"Ґазета Виборча" про МАУП: минулорічна стаття

May 15, 2007 06:56


Doktor Lepper i hochsztapler Szczokin
Marcin Wojciechowski

2006-04-29, ostatnia aktualizacja 2006-04-30 21:47

Reklamuje się jako Uniwersytet Prezydencki. W rzeczywistości kijowska uczelnia, której honorowy doktorat dostał półtora roku temu Andrzej Lepper, to wielki humbug

Międzyregionalna Akademia Zarządzania Personelem została słusznie uznana za kuźnię kadr pomarańczowej rewolucji. Jej sztandarowe nazwiska - Juszczenko, Tymoszenko, Tarasiuk - są w taki czy inny sposób związane z tą uczelnią. Wiktor Juszczenko był swego czasu kierownikiem Katedry Nauk Społecznych. Borys Tarasiuk, obecny minister spraw zagranicznych, kierował Instytutem Psychologii. Z wykładami na MAZP występowała też Julia Tymoszenko. Dziś są oni źródłem naszej dumy - tak swoją uczelnię reklamuje jej założyciel Gieorgij Szczokin przedstawiający się jako "zasłużony działacz oświatowy z wieloletnim stażem".

Jednak w słowach Szczokina są same kłamstwa albo półprawdy. - Gdy zakładał swoją uczelnię na początku lat 90., to rzeczywiście współpracę z nią podjęło wiele znanych postaci - mówi "Gazecie" Bogumiła Berdychowska, znawczyni spraw ukraińskich. - Ale gdy po kilku latach ujawniło się antysemickie oblicze Akademii, większość z nich zrezygnowała z wielkim hukiem. Np. minister Tarasiuk, który publicznie powiedział, że nie chce mieć nic wspólnego ze Szczokinem ani z jego uczelnią. Tak samo uczynił Wiktor Juszczenko, który nigdy nie szefował żadnej katedrze, ale przez pewien czas był członkiem rady nadzorczej Akademii.

Hochsztapler czy agent?

Kulisy początków działalności biznesowej Szczokina uznawanego dziś za milionera są bardzo niejasne. Na początku lat 90. był on blisko ówczesnego prezydenta Ukrainy Leonida Krawczuka. Dzięki jego wsparciu wylansował konkurs Złota Fortuna. Polegał on na przyznawaniu medali osobom i firmom zasłużonym dla kraju.

Konkurs miał poparcie państwowej telewizji, największych gazet i bogatych sponsorów. Ale dla nikogo nie było tajemnicą, że był on fikcją, bo za przyznanie ozdobnego medalu wystarczyło słono zapłacić. Chętnych do zdobycia odznaczeń jednak nie brakowało. Szczokin twierdzi, że pieniądze zarobione na Złotej Fortunie zainwestował w uczelnię, na której dziś kształci się 50 tys. studentów.

- Jest jednak mało prawdopodobne, że same oszczędności Szczokina wystarczyły, by stworzyć największy prywatny uniwersytet w kraju - mówi Berdychowska. - Spekulowano, że środki na stworzenie Akademii mogły pochodzić z Rosji, ostatnio dominuje wersja, że dostaje ona wsparcie z krajów arabskich, co tłumaczy jej krwiożerczy antysemityzm. Gdyby źródła finansowania Akademii były jawne, tobyśmy wiedzieli, czy Szczokin jest tylko zręcznym biznesmenem-hochsztaplerem ogarniętym manią antysemityzmu, czy też po prostu agentem.

Od kilku lat jego uczelnia publikuje obsesyjnie antysemickie teksty. Jej organem jest periodyk "Personel", tygodnik "Personel-plus", nacjonalistyczna gazeta "Za wilnu Ukrainu" i tysiące broszurek. W sumie rozchodzą się one w dziesiątkach, jeśli nie setkach tysięcy egzemplarzy

- Wspólną cechą tych publikacji jest to, że wskazują one Żydów jako wrogów i eksploatatorów Ukrainy - mówi Berdychowska. Niestety, czasem wśród autorów pojawiają się znane nazwiska, jak choćby dawny dysydent Myrosław Matusewicz, w latach 70. związany i represjonowany za działalność w Ukraińskiej Grupie Helsińskiej.

Musi mieć mocne plecy

Wsparcia Akademii udzielali w ostatnich latach deputowani do Rady Najwyższej z różnych partii. Być może dlatego jej antysemickie wybryki uchodzą płazem. Wśród obrońców uczelni jest znany antykomunistyczny dysydent związany dziś z Blokiem Julii Tymoszenko Lewko Łukianenko, pojedynczy politycy Partii Socjalistycznej, której gazeta "Silski Wisti" była wielokrotnie oskarżana o propagowanie treści antysemickich.

Zarazem jednak socjalistyczny minister oświaty Stanisław Nikołajenko kilka miesięcy temu rozpoczął starania, by uczelnię pozbawić licencji. Procedurę opóźniły marcowe wybory parlamentarne oraz przeciągające się formowanie nowego rządu.

- Nikołajenko postawił sobie za punkt honoru zamknięcie Akademii albo usunięcie stamtąd Szczokina. Jeśli w nowym rządzie zachowa on fotel ministra, to sprawa Akademii powinna zostać wreszcie załatwiona - mówi nam ukraiński filozof prof. Myrosław Popowycz.

