Droga
upupa_epops!
Dołączyłaś do zacnego grona dwudziestoczterolatek. Gratulujemy!
Życzę Ci (na teraz) szybkiego i udanego końca sesji. Wspaniałych wakacji
Udanej obrony, dalszego zachwytu anglistyką.
Żeby ludzie kochali się nie tylko dlatego, że dobrze gotujesz, ale też żebyś gotowała jeszcze lepiej i więcej na barłogach
Żebyś dojechała na barłóg u Pelle, choć na chwilę.
Żebyś dalej mogła rozwijać tematy feministyczne na zajęciach i poza nimi.
Zdjęcia bana na kupowanie książek.
Dużo ciekawych dyskusji.
Żeby Walia była zawsze blisko.
I żeby seksowni archiwiści rządzili światem, a Ty jako pierwsza z nich.
W związku z powyższym mam dla ciebie mały prezent:
Tytuł: Kuriozum
Fandom: The Vampire Diaries.
Słowa: 1 488 (ile?)
Spojlery: hym… nie wiem dokąd, powiedzmy połowa drugiego sezonu
Beta:
le_mru (dzięki!)
Ostrzeżenia: Ja!piszę, dużo, szybko, w dodatku slash, pseudoDALARIC (CO MI JEST?).
Fik wykorzystuje pomysły z romansu alkoholowego
mlekopijca i
le_mru (linki do tekstów można znaleźć
tutaj) Wykorzystano za zgodą (Dziękuję!).
Alaric był porządnym facetem. Uważał, że ludzi w związku powinno coś łączyć. Docelowo miłość, małżeństwo i rodzina. Nie żeby przeszkadzały mu (okazjonalne) przygody na jedną noc. Jednak uważał, że coś (zwykle zostawał przy tym zaimku, bo inaczej zaraz włączały mu się wątpliwości definicyjne) na dłużej nie powinno opierać się tylko na seksie.
Dlatego „coś” z Damonem stanowiło pewien problem. Alaric usiłował nawet stworzyć specjalny słoik, gdzie w ramach pokuty wrzucał ćwierćdolarówkę, gdy poczuł, że przedmiotowe traktowanie innej „istoty ludzkiej” (kolejne problemy definicyjne) przekroczyło pewne granice. Niewiele to dało. Potem podwyższył stawkę (czterokrotnie), jednakże nie dało to żadnych efektów - miał za dużo problemów z określeniem, kiedy był sprawcą, a kiedy ofiarą.
Problem obyczajowy nie byłby może takim problemem, w końcu wielu ludzi zmieniało swoje nastawienie do seksualności. Co prawda zwykle czynili to w szkole średniej czy college’u, ale to przesunięcie czasowe można było zrzucić na wczesne małżeństwo.
Tyle że samego małżeństwa pominąć się nie dało. Z resztą Alaric nie chciałby tego. To prawda, ze zamknął ten rozdział swojego życia, ale go nie spalił. Przez kilkadziesiąt stron naprawdę był to kawałek dobrej prozy. Jego żona mogła rzeczywiście okazać się fanatyczką, która przedłożyła pracę i jakieś fantastyczne (wówczas) mrzonki nad swoje człowieczeństwo, ich wspólne życie i przyszłość. Mówiąc krótko, olała go, nie mając nawet odwagi mu o tym powiedzieć (jak się okazało nie była to jedyna rzecz, o której nie wspomniała). Zwykle w takich okolicznościach rzucenie się w wir przygodnego seksu spotkałoby się ze społecznym (i może też jego własnym) przyzwoleniem. Kto wie, XXI wiek mógłby nawet wybaczyć homoseksualizm. Jednakże sypianie z zabójcą własnej żony, jaka by ona nie była, nie mieściło się w żadnych znanych mu standardach moralnych (dla bezpieczeństwa lepiej bezpieczniej zawęzić: współczesnych).
Na dodatek istniała niejasna sytuacja z Jenną. Sam nie wiedział co z tym zrobić.
Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze okazjonalne potyczki z psychopatyczną byłą Damona i praca w szkole. Z młodzieżą.
Krótko mówiąc, Alaric Saltzman żył w stresie.
Czasem myślał nawet o wyplątaniu się przynajmniej z tego układu z Damonem, ale ostatecznie jego silna wola zawsze przegrywała z butelką whisky i młodym (chociaż niekoniecznie - w to wolał się nawet nie zagłębiać) wampirzym ciałem w jego salonie (czasem myślał, że za takie numery powinien podbierać jednodolarówki z słoika).
Niemniej niepokój spowodowany zaistniałą sytuacją nie znikał. Sytuacja też nie miała zamiaru się rozwiązać, więc dla spokoju ducha Alaric postanowił ją wykorzystać w jakimś zbożnym celu. Myśl, że ma pod ręką naocznych świadków ostatnich 150 lat historii najnowszej Stanów Zjednoczonych (prawie całej historii tego kraju) była pierwszą, jaka przyszła mu do głowy, kiedy dowiedział się, ile Salvatore’owie mają lat. Drugą było: jak nakłonić Damona do zwierzeń. Gdyby pomyślał logicznie, zapewne od razu wybrałby Stefana, który po latach kronikarskiej praktyki pewnie nawet po pijaku potrafiłby składnie opisać minioną rzeczywistość. Starszemu z braci nie tylko brakowało tej umiejętności na trzeźwo, ale i samych trzeźwych momentów. Badaczowi natomiast brakowało odpowiedniego dystansu do źródła. Co więcej dystans ten często w bardzo gwałtowny sposób się zmniejszał, czemu początkowo Alaric usiłował zaradzić, ale potem przestał, gdyż przyjęta metodologia okazała się nieadekwatna, a nie miał pomysłu na nową. (Lubił tak myśleć, choć tak naprawdę zdawał sobie sprawę, że nie chce jej znaleźć. W dodatku przebywanie z Damonem w jakiś nielogiczny sposób uwalniało go od stresu).
Niemniej jednak udało mu się wyciągnąć z Damona kilka ciekawych (i podejrzanych historycznie) faktów. Z opisów Salvatore’a wynikałoby, że Mystic Falls w 1864 roku stanowiło jakieś kuriozum. Minęły trzy lata wyniszczającej wojny, taktyka spalonej ziemi w pełni, Shermann zdobył Atlantę i maszerował ku morzu. Konfederacja przegrywała, więc południowe mięso armatnie w cenie. A Mystic Falls, małe miasteczko w Virginii, pełne młodych, zdolnych do noszenia broni mężczyzn, bawiących damy na wystawnych balach.
Jeszcze dziwniejsze było zwolnienie jednego z owych młodych, zdrowych mężczyzn z armii konfederacji z uwagi na jego przekonania. O ile dobrze pamiętał, Stany Zjednoczone miały z tym problem jeszcze w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku i to w związku z wojną prowadzoną poza granicami kraju.
Kiedyś nawet zapytał Damona, czy nikt się o niego nie upominał.
― Katherine się tym zajęła ― odpowiedział mu z wystudiowaną niedbałością, nie podnosząc wzroku znad książki.
Alaric nie był w stanie ocenić, czy była to prawda, czy Damon jedynie starał się uniknąć niewygodnego tematu. Obie hipotezy były prawdopodobne, ale miały istotne wady. Pierwsza wymagałaby zbadania, czy Damon i Katherine spotkali się przed jego zwolnieniem, druga zakładała, że Damon (ten współczesny) wstydził się dezercji sprzed 150 lat i to tak bardzo, że nawet nie chciałby udawać, że ma to wszystko gdzieś. Niemniej jednak, uznając temat za drażliwy (i psujący kontakty interpersonalne), Alaric postanowił go ponownie nie poruszać. Poczuł się przy tym niegodny miana historyka, ale kolejna pijana noc sprawiła, że stało mu się to obojętne.
Na chwilę. Następnego ranka powrócił kac moralny i mocne postanowienia poprawy (przynajmniej w aspekcie zawodowym). W dodatku owe niezgodności z powszechnie znanymi faktami nie dawały mu spokoju. Właściwie nie wiedział, dlaczego tak bardzo go to irytuje (a może stresuje?). Uznał jednak, że jedynie gruntowne, historyczne przebadanie sprawy pozwoli mu zaznać odrobiny spokoju (i oddać się w pełni przyjemniejszym aspektom jego znajomości z Damonem). Stefan nie wiedział nic o tym, jak jego brat wydostał się z wojska. Wtedy cieszył się z jego powrotu, potem wolał nie pytać. Potwierdził natomiast świadectwo dotyczące zadziwiająco dużej ilości mężczyzn w Mystic Falls z 1864 roku. Nie widział w tym jednak nic dziwnego.
Jako że świadkowie naoczni nie okazali się być pomocni (cóż za zawód, mieli być przecież jego głównym atutem), Alaric musiał się zwrócić do tradycyjnie najbardziej poważanych - być może nie bez powodu - narzędzi historyka, czyli źródeł pisanych. Przewertował zasoby własne, biblioteki Mystic Falls i internetowych czytelni największych uniwersytetów. Rozwikłanie tej zagadki stało się jego małą obsesją, która zdawała się mieć zły wpływ na jego zdrowie. Czuł się coraz bardziej zmęczony i zestresowany . Im bardziej o tym myślał, tym bardziej wszystko (od Mystic Falls przez wampiry i wilkołaki, a na jego poszukiwaniach skończywszy) wydawało mu się idiotyczne i nierealne. Chodził do pracy, gdzie czuł się nie na miejscu i nic mu nie wychodziło. Nie pamiętał, co zadał uczniom ani o czym miała być następna lekcja. Kreda łamała się o tablicę, książki wypadały mu z rąk na korytarzu. Właściwie czekał tylko, aż zapomni ubrać spodni do pracy.
Nawet Damon zaczął go irytować (no dobra, to akurat nie było takie dziwne, po prostu irytował go bardziej niż zwykle, choć nadal miał inne zalety). Czuł straszne napięcie, jakby usiłował chwycić jakiś przedmiot, dotykał go koniuszkami palców, ale nie był w stanie go chwycić. Powoli stawało się to nie do zniesienia. Podświadomość podpowiadała mu, że wszystkie dane ma przed sobą, nie potrafił jednak wyciągnąć odpowiedniego wniosku.
W końcu pewnego wieczoru zamknął się w mieszkaniu z irracjonalnym przekonaniem, że tej nocy uda mu się rozwikłać zagadkę. Miał zamiar gapić się na dokumenty, dopóki do niego nie przemówią. Uznał jednak, że posortowanym papierom będzie łatwiej mówić. Usiadł na podłodze (tylko tam była odpowiednia ilość miejsca) i przeglądając każdy papier odkładał go na odpowiednią kupkę (przyczyny: polityka, przyczyny: gospodarka, przyczyny: społeczeństwo i tak dalej).
Po dwóch godzinach wziął do ręki wydruk jakiegoś skanu z wolnych zasobów internetowych Uniwersytetu Kalifornijskiego (obecnie coraz częściej udostępniały one w ten sposób swoje najstarsze zbiory). Okazał się on pochodzić z 1864 roku i być wojskowym dokumentem nakazującym wszystkim zdolnym do noszenia broni mężczyznom urodzonym w roku pańskim 1847 zgłoszenie się do najbliższego oddziału wojskowego w celu odbycia służby w siłach Konfederacji.
Kolejny dokument potwierdzający jego wątpliwości. W1864 Konfederacja musiała się posiłkować siedemnastoletnimi chłopcami. Zastanawiał się, czy odłożyć papier na kupkę „przebieg: wojskowość” czy „przebieg: społeczeństwo”, kiedy jakaś klapka zaskoczyła w jego głowie. Siedemnaści lat. Czyli tyle, ile ma Stefan. Tzn. tyle ile miał, kiedy umarł i kiedy spotkał Katherine…
Poczuł się tak, jakby cały stres, który nękał do ostatnimi czasy skumulował się tu i teraz. Na karku pojawiły się zimne krople potu. Zaczął ciężko oddychać. Nie rozumiał, co się dzieje, ale usilnie wracał do trzymanego w ręku dokumentu.
Jednak zanim sformułował ostateczny wniosek, wszystko się skończyło.
Ogarnęło go to dziwne uczucie, coś pomiędzy „uff, to tylko sen, na szczęście”, „cholera jakie to było realne i durne”, „Boże, ale mi serce wali” i „jak mogłem się nie zorientować wcześniej?”. Mieszanka, jaka pojawiała się zawsze po tym, jak obudził się z wyjątkowo głupiego snu. Nienawidził jej i uwielbiał zarazem.
Oddech się uspokoił. Świadomość powoli opanowywała jego mózg, choć nadal nie było za późno, aby obrócić się na drugi bok i szybko zasnąć ponownie. W końcu jutro do pracy.
Przewrócił się w lekko wilgotnej pościeli. Blask monitora poraził rozespane oczy. Usłyszał charakterystyczny dźwięk palców uderzających o klawiaturę. Isobel właśnie zaczęła pisać swój doktorat. W przeciwieństwie do niego lubiła pracować w nocy.
Skończyła zdanie i obróciła się do niego.
― Obudziłam cię?
― Nie. Miałem tylko wyjątkowo głupi sen ― odparł, mrużąc oczy i kręcąc zesztywniałym karkiem.
― Co czym?
― O wampirach w wojnie secesyjnej.
― I co było w nim takiego głupiego? - zapytała z przekornym uśmiechem, siadając na łóżku.
― Fakty historyczne się nie zgadzały.