|Tytuł| :"Definicja szczęścia" (cz. 21. 5/ ?)
|Autor| : Kea
|E-mail| : nanou@o2.pl
|Typ| : original person slash
|Ostrzeżenie| : silliness in conversations ^^
|Od autora| : yes, I DO think condoms are hot :p and - yes, next chapter is the smexing one.. well, kind of :D
|Beta| : 'gościnnie'
sagalilith Poprzednie części * * * *
~Condoms~
Wieczór minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Wzmocniona winem gra w karty, wprowadziła ich w tak szampańskie nastroje, iż co rusz musieli się nawzajem uspokajać, by nie pobudzić sąsiadów.
Starsi państwo Orlen, byli doskonałym towarzystwem i nawet, gdy o wpół do pierwszej w nocy, Kasia zasnęła w fotelu, wciąż jeszcze z pozostałą trójką siedzieli, rozbawiając opowieściami z życia rodziny i dziecięcych lat Patryka i Matyldy.
Gadżet mógłby ich słuchać bez końca. Jego chłopak, umierający chwilami ze wstydu, nie był aż tak do tego chętny - choć i tak, bawił się doskonale.
Zajęci grą dziadkowie, nie zauważali czułych spojrzeń, jakie sobie z Gadżetem rzucali. Nie zauważali przelotnych dotyków, pełnym miłości uśmiechów i dyskretnych pieszczot. Nie zauważali.. no, dobrze - może i zauważali, ale że Patryk o tym nie wiedział, błoga nieświadomość pozwalała mu cieszyć się z tych słodkich oznak afekcji, całym sercem.
Godzinę po północy, Andrzejowi również zaczęły się kleić oczy, więc z głupawym, po wypitym winie, uśmiechem, przerzucił sobie Kasię przez ramię (budzenie jej, mijało się z celem) i życząc im dobrej nocy, udał się, chwiejnym nieco krokiem do pokoju.
Niedługo po tym - dziadkowie poszli w jego ślady, zamykając się, w swojej, rzecz jasna, sypialni.
Patryk i Gadżet zostali sami.
Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, wsłuchując w zwyczajowe odgłosy domu, które po kliku minutach, przerodziły się w spokojną, senną ciszę.
- Idziemy spać? - Gadżet zebrał karty, pomagając Patrykowi odstawić do kuchni, kieliszki i puste butelki po winie.
Młody Orlen skinął bez przekonania głową. Nie był zmęczony - wieczorna drzemka zaspokoiła na jakiś czas potrzebę snu - a że nie pił wina, nie mógł nawet liczyć, że zwali go ono z nóg.
Widząc jego niepewną minę, Gadżet, będąc w podobnym stanie rozbudzenia, chwycił go za rękę, prowadząc w stronę sypialni.
- Chodź - westchnął cicho, cmokając go w czubek głowy - Jest środek nocy.. i tak nie mamy nic innego do roboty..
Patryk wzruszył ramionami.
- Wiem. Pomęczymy się trochę w łóżku i kiedyś może zaśniemy..
- 'Pomęczymy się'? - spojrzał na niego z ukosa, otwierając drzwi do pokoju - Tak to się teraz nazywa?
Patryk zarechotał.
- Chodziło mi o to, że nie chce mi się w ogóle spać, słoneczko. Masz jedno-torowy umysł..
- Wiem. Tak wiele nas łączy.. - zakpił, przesadnie rozmarzonym głosem.
Uśmiechnęli się do siebie złośliwie, rozbierając szybko do spodenek i ścieląc niedbale łóżko.
Patryk, jako pierwszy wślizgnął się do łazienki. Wziął krótki prysznic i szorował właśnie zęby przed lustrem, gdy w drzwiach pojawiła się głowa Gadżeta.
- Mogę? - spytał cicho.
- 'sne, chdź - pochylił się nad umywalką, płucząc usta wodą.
Gadżet podszedł do niego wolnym krokiem i objął od tyłu w pasie, cierpliwie czekając, aż skończy toaletę.