Z uczelnią byli także związani skompromitowani politycy z otoczenia poprzedniego prezydenta Leonida Kuczmy. Jednym z profesorów Akademii był b. szef MSW gen. Jurij Krawczenko oskarżany o wydanie rozkazu zabójstwa opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadzego. Krawczenko od ponad roku nie żyje.

Taki sam ciepły etat w Akademii jak on otrzymywało wielu innych urzędników wysokiej rangi wypadających akurat z łask albo odchodzących na boczny tor. Być może dzięki takim kontaktom Szczokin wciąż utrzymuje się na powierzchni mimo fatalnej opinii. - On musi mieć mocne plecy. Nie wyobrażam sobie, żeby inaczej można było tak długo tolerować jego wybryki - mówi prof. Popowycz.

Dotacje z Iranu czy Libii

Działalność Akademii szkodzi Ukrainie. Od kilku lat jest ona wymieniana w dorocznych raportach amerykańskiego Kongresu i Departamentu Stanu jako jeden z największych ośrodków propagujących nad Dnieprem antysemityzm. Amerykanie twierdzą też, że mają dowody, iż uczelnia dostaje dotacje z Iranu i Libii, co częściowo tłumaczy jej oblicze ideowe.

Działalność MAZP od lat śledzi Narodowa Rada Sowieckich Żydów w USA (NCSJ). Walczy ona z antysemityzmem w krajach b. ZSRR. W Ameryce uczelnia Szczokina jest piętnowana m.in. za to, że zaprasza na wykłady i nagrodziła doktoratem czołowego amerykańskiego rasistę i antysemitę Davida Duke'a, byłego szefa Ku Klux Klanu. To dlatego założona przez szefów MAZP partia polityczna była nazywana "ukraińskim Ku Klux Klanem".

Szef NCSJ Mark Levin, gdy powiedzieliśmy mu, że szkoła Szczokina rozszerza działania na Polskę i nagrodziła doktoratem polskiego polityka, aż jęknął z niedowierzania. - Coś najgorszego, co może się stać, to ekspansja MAZP na Polskę i inne kraje Europy Środkowej - powiedział Levin "Gazecie". - Jesteśmy naprawdę blisko, by ograniczyć działania MAZP na Ukrainie. Być może dlatego szukają przyczółków w innych krajach. Polscy politycy nie powinni mieć żadnych kontaktów z tymi ludźmi!

Na stronie internetowej Akademii można wyczytać, że założony w niej trzy lata temu Instytut Stosunków Międzynarodowych powstał dzięki "arabskim biznesmenom działającym na Ukrainie oraz arabskiej inteligencji". Waszyngton od dawna naciska na Kijów, by zrobił porządek z uczelnią mającą szemrane powiązania.

Akademia jest także na celowniku organizacji żydowskich, które szczegółowo śledzą jej działalność. Gdy miesiąc temu w piśmie "Personel" przedrukowano wystąpienie prezydenta Iranu wzywające do wymazania Izraela z mapy świata, wybuchł wielki skandal dyplomatyczny. Ukraiński ambasador w Izraelu został wezwany na rozmowę do tamtejszego MSZ.

- Mam nadzieję, że sprawa Akademii zostanie w końcu rozwiązana, bo szkodzi ona wizerunkowi naszego kraju. Utrwala stereotypy, że Ukraina toleruje antysemityzm - mówi "Gazecie" kijowski działacz żydowski Leonid Finberg.

Przeciwników do sądu

Kilka lat temu 250 ukraińskich intelektualistów napisało list otwarty potępiający działalność Akademii oraz wzywający państwo, by ukróciło jej wybryki. Szczokin się nim nie przejął, ale oskarżył pięciu głównych sygnatariuszy listu o zniesławienie. Proces wciąż trwa, a Akademia działa w najlepsze.

- Ten list powstawał w moim gabinecie. Wyrok będzie miernikiem, czy Ukraina umie powiedzieć "nie" antysemityzmowi - mówi prof. Popowycz, jeden z oskarżonych przez Akademię o zniesławienie.

Technika pozywania do sądu krytyków jest zresztą stosowana od dawna przez uczelnię. Gdy ministerstwo oświaty zaczęło starania o odebranie jej licencji, m.in. za propagowanie antysemityzmu, studenci zaczęli masowo pozywać o zniesławienie ministra i urzędników resortu. Na stronie internetowej uczelni ministra Nikołajenkę oskarżono, że "bierze on udział w masońskim spisku przeciwko uczelni".

Podobnie było pod koniec kwietnia, gdy szef kijowskiego tygodnika "Stolicznyje Nowosti" Władimir Kacman ujawnił, że dostał list z pogróżkami za krytyczne publikacje o uczelni. Nieznany nadawca groził mu pobiciem, a jeśli pojawią się kolejne publikacje, to nawet śmiercią.

Kacman poinformował o liście prokuraturę a ta chciała przesłuchać Gieorgija Szczokina, właściciela MAZP, w charakterze świadka. "Uważamy, że to polityczna prowokacja, psychologiczny terror, represje skorumpowanych grup wokół władzy. Nie chodzi o pana Szczokina, ale o demokrację na Ukrainie i jej wizerunek w świecie. Prosimy wziąć sprawę pod kontrolę i obronić naszą Akademię" - napisały władze uczelni w liście do prokuratora wyższej instancji i MSW.

Gazeta.pl

Bonus-track: Wikipedia on MAUP

texts, maup, links

Previous post Next post
Up