moi goes Shanghai

Sep 24, 2009 09:17

Byłam dziś wieczorem na jakiejś aiesecowej konferencji opowiadać nowym/przyszłym aiesecerom o moich doświadczeniach jako praktykantki i o różnicach kulturowych. Poszło mi chyba mocno dobrze, co dziwne, bo zdecydowanie przemawianie do tłumów mi nie wychodzi. Nawet wygłoszenie referatu dla 10 osobowej grupy to problem (a może to wina tego, że referat jest pisany na wieczór przed i słabo przygotowany). Zdecydowanie jestem osobą do dialogu nie monologu. Byłam zupełnie nie przygotowana, prezentacje w ppt zrobiłam już na miejscu w 20 minut i gadałam co mi ślina na język przyniosła. I dobrze było. A przy okazji poznałam trochę ludzi, rozejrzałam się po kampusie (całkiem fajny był ten budynek) i zostałam nakarmiona.
Ale i tak głównym mym celem tamtejszej bytności był zakup samolotowych biletów (sama uczynić tego nie mogłam, potrzebny był mi Chińczyk). Jak już się otrząsnęłam po szoku porażki z biletami kolejowymi, zdecydowałam, że mimo wszystko nie mogę zmarnować moich jedynych być może tu wakacji i jednak jechać muszę. Rozejrzałam się za betami lotniczymi i ceny były do przyjęcia. Z podatkami i wszystkim zapłaciłam 1190 RMB w obie strony (ok. 510zł), choć dodatkowo trzeba doliczyć prawie 100 RMB na dojazdy do i z lotniska. Tylko godziny lotów mam nieciekawe.
(Jak później się zresztą okaże, jakby śledzić ceny pilniej i kupić odpowiedniego dnia, to mogłabym się zmieścić w 1050 RMB i mieć do tego lepsze godziny lotów, ale to zawsze ryzyko, bo nie wiadomo, czy ceny nie pójdą jednak w górę. No i jak się ma większą dowolność terminów to można naprawdę spoko trafić, choć nie ma takich promocji na tanie linie lotnicze w Europie)
Previous post Next post
Up