Dir.

Jun 25, 2009 23:25

No, to mam teraz motywację żeby napisać.
(Dobra, wale polskie znaki, nienawidze pisac na Macu)

Wiec eskapada Wielun-Czestochowa-Warszawa-Lodz-Wielun pt. "Pestuch, Mika i Arasoi jada na Dira" zakonczona sukcesem.
Generalnie to bylo swietnie. Bardzo.

Po kolei.

Dzien przed przyszla Gorzo i razem z Arasojem spaly u mnie. Mialysmy zrobic Arasojowi koszulke, ale nie zdazylysmy. Zrobilysmy sobie sesje z biletami ktore wsadzalysmy w rozne dziwne miejsca, zeby miec co wrzucic na n-k, lolz. A Gorzo emowala, ze nie moze jechac D:

Budzik o 5, chociaz dziewczyny zwlekly mnie juz o 4.30 (po 3h snu) zebym poszla juz sie myc, potem pakowanie i sprawdzanie czy czegos nie zapomnialysmy. Mika przyszla, tata odwiozl nas na dworzec, Gorzo poszla do domu a my pojechalysmy. Mika zamulala, Arasoi wypila Tigera i nabijajac sie z mojej bylej katechetki ktora siadla przed nami jakos dotarlysmy do Czewy. Stamtad niedaleko do dworca PKP. Kupilysmy bilety, doczlapalysmy na odpowiedni peron i czekamy na katowicka ekipe. Obok nas stoi parka w glanach, po chwili ciszy "wy tez na Dega?" my: "mhm". Poznalismy sie, Mits zadzwonila, w koncu katowice przydreptaly i nasze koleczko powiekszylo sie o dwadziescia pare osob. Niezle... Potem zajelismy caly wagon, w przedziale siadlysmy z Mits, Ryo i trzema innymi sympatycznymi laskami, gadalysmy, ja przyszywalam naszywke, lalysmy sie juz z nie pamietam czego. Na dworcu centralnym oddzielilysmy sie od grupy, wsiadlysmy w metro i pojechalysmy na Imielin. Tam dotarla do nas Ania z sympatyczna pania Ania, ktore zabraly nas na miejsce nocleg na ursynowskim dziewiatym pietrze. Zostawilysmy bibeloty i wskoczylysmy z powrotem do metra, wysiadlysmy na Polu Mokotowskim, zapytalysmy pana ktoredy do Stodoly. Pan pokazal kierunek i spytal jeszcze tylko, 'co tam sie dzieje? xD' wytlumaczylysmy i poszlysmy. Pod klubem juz sporo ludzi. Staralysmy sie sprzedac paulinowy bilet, ale chetnych nie bylo... Poszlysmy do lazienki na jakas uczelnie czy cos? A tam visualowe laski sie pindza. No piekny widok, naprawde... Nasza nowa slynna sentencja "kocham Kaoru, to moj ulubiony lider Dir en grey" lolz. Stanelam sobie gdzies, dziewczyny podsluchiwaly probe. W koncu zaczelo sie wokol mnie robic tloczno... 2h przed otwarciem bram stalam z twarza zwrocona do nieba lapiac tlen i modlac sie o najmniejszy chocby deszcz czy podmuch wiatru. Ale dotrwalam, weszlam. Gosciowa zaczela przeszukiwac mi plecak. Musialam zostawic pod drzwiami miczuniowa wode. Lol... I czepiala sie mojego lancucha przy plecaku, ktory i tak zostawialam w szatni... Weszlam na sale, tam juz jakies pare rzedow ludzi pod scena. Sama hala calkiem fajna, pierwszy raz bylam na takiej - wczesniej tylko na wiekszej (Spodek) albo mniejzszej (Blue Note)... Szukalam wzrokiem Arasoja i Miki, ale ich nie znalazlam. Znalazlam za to Mits, ktora podczas koncertu i tak zgubilam. Zdziwil mnie brak drugiej perkusji, tylko kolos Shina na wierzchu... Oho, supportu nie ma jednak...? I nie bylo. Pare lasek zemdlalo jeszcze nim koncert sie zaczal, ochroniarze podawali wode, a fotograf przy okazji robil nam zdjecia. Goscie ze staffu wychodzili jeszcze pare razy posprawdzac wszystko, przyniesli wode dla chlopakow i popuszczali troche dymu. W koncu muzyka sie urwala, zaczal leciec Sa bir. Szal cial, ludzie oszaleli, zaczeli klaskac i krzyczec troche nie do rytmu, no ale pominmy to. Z dymu wylonila sie sylwetka z 30 cm w pasie, czyli Shin, przeszedl przodem, pomachal i wlazl za swoj sprzet, za nim reszta - Die-oh-cudowny-Die w rozpietej koszuli i napalonym spojrzeniem, najlepszy na swiecie wiesniak i farmer Toshiya w bialym podkoszulku, jakichstam dzinsowych rybaczkach i zajebistych czerwonych wysokich skarpetach. Oczywiscie z