Dzisiaj w labie kolega zastanawiał się czy coś mu nie wyrosło na KAcu (czyt. octan potasu), a koleżanka doprowadzała
pHa (czyt. peHa).
To ponownie skłoniło mnie do
rozważań nad slangiem biologicznym.
Przypomniał mi się moment kiedy zrozumiałam, że jestem prawdziwym biologiem. To było tak:
Kolega po obronie doktoratu na prezent dostał (niby) książkę - ANDRZEJ KAC "DO DNA". To był oczywiście żart - książka była tak naprawdę pudełkiem na flaszkę, ale ja przeczytałam KAc do DNA. I pomyślałam - Dlaczego nie, ale ja to wolę używać NH4Ac (czyt. octan amonu - używa się przy izolacji DNA do strącania białek, ale może być też inna sól np. NaAc - octan sodu lub właśnie potasu). Nawet butelka w środku nie wytrąciła mnie z tego toku myślenia, gdyż na dalszym etapie do strącania DNA używa się czystego spirytusu.
Dopiero jak jeszcze raz przeczytałam Andrzej załapałam o co naprawdę chodzi. Do dna. Kac. Wódka. Może niekoniecznie w tej kolejności :P.
Morał: Preferowane znaczenie słów zależy od stanu umysłu.