż do moich ulubionych i wybaczam Raimi, że nakręcił Spidermana.

Previous post Next post
Up