powiewajaca POLOWA wlosow, opaska i stalym wyrazem twarzy pt: ">3". Za nim Kaoru, pod ktorym staralam sie ustawic, ktory wygladal no... jak Kaoru. Jak przystalo na lidera. Po prostu hardkor mu z twarzy bije. Na koncu Kyo (nie w dresie :<) w bialym T-shircie, dzinsach i oficerkach. Z puszystym kurczaczkiem na glowie. Generalnie prezentowali sie bardzo dobrze. Nie moglam sie napatrzec na Kyo. Zmienil sie czy jak? Toshiya kical jak zawsze po scenie, wiecznie cos od nas chcial, machal lapami jak tylko mogl. Kaoru dosyc statyczny, kiwal glowa z ta mina... no wiecie jaka! no tak szczene wywala do przodu jakby mowil 'kurwa no jestem taki zajebisty ze ja pierdole'. Ew. rozkraczal bardziej nogi i robil z Totem headbanging, na Finalu w ogole uwolnil orke i sie rozdziczal ze ja nie moge. Na youtube widac jak sie zaczal rzucac. Przez chwile. Die z wymalowanym na twarzy seksem po prostu prezyl sie i wyginal i rzucal spojrzenia, podnosil gitare, a laski mdlaly. I jak zawsze wietrzyk podwiewal mu wlosy, dzieki czemu widac bylo jego twarz. Nie zbrzydl jednak tak bardzo jak to bylo widac na zdjeciu. Kyo po jakims czasie rozebral sie z koszulki, a puszysty kurczaczek zamienil sie w mokrego kurczaczka. A Shina malo bylo widac, ale obserwowalam go przy Reiketsu. Napierdalal, nie mozna zaprzeczyc. Normalnie pralka.
Setlista bardzo mi pasowala, nie kojarzylam moze ze trzech piosenek z Uroborosa. Przy Audience Killer Loop wydalam z siebie glosne "O KURWA". Ludzie sie na mnie glupio spojrzeli, a ja 'eee, nic nic...' Przy Grief oczywiscie mnie zerwalo, troche bylam zdziwiona ze ludzie nie krzycza wszystkich charakterystycznych momentow w piosenkach, takich jak wszystkie Griefowe fucki i tym podobne. Ale Glass Skin im ladnie poszedl, nie ma co. Swietnie skakalo sie na Stuck man i Grief, na Finalu zreszta tez. Caly encore stalam z telefonem w rece, ale za to Gorzo mogla sobie za darmo posluchac na zywo Dira w domu... lol. Na koncu kostki przelatywaly mi kolo glowy... Poszlysmy, postalysmy pod brama, popatrzylysmy przez okno od piwnicy jak Die z kiteczka wcina kanapke i robi 'om nom nom'. Toshiya pokazal nam \m/, a laski przy tasmie piszczaly jak durne za kazdym razem jak ktorys przeszedl kolo okna. Widzialysmy wychodzacego Shina i Tota, potem sobie poszlysmy. Jak bylysmy na skrzyzowaniu widzialysmy ich odjezdzajacy autobus.
Potem byla glupia sytuacja, w koncu okolo 0:55 wsiadlysmy w autobus i pojechalysmy na gape na Ursynow. Kupilysmy w sklepie ser w ziolach i chipsy, a Arasojowi jakis zul proponowal gre w filmach porno xd lolz. Dziewczyny mowily ze bylo strasznie, a mnie jakos ta Warszawa noca zbyt nie przerazila. Poszlysmy spac kolo 3.00, obudzilam sie kolo 8:30. Nie chcialo nam sie isc na pociag o 9:20 i stwierdzilysmy ze pojedziemy o 11:20. Pojechalysmy metrem z Anka, jakies foty pod Palacem Kultury... Ofc nie zdazylysmy kupic biletow. 45 minut w kolejce... Bilety dostalam o 11:18. Z laskami poszlysmy do Maca, obzarlysmy sie, polazilysmy, w koncu poszlysmy na peron i wsiadlysmy w luks ciapong do Lodzi. Na Fabrycznym zwiedzilysmy WC i smietniki, wsiadlysmy w autobus i we trojke zajelysmy 7 siedzen. Ale nikt sie nie czepial. Wygodnie mi sie spalo na spiworze. Wrocilysmy i oto jestem.

Sama eskapada byla fajna, koncertem nie zajaralam sie nawet w tym zajebistym tlumie tuz przed otwarciem bram ani jak wchodzili na scene, czulam sie jakbym widziala ich piecsetny raz... Przez wiekszosc koncertu po prostu stalam z bananem na ryju i indzojowalam sie tym jak fajnie graja, skakalam i trzepalam glowa. To byl po prostu bardzo dobry koncert. I jak kiedys jeszcze powiem ze nie lubie Dega, to pierdolnijcie mnie w leb XD Jednak Dir to Dir. Napierdalaja.

dir en grey, dir en grey in poland

Previous post Next post
Up