Nucąc cicho pod nosem, omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie i jego wzrok zatrzymał się na otwartej szafce i stojącym na jednej z półek, niskim kuflu z etykietką 'Żywiec', w którym pływała stara sztuczna szczęka, starszego pana Orlena.
- Małe spotkanie przy piwie, heh? - zagadnął swego chłopaka, kiwając głową w stronę nieruchomych zębów.
Patryk wybuchnął, opryskując lustro wodą. Starł ją szybko ręką i starając się uspokoić, wyłowił w nim spojrzenie swojego chłopaka.
Gadżet uśmiechnął się do niego łagodnie i nie spuszczając wzroku, pocałował delikatnie w szyję.
Patryk westchnął, a potem jęknął, gdy ciepłe wargi, zaczęły sunąć wzdłuż jego ramienia, znacząc rozgrzaną po kąpieli skórę, krótkimi całusami.
- Mmm - odłożył szczoteczkę i przecierając twarz puszystym ręcznikiem, przykrył obejmujące go dłonie swoimi, odchylając głowę do tyłu - Gadżet.. - wymruczał, mrużąc z przyjemności oczy.
Gadżet uśmiechnął się ciepło i pozwalając swoim wargom powędrować w górę, wyswobodził jedną z rąk i chwycił go pod brodę, tak obracając, by mogli się pocałować.
Atmosfera w łazience jakby zgęstniała, gdy ich wilgotne języki, zaczęły się o siebie ocierać, z tą samą, jak wtedy, na łóżku, czułą opieszałością.
Dłoń, która obejmowała Patryk w pasie, przesunęła się nieco w dół i jasnowłosy chłopak odchylił gumkę szarych bokserek, pieszcząc jego podbrzusze.
- Gadżet.. - kolejny cichy jęk.
- Hm? - przygryzł figlarnie jego w dolną wargę.
- Nie tutaj..
- A gdzie? Niżej? - palce musnęły twardniejący trzon.
Patryk roześmiał się, wbrew podnieceniu.
- Nie 'tutaj' - zrobił nieokreślony ruch dłonią - Nie w tym miejscu. Chcę.. chcę być z Tobą gdzieś, gdzie możemy być tylko we dwójkę.. - zapragnął tego nagle, tak bardzo bardzo mocno.
Gadżet uśmiechnął się do jego ust.
- Ja z Tobą też, ale.. gdzie? Nie mamy raczej zbyt dużego wyboru..
Patryk zamyślił się na chwilę.
- Mamy - powiedział w końcu, a jego oczy rozbłysły.
- Taak?
- Tak! Mamy samochód - który jeden z pracowników Volkswagena, podprowadził tego dnia rano, pod dom państwa Orlenów.
Gadżet zmarszczył brwi.
- Chcesz to robić w samochodzie? Tu, na parkingu?
Kolejny chichot.
- Nie, misiaczku. Mamy samochód.. i możemy nim jechać, gdzie tylko zapragniemy.
Jasnowłosy chłopak przestał go nagle obłapywać.
- Mówisz poważnie? - jego oczy rownież rozbłysły.
- Tak! Słuchaj - obrócił się do niego twarzą - chodźmy stąd. Gdziekolwiek. Wszyscy śpią - nikt nie zauważy.
- Ale.. ja nie znam Gdańska.
- Ale 'ja' znam. Zresztą, nie musimy wcale zostawać w mieście. Jest tu tyle lasów naokoło. Lasów... i plaż - w głowie zapaliła mi się nagle mała żarówka - Dokładnie - pojedźmy na plażę! O tej porze rok i godzinie, na pewno będzie pusta.
Gadżet zapatrzył się na niego przez chwilę, jakby chcąc upewnić, czy czasem nie żartuje. Jego podekscytowane spojrzenie jednakże, dało mu jasno do zrozumienia, iż naprawdę tego chce - i chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Ok, chodźmy.
Patryk rzucił mu się na szyę, całują hałaśliwie w usta.
