nine crimes

Mar 04, 2012 18:19

Książki 2012, część pierwsza: styczeń i luty.



Nie ściagam się z nikim, może tylko ze sobą i tym założeniem 45 książek przez cały rok. Nie ścigam się i ta liczba dotąd przeczytanych (minęły już dwa miesiące) nie jest specjalnie imponująca. Na dodatek czytanie fanfiction do Avengersów pochłonęło dużo cennego czasu - dobrze, że faza na ten rodzaj tekstu już mi mija.

Trzy reportaże, jedna książka naukowo-psychologiczna, zbiór opowiadań, poemat prozą i tylko trzy powieści.



JOHN BANVILLE Mefisto 4/5

Czytałam jeszcze w ostatnich dniach 2011 i na samym początku tego roku. Gdyby nie rozproszył mnie tak przyjemnie barłóg sylwestrowy, poszłoby mi o wiele szybciej, może dwa dni? Wciągający, piękny styl Banville'a zmusza mnie do porównania go z Nabokovem - czegoś, przed czym chciałam się bronić - a tymczasem ta sprawność językowa i zachwyt słowem nie może się kojarzyć w żaden inny sposób.
Historia w Mefiście jest wręcz podręcznikowa, jesli chodzi o pisanie czarodziejskiej prozy. W części pierwszej mamy wrażliwego chłopca, geniusza matematycznego z wiejskiej szkółki, który ulega urokowi dziwacznego tria: mrukliwego Kasperla, biznesmena w kaloszach i prochowcu, jego asystenta, rudowłosego przebiegłego Felixa oraz towarzyszącej im głuchoniemej Sophie. Trójka ta zamieszkuje dawno opuszczony, rozpadający się dom, czegoś szuka w miejscowej (nieczynnej) kopalni, a młody Gabriel Swan nie jest w stanie oderwać od nich myśli. I mamy tutaj te wspomnienia z dzieciństwa, na poły naiwne i trochę rzewne, barwne i pełne słonecznego blasku, mamy postacie jak z baśni, zaśliniony dziadek, nie rozumiejący geniuszu chłopca rodzice, karykaturalni nauczyciele. Nie jest to szczęśliwe życie, ale brzmi jak sielanka. Głównie dlatego, że jest kontrastem dla drugiej części książki, gdzie spotykamy starszego Gabriela po straszliwych przejściach (i transformacjach). Nigdy nie dowiadujemy się, co się stało, ale śledzimy jego zmagania, by zacząć nowe życie, tym razem w mieście. Znowu pojawia się Felix, który wprowadza go w towarzystwo będące lustrzanym odbiciem historii z dzieciństwa, choć na modłę bardziej miejską i bardziej złowieszczą. Druga część książki to często groteskowy i odrażający, zamieszkały przez monstra czyściec życia dorosłego po rajskim ogrodzie dzieciństwa z pierwszej.
Co tu jest prawdą, a co fantazją? Co jest ułudą spod pióra narratora, a co omamem jego diabelskiej mości? Morze mozliwości i ten styl!

ALI SMITH Hotel Świat 3/5

Lekkie rozczarowanie po Przypadkowej. Wciąż radosna zabawa formą, opowieść rozpisana na kilka głosów: duch z hotelu, bezdomna sprzed hotelu, mieszkanka hotelu, recepcjonistka, siostra "ducha", itd. Strumienie świadomości, poszarpane myśli, różne głosy, rytmy, tony... gdzieś tam kryje się odpowiedź, co się przydażyło tej dziewczynie, która zginęła, ale nie wciągnęło mnie na tyle, by chciało mi się tej odpowiedzi szukać. Miejscami ciekawe, nawet fascynujące, miejscami obojętne.

JACEK HUGO - BADER Biała gorączka 5/5

Powszechnie znane czytelnikom Wyborczej reportaże z podróży po najgłębszej Rosji. Zmagania człowieka z samochodem, zimnem i najsmutniejszymi ludzkimi losami. To o ludziach, a nie o faktach jest ta książka. Rewelacja.

JOYCE CAROL OATES Modliszki 2/5

Po niezapomnianej Blondynce i paru innych udanych powieściach, wciąż spodziewam się po tej autorce większych olśnień niż jest mi ona w stanie dostarczyć. Tym razem zbiór opowiadań, w których główne bohaterki zawsze odkrywają jakąś ciemną, niebezpieczną, a czasem wręcz zabójczą część siebie. Są tam opowieści dobre i zapadające w pamięć, ta o żonie szeryfa czy o nimfetce, której ojczym nagania jej klientów (witaj, Lo), ale ogólenie... jestem zniecierpliwiona tym, że teksty sprawiają wrażenie pospiesznych, niedopracowanych, nie trafiających w sedno. Czegoś im brakuje, może głębi. A może J. C. Oates przekonuje mnie wyłącznie w długich formach. (Cały czas poczytuję sobie jej dziennik, on mi się bardzo podoba!)

