Przez całe swoje muzyczne życie myślałam, że PJ Harvey to wrzeszcząca, zbuntowana i za bardzo feministyczna, jak na mój gust, baba. A ponieważ mam słabość do tej cichszej, bardziej melancholijnej muzyki, Polly Jean pomijałam świadomie... i, jak się okazuje, głupio. Teraz będę słuchać od końca, bo White Chalk jest właśnie jak rysunek kredą na pustym boisku. Prosty, ulotny, wrażliwy na deszcz.
dear darkness (in the spirit of three stars)
the alien thing that took its form it's pagan poetry(five fingers form a pattern yet to be matched)
are these the years for laughter and forgetting?(well every hope falls down on it's knees in time but I'm no longer lost)
(this may not appeal to you)
but i can hardly spell my name this is cooling(and is your place in heaven worth giving up these kisses?)
closeness creates ties(i fear ties, ties are infinite and complex)
(what can you say? a million ways to stay the same)
no more fountains, only rain ***
To moje dźwięki na uspokojenie.
kolejno: PJ Harvey Dear Darkness; Sufjan Stevens Concerning The Ufo Sighting Near Highland, Illinois; Bjork Pagan Poetry; David Sylvian Laughter & Forgetting; Lambchop I Can Hardly Spell My Name; Tori Amos Cooling; Rokia Traore Deli; No-Man Only Rain
Czego Wy słuchacie, by się wyciszyć? Mile widziane linki w komentarzach.