- Serio? - był niemal przekonany, że Gadżet będzie się sprzeciwiał.
- Pewnie. Czemu nie? - nie chciało im się spać, byli kompletnie rozbudzeni, po co więc marnować noc na bezmyślne leżenie w łóżku, skoro gdzie indziej mogliby.. mogliby.. - Hej, na takiej plaży, to my możemy.. możemy, no wiesz...
- Spacerować, trzymając się za ręce? - spytał przekornie młody Orlen.
- To też. Na początek. Ale możemy również.. - nachylił się nad nim i zaczął szeptać coś lubieżnie do ucha.. które bardzo szybko pokryło się czerwienią.
- Oho.. chcesz mnie zmolestować na piasku?
- Możemy wziąść koc - Gadżet, jak zawsze, był praktyczny.
Patryk wybuchnął śmiechem.
- Kocham Twoje podejście do sprawy. Dokładnie tak - weźmiemy koc i na nim mnie zmolestujesz.
Gadżet chycił go pod brode i pocałował.
- Cokolwiek zechcesz.
Wymknęli się z łazienki, ubrali i po cichu, tak by nie obudzić padniętej pary, opuścili pokój.
Salon, z braku stojących pod oknami lamp, tonął w ciemności, tak że co rusz się o coś obijali, chichocząc pod nosem i uciszając jeden drugiego.
Odziani w kurtki i buty, zaopatrzeni w kraciasty pled i kluczyki od samochodu, ruszyli w stronę drzwi.
- Ty, zaczekaj - Patryk zatrzymał się jeszcze w progu.
- Co?
- Kluczyki.
- Mam.
- Od domu też?
- Ee, nie - tylko od samochodu.
- No właśnie. Musimy wziąść też te od domu, żeby nikt się nie dowiedział, że wychodziliśmy.
- Racja. Gdzie są?
- Cholera wie.. Ostatnim razem, widziałem je w szponach czarownicy. Pojęcia nie mam, gdzie je położyła.
- Głupia lesbijka.
- Noo - Patryk zarechotał.
- Cieszej. Obudzisz dziadków.
- E tam.. oboje są głusi, jak pień.
- Wcale nie.
- Ale mogliby być..
Tym razem, to Gadżet wybuchnął śmiechem, zakrywając szybko usta dłonią.
- Sorry. Pójdę sprawdzić, czy nie ma ich w jej torebce.
- Ok. Tylko się o coś nie potk..
CHLAST! Gadżet zawadził stopą o nogę krzesła i runął, jak długi na ziemię.
Młody Orlen dostał ataku głupawki.
- Nic Ci nie jest? - namacał go na oślep, niemal dusząc się ze śmiechu.
- Nie - Gadżet jęknął - Nie śmiej się, ośle - podciągnął się na jego wyciągniętej ręce do góry, z trudem utrzymując powagę.
- Przepraszam, misiaczku - wtulił twarz w jego szyję - Ale, patrz czasem pod nogi..
- Patrzyłbym, gdybym je widział.
Kolejny śmiech.
- Zaraz ktoś się obudzi.
- Wiem. Idź po te klucze, ja poczekam.
- Wolisz, żebym to ja teraz zaliczył glebę?
- No chyba.. mnie już tyłek boli.
- Oh, mój Ty biedaku.. - Patryk namacał wyżej wspomniany tyłek i lekko potarmosił.
Gadżet jęknął i pochylając się do przodu, uderzył go niechcący w nos.
- Aua!
- Wybacz. Chciałem Cię tylko pocałować..
- I co? Swoich ust też nie widzisz?
- Zarobisz zaraz.
- Jeszcze raz?
- Tamto, to nie było specjalnie. Ciemno tu jak w dupie.
- Zauważyłem.
- Godne podziwu.
- Mhm. Gdzie masz tę buzię?
- Tutaj.
- Czyli gdzie?
- Jak ma Ci to, do cholery, wytłumaczyć?
Patryk zagryzł dolną wargę, by ponownie się nie roześmiać.
Wyciagnął rękę i namacał jego twarz.
- O, cześć - pogładził go po policzku - Chodź tutaj - pociągnął go w dół, by mogli się pocałować.
- Mmm - Gadżet zaczął mruczeć z przyjemności, całując go na oślep.
- Mhmm - pocmokali się jeszcze trochę, w końcu od siebie odrywając - Gadżet? - Patryk szybko przywołał się rzeczywistości.
- Co?
- Klucze.
- Co - klucze?
- Mieliśmy je znaleźć.
- Pamiętam. Ale, chciałeś się całować..
- Ja? To Ty zacząłeś.
- Wcale nie. Pierwszy mnie pocałowałeś.
- Taa, na poddaszu, cztery miesiące temu.
Gadżet rozmarzył się na samo wspomnienie.
- Gadżet?
- Noo?
- Zaczerwieniłeś się? Bo nie widzę..
- Idź po te klucze, albo Cię kopnę w tyłek..
- Świnia - Patryk zachichotał, wyminął go, trzepnął za karę w ramię, potknął o to samo krzesło i też runął na ziemię.
- Auu.
Gadżet westchnął.
- Idiota. Gdzie jesteś?
- Nie każ mi się w to znowu bawić..
Jasnowłosy chłopak uklęknął i ruszył na czworakach, by go czasem nie podeptać.
- No chodź - znalazł go i usiadł mu na udach.
- Aua! - powtórzył nagle młody Orlen.
- Co znowu?
- Wsadziłem sobie palec w oko.
- Po co?
- Po jajco. Włosy chciałem przygładzić.
- Po cholere? Przecież i tak nic nie widać.
- Zamknij się i pocałuj, żeby nie bolało.
- Oko?
- Jesteś głupi, jak worek ziemniaków. Daj ten dziób.
- Sam masz dziób.
- No, Gadżet..
- No 'co'? Wstawaj.
- Najpierw pocałuj.
- Nie bedziemy się całować po 'każdym' 'Twoim' upadku, bo nie dojdziemy nawet do samochodu..
- Wredny homos.
- Sam jeste.. nazwałeś mnie 'homosem'?
- Tak.
- Poskarżę się Twojej babci.
- A ja Twojej mamie.
Zegar na ścianie, wybił wpół do drugiej.
- Cholera.
- No.
- Późno się robi.
- Wiem.
- Daj buzi, to pójdziemy.
Gadżet westchnął.
- No, dobra. Usiądź.
Patryk usiadł. Gadżet namacał go i pocałował.
- Mmm. Masz ciepły język.
- Nawet Cię nim nie dotknąłem.
- Mówię z pamięci.
Gadżet zwiesił z rezygnacją głowę.
- Nie mam już do Ciebie sił.
- To komplement?
- Tak, ofermo. I - Patryk otworzył usta - nic już nie mów.
- Nic nie mówię.
- Ale chciałeś. Idź już lepiej po te klucze.
- No, idę, idę. Nie krzycz na mnie, bo się stresuję.
- Patryk.. - Gadżet wstał i ruszył wstronę drzwi - Poczekam na zewnątrz. Pośpiesz się.
- Łatwo Ci powiedzieć.
Gadżet przewrócił tylko oczami, otwierając, bez dalszych komentarzy, drzwi.
Spotkali się na podwórzu przed domem, w pięć minut później.
- Co tak długo? - jasnowłosy chłopak otworzył drzwiczki samochodu. Najpierw te dla pasażera, później te od strony kierowcy - Miała je w torebce?
- Mhm. Duużo rzeczy tam miała - wsiedli do auta, odcinając się od reszty świata.
- Tak?
- No. Nie uwierzyłbyś..
- Jak mi powiesz, to przynajmniej będę wiedział. Zapnij pas.
- Dobrze, tato. Dzisiaj bez fotelika? - zamrugał słodko powiekami.
- Bardzo śmieszne - Gadżet zapalił silnik i ręce zadrżały mu z ekscytacji. Uwielbiał prowadzić - To.. co miała?
- Oh, no wiesz, takie tam babskie pierdoły: szminkę, chusteczki, kajdanki..
- Kajdanki?! - szczęka mu opadła.
- Mhm! - Patryk zaczął się trząść ze śmiechu.
- Nie gadaj..
- Naprawdę!
- Lesbijka nosi 'kajdanki' w torece? Lesbijka 'ma' kajdanki??
- Noo. W życiu bym ją o to nie posądził. Musiała kupić, tu, w Gdańsku..
Spojrzeli na siebie w ciszy.
- Zabrałeś je jej?
Patryk pokiwał szatańsko głową, wyjmując z kieszeni metalowy przyrząd.
- O, cholera! - Gadżet aż puścił kierownicę.
- Wiem! Świetne, nie?
- Doskonałe. Pobawimy się - w policjantów!
Patryk zrobił minę.
- Ile Ty masz lat, Gadżet? Pobawimy się - w sado-macho!
* * * *
- Gdzie teraz?
- W prawo.
- Na skrzyżowaniu, czy..?
- Na skrzyżowaniu.
Jechali już od kilku minut. Gadżet, jak najprzezorniejszy kierowca świata, z oczami wbitymi w drogę, Patryk w roli pilota. Otulony całunem nocy, Gdańsk, tonął w morzu neonów i odbijających gdzieniegdzie ich blask, wysokich, błyszczących stalą i szkłem budynków.
Miasto było uśpione i jeśli nie liczyć kilku mijających ich samochodów i nocnych trolejbusów, zupełnie wyludnione.
Im dalej kierowali się na zachód, tym większa ciemność wkradała się przez wypucołowane szyby srebrnego Volkswagena i jedyne światła, jakie rozjaśniały im drogę, były ich własne.
- Czy mi się tylko wydaje, czy opuszczamy Gdańsk? - zapytał Gadżet swego przewodnika, po kilku kolejnych minutach jazdy.
- Nie, nie wydaje Ci się, kochanie - Patryk uśmiechnął się wesoło.
Zatrzymali się na rozwidleniu drogi.
- W takim razie, dokąd w końcu jedziemy? - jasnowłosy chłopak obrócił głowę, patrząc na niego pytająco - Myślałem, że na plażę..?
- Oh, bo jedziemy na plażę. Tyle, że - nie tą w Gdańsku. To miasto portowe - dostęp do morza, wiedzie albo przez stocznię, albo przez kamienie. Do dupy z taką plażą. Nie chcę sobie pleców poharatać.
'Pleców'? - Gadżet uśmiechnął się w swoich wyobrażeń.
- Oh, ok. Więc..?
- Więc - zabieram Cię gdzie indziej. Gdzieś, gdzie każdy porządny homoseksualista, przynajmniej raz w życiu powinien pojechać - położył mu rękę na kolanie, pokazując w uśmiechu wszystkie zęby - Do Sopotu, kochanie.
* * * *
- Cholera.
- Co?
- Nie wzieliśmy oliwki. Ani chusteczek.
- Cholera.
- No właśnie.
- Mam zawrócić?
- No coś Ty? Znowu chcesz się obijać po tym ciemnym-jak-w-tyłku salonie? Poza tym, ja nic ze sobą nie wziąłem - co prawda planowali jakąś schadzkę w odludnym miejscu, ale przy pakowaniu plecaka, o zabraniu jakichkolwiek 'udogodnień', młody Orlen, jakoś nie pomyślał.
- Ja wziąłem.
- Tak? - Patryk uśmiechnął się, mile zaskoczony.
- Mhm. Tylko oliwkę, ale zawsze..
- W mordę.. trzeba było ją zabrać.
- Zapomniałem. Co zrobimy?
- Kupimy gdzieś.
- Gdzie? Jest środek nocy. Myślisz, że o tej godzinie - zegar na tablicy rozdzielczej wskazywał za pięć druga - cokolwiek będzie otwarte?
- W Gdańsku jest pełno całodobowych aptek.
- Suuper. Trzeba było o tym pomyśleć, jak przez niego 'przejeżdżaliśmy'. Teraz to wiesz..
- Spokojnie. Sopot to też nie żaden kaczy dół, aniele - znajdziemy coś.
- Bo ja wiem.. - Gadżet był raczej sceptycznie nastawiony. Jednakże, gdy znaleźli się w drugim z miast Trójmiasta, w jednej z bocznych uliczek, powitał ich wielki, zielony, neonowy krzyż.
- Aha! A nie mówiłem?
Jasnowłosy chłopak uśmiechnął się jedynie pod nosem.
- Mam tu zaparkować?
- Byłoby miło.
- Nie marudź, tylko wyskakuj - zatrzymał samochód, przed jasno oświetloną apteką.
- Ja? Ja nie chcę. Ty idź.
- Dlaczego ja? Chodźmy razem.
- Kupować w środku nocy oliwkę? W życiu!
- Cnotka.
- I kto to mówi? - Patryk odpiął pas i obracając się do niego twarzą, przybrał jeden ze swych najsłodszych uśmiechów - No idź, misiaczku.
- Przestań mną manipulować - Gadżet zagryzł wargi, by też się nie uśmiechnąć.
- Wcale nie manipuluję. No, dalej. Jak pójdziesz, to Ci zrobię dobrze.. - mrugnął okiem, sugestywnie oblizując usta.
- Patryk!
- Słucham?
Gadżet spojrzał na niego i westchnął.
- Nie lubię, jak to robisz.
- Co takiego? Lod..?
- Nie! Jak mnie przekupujesz czynnościami seksualnymi.
Młody Orlen zawył.
- Skąd Ty bierzesz takie słownictwo?
- Zamknij się i mi lepiej powiedz, co mam kupić?
- Czyli, że pójdziesz?
- A mam jakiś wybór?
- Um.. chyba nie - podniósł się nieco do góry i wyciągnął portfel z tylnej kieszeni dżinsów - Weź oliwkę, jakieś chusteczki.. - zaczął mu wyliczać.
- Prezerwatywy też? - spytał jasnowłosy chłopak, ze źle skrywaną nadzieją.
Patryk przewrócił oczami.
- Skoro chcesz..
- Super - pocałowali się szybko w usta i Gadżet wysiadł z samochodu, biorąc od niego pieniądze. Patryk pokręcił ze śmiechem głową.
Mając siebie na 'wyłączność' i nie robiąc, ani nie planując tego robić z nikim innym, nie musieli, tak naprawde kondomów używać, ale jego chłopak, miał do nich taką słabość, iż biorąc to jako przejaw 'geizmu' (jego członek po prostu lubił być dobrze ubrany) - zwyczajnie przymykał oko.
Niespecjalnie mu to przeszkadzało, a że zaoszczędzało jeszcze czasami czyszczenia...
No co? Każdy ma jakieś zboczenie - a to Gadżeta, było całkiem niegroźne - cienka, różowa, pachnąca malinami gumka i był w siódmym niebie.
- Mam - młody Orlen uśmiechnął się, cały czas jeszcze rozważając jego dziwne upodobania, gdy w dziesięc minut później, Gadżet wskoczył dziarsko do samochodu. Coś w wyrazie jego twarzy jednakże - lekkie rozbieganie oczu i głupawy uśmiech - zwróciły jego uwagę.
- 'Co' masz? - spytał więc nieco podejrzliwie, uważniej mu się przyglądając.
- No.. to, co miałem kupić - nie spojrzał mu jednakże w oczy, a jego policzki - nawet w rozświetlanych jedynie przez neon ciemnościach, było to widać - pokryły się czerwienią.
Patryk zmarszczył czoło.
- Pokaż - zażądał.
Z niewinną miną, pokazał mu więc papierową torebkę. Oliwki, Klenexy, para zwykłych, nawilżanych prezerwatyw - tak, jak miało być.
- Dobrze? - spytał słodko, wkładając kluczyki do stacyjki. Był z siebie aż nadto zadowolony i Patryk musiałby być ślepy, by nie zauważyć, że coś ukrywa.