PETER FROBERG IDLING Uśmiech Pol Pota 3/5

Byłoby pewnie więcej, gdybym mogła to przeczytać w normalnej książce. Czytanie ebooków nadal jest dla mnie umiejętnością nie do opanowania: nie mogę się wystarczająco skoncentrować, zaraz się irytuję...
Tymczasem mamy tu reportaż, którego punktem wyjścia była wizyta szwedzkich dziennikaży w Kambodży po reżimem komunistycznym. I zdumienie, że ci Szwedzi nie widzieli tam niczego złego. Czy wręcz widzieli same ładne i sprawnie działające rzeczy. Książka jest poskładana z fragmentów kilku opowieści i podczas lektury trzeba skakać pomiędzy rozmaitymi czasami i miejscami. To trochę konfundujące dla laika w dziedzinie historii Kambodży (jakim jestem), dla kogoś, kto o Czerwonych Khmerach czy o atakach lotniczych USA na ten kraj słyszał tylko mniej więcej tyle, że były straszne. Liczby, które robią wrażenie (tony bomb zrzuconych na czteromilionowe państewko). Historie, w które nie chce się wierzyć (tyran Pol Pot był niesmiałym studencikiem). Literatura faktu wymieszana z subiektywnym reportażem i krótkimi, chwytającymi za gardło, prawie poetyckimi opisami. Mocne, można sobie potem porozmyślać.

ORHAN PAMUK Śnieg 4/5

Pisarz ten ma ponoć w Polsce wielu fanów, choć osobiście nie natknęłam się na żadnego. Wydaje mi się jednak, że chętnie do tych wielu dołączę, bo i tym razem Pamuk mnie uwiódł i zaczarował. Choć może za wcześnie się zakochiwać po dwóch książkach..? Śnieg różni się od Nazywam się Czerwień (która tak mnie zachwyciła) tematyką tak bardzo, jak to tylko możliwe. Wszędzie ostrzegają, że jest to powieść polityczna i zgodzę się, że polityki jest tu dużo, ale w sensie tego, jak wiara w idee może być motorem życia i śmierci, jak obrona religii i przekonań może sprowadzić ludzkie życie do czegoś miałkiego i doniosłego jednocześnie. Polityka to temat niewdzięczny, nie kojarzy się z literaturą piękną, a niektórym pisarzom był wręcz wstrętny. Pamuk jednak, czy to przez swój talent wybornego bajarza, czy przez sprytny dobór głównego bohatera, pokazuje kwestie polityczne oczami człowieka wrażliwego, emocjonalnego i nie do końca rozumiejącego tego typu sprawy. Ka. (tak każe nazywać siebie bohater) jest zainteresowany własciwie tylko tym, że jest zakochany i że musi spisywać wiersze, które spływają nań nieoczekiwanie pośród śnieżnej zamieci na ulicach Karsu. Dosyć tragiczną historię zbiorowych samobójstw młodych dziewcząt, krwawego przewrotu w teatrze i skomplikowanych polityczno-religijnych gier śledzimy z perspektywy bohatera-fantasty, trudno zatem ufać mu w jakikolwiek sposób. Zresztą, gdzieś w czeluściach tej opowieści wyłania się inny narrator, przyjaciel poety, który chciał spisać jego historię. Ha! To sztuczka znana z poprzedniej książki Pamuka, zbudujmy tu sobie szkatułkę! To mój osobisty konik, ta zabawa narracją, poddawanie w wątpliwość świata przedstawionego, wiele głosów, a każdy ma swoją prawdę. A na koniec i tak liczy się tylko prawda czytelnika.

ALICE MILLER Bunt ciała 4/5

To magdalith namawiała do sięgnięcia po prace tej pani. Nie czuję się swobodnie w pisaniu na ten temat, bo wykształcenia psychologicznego ni doświadczenia z literaturą na takie tematy nie posiadam. Mogę napisać tylko tyle: pouczająca lektura. Jestem skłonna brać pod uwagę teorię, że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa (bicie, molestowanie, chorobliwa nadopiekuńczość też) odbijają się również na zdrowiu fizycznym ofiary (nie tylko na psychice). Co prawda rak znikający po tym, jak pacjentka "uporała się" z koszmarem swojego dzieciństwa wydaje mi się nieco naciąganą przypoiweścią, ale inne przykłady, również ze świata sławnych udręczonych, dają dobry materiał pod rozwagę.

AGLAJA VETERANYI Regał ostatnich tchnień 4/5

Jest to maleńka książka piszącej po niemiecku Rumunki, tej sławnej, wychowanej w cyrