Teraz nie wiem jak jest, chyba dobrze. Ilość nauki mnie przeraża, ale cóż, chciało się studiów inżynierskich to się ma.
Moje biurko opanowała wesoła gromadka radosnej menażerii.
Jedna mysza biega w kołowrotku, druga buszuje w misce z żarciem. Chomik śpi zakopany w trocinach. Modliszka wcina karaczana. Karaczany wcinają selera i jabłko, a ja mam nadzieję że nie rozbiegną mi się po pokoju...
Cóż, miałam wziąć tylko na tymczas chomika. Mojego T. zmolestowałam żeby mi przemycił chomika z wydziału do akademika. Niestety, pech chciał że T. przyuważył myszy. A że to zwierzęta stadne, nie pozwoliłam mu zabrać jednej, w ten sposób wychowujemy sobie dwie myszy.
Potwór, modliszką będący przyjechał do mnie z giełdy z Czech. nie żeby był jakiś trudno dostępny, Hierodule są popularne. Ale że znajoma była tamże, to Potwór trafił w moje ręce. Wczoraj przeszedł wylinkę, co przeżywałyśmy ze współlokatorką niesamowicie.
I Kasia jest niesamowita, mało kto by znosił moją menażerię, nawet jeśli myszy mieszkają u mnie jedynie w łikendy, kiedy T. jeździ do domu;)
Reszta menażerii też się sesji fotograficznych doczeka;p
(Mi się jeszcze pająk marzy, ale tego już Kasia nie zniesie;)