- Tak, bardzo dobrze - odpowiedział spokojnie - A teraz, wywróć jeszcze kieszenie.
- Słucham?? - Gadżet zrobił oburzoną minę.
- Wywróć kieszenie. Chcę zobaczyć, co w nich ukrywasz.
- Nic nie ukrywam!
- To pokaż.
- A-ale.. - teraz wyglądał na przestraszonego.
- No, dalej - Patryk założył ręce na piersi, czekając. Gadżet otworzył usta, jakby chciał coś odpowiedzieć, ale po chwili namysłu, westchnął jedynie i z naburmuszoną miną, wyciągnął to, co miał w kieszeni kurtki.
Patrykowi opadła szczęka.
- Coś Ty..??
- Nie złość się - jasnowłosy chłopak zerknął na niego prosząco - Ale mieli taki wybór.. jak w sex-shopie, albo co.. nie mogłem się oprzeć.
Młody Orlen zamrugał powiekami i wyciągając rękę, wziął od niego jedno z niezwykle kolorowych opakowań.
- 'Cynamonowe'? - spytał, niedowierzając własnym oczom.
- Mhm. Te są o zapachu i smaku mlecznej czekolady, Twojej ulubionej - Gadżet zapalił się, jak latarnia morska - Te mają pamperka na czubka.. takiego kolorowego. Te świecą w ciemności - pokazywał mu coraz to nowe prezerwatywy; jego oczy błyszczały zachwytem - Na tych są takie specjalne wypustki, a te mają różno-smakowe.. - spojrzał na Patryk i jego entuzjazm oklapł - kręgi - dokończył najcichszym z szeptów, zwieszając z westchnieniem głowę - Wybacz, trochę mnie poniosło.
- Trochę? - młody Orlen z trudem pohamował śmiech.
- Noo, gdybyś wiedział, ile ich tam było! Z czterdzieści rodzajów chyba, a ekspedientka mówiła..
- Ekspedientka pomagała Ci je wybrać?!
- Uhuh.. tak młoda dziewczyna, jej też się podobały i wcale się nie śmiała. Podawała mi te najlepsze.
- Gadżet.. - Patryk jęknął.
Zapał Gadżeta ponownie oklapł.
- Przepraszam. Oddam Ci pieniądze i..
- Daj spokój - uśmiechnął się, wrzucając kondomy do torby z oliwką i Kleenexami - Przecież 'sam' nie masz chyba zamiaru ich wszystkicj zużyć, co?
- Nie, no pewnie, że nie! Kupiłem je dla nas i.. ale.. - ośmielił się spojrzeć mu w oczy - Czyli, że się na mnie nie wściekasz?
- Skąd. Jesteś stuknięty, to prawda - pochylił się do przodu, kładąc mu rękę na szyi - Ale za to właśnie Cię kocham - przyciągnął go do siebie i pocałował.
Gadżet wyglądał, jakby ktoś zdjął mu z barków okropny ciężar.
- Dzięki - szepnął, zdobywając się na słaby uśmiech.
- Zupełnie nie ma za co - Patryk pogładził go po twarzy, cmokając czule w nos - A te 'świecące w ciemności', moglibyśmy nawet dzisiaj wypróbować. Na plaży będzie pewnie ciemno w trzy..
Jasnowłosy chłopak nie odpowiedział, przez kilka chwil wpatrując w niego jedynie z mieszaninią uwielbienia i niedowierzenia w oczach.
- No co? - Patryk speszył nieco się pod naporem tego spojrzenia. Uśmiech na jego twarzy jednakże pozostał.
- No nic - Gadżet pokręcił głową, podnosząc rękę i obrysowując opuszkami palcy, kontur jego warg i zarys brody - Po prostu.. cudowny jesteś, wiesz?
Uśmiech Patryka pogłębił się, a niepewne spojrzenie zniknęło.
- Oczywiście, że wiem - puścił do niego oko.
- Mmm, dobrze, że ja też - musnął wierzchem dłoni jego policzek.
- Mhmm, bardzo, bardzo dobrze - spojrzeli sobie głęboko w oczy.. których powieki, przymknęły się leniwie, niemal jak zsynchronizowane, gdy spragnione dotyku wargi, musnęły jedne drugie, by po chwili rozkosznego ocierania się o siebie, złączyć w słodkim, pełnym miłości pocałunku.
- Mmm - pieszcząc palcami nasadę jego włosów i rozpalony kark, Gadżet przytrzymał Patryka w miejscu, pogłębiając pocałunek, trącając czubkiem języka jego zęby i prosząc o pozwolenie wstępu. Młody Orlen niezwłocznie mu go udzielił, rozchylając szerzej usta i witając go między nimi. Para wilgotnych języków powitała się radośnie, po zdecydowanie zbyt długiej rozłęce, migdaląc zaraz bez pamięci.
- Mm.. mym.. - Patryk zaczął pomrukiwać z przyjemności, pochylając jeszcze bardziej i niemal siadając Gadżetowi na kolanach - Auu.. cholera jasna! - pocałunek został nagle przerwany, a z ust młodego Orlena, wyrwało się syknięcie bólu.
- Co? - Gadżet otworzył oczy, patrząc na niego z tępym wyrazem twarzy.
- Skrzynia biegów wbiła mi się w..
- Gdzie?
- A jak myślisz? - skrzywił się płaczliwie.
- Ooh.. - Gadżet objął łagodnie jego tyłek, masując twardy pośladek - Biedactwo Ty moje..
- No.. - zrobł usta w ciup.
- Chcesz się przenieść na tylne siedzenie? - pocałował go w czółko - Tam tylko 'ja' będę się w Twój tyłek wbijał.. - uszczypnął go wymownie w udo.
Młody Orlen przewrócił ze śmiechem oczami.
- Niee, jedźmy już lepiej na tę plażę - wrócił na swoje miejsce - Zanim słońce zacznie wschodzić.
- Wolisz to robić, jak jest ciemno? - Gadżet zagryzł kpiąco dolną wargę, ponownie uruchamiając silnik.
- Ja? To 'Ty' kupiłeś neonowe gumki - przypomniał mu słodko, zapinając pasy.
- Bo są praktyczne. Jak Ci założę jedną na głowę, to już nigdy nie zgubisz się w ciemnościach..
- Ha ha ha. Sam ją sobie załóż. Wtedy będziesz miał prawdziwą pochodnię między nogami..
Gadżet zerknął na niego w przelocie, obracając głowę do tyłu i sprawdzając, czy może bezpiecznie wyprowadzić samochód na ulicę. Co z tego, że był środek nocy.. on był kierowcą rozważnym.
- 'Pochodnię'? - spytał po chwili, gdy mknęli już w kierunku 'wybrzeża' - Nie - 'latarkę'?
Patryk wybuchnął śmiechem.
- Na latarkę jest za duża.
- Ona?
- On. Wybacz, tak długo 'go' nie widziałem, że zaczyna mi się mylić - wyszczerzył bezczelnie zęby.
Gadżet pokręcił tylko zrezygnowany głową.
- Jesteś taki zabawny - muknął - że klaun z cyrku mógłby się od Ciebie uczyć..
- Wolałbyś to robić z klaunem?
- Z połykaczem ognia, raczej. Klaun mógłby się mojej 'pochodni' przestraszyć.
Młody Orlen oblizał kusząco usta.
- Ja mogę połknąć Twój 'ogień', wiesz? Połknąć, albo raczej - przełknąć.
- Świntuch jesteś.
- Nie mów, że byś nie chciał..?
- Nie mówię.
Spojrzeli na siebie z 'prawdziwym' ogniem w oczach. Patryk jęknął, gdy jego spodnie zrobiły się nagle ciutke przyciasnawe.
- No, dalej - długo jeszcze, będziemy się tym czołgiem wlec?
* * * *
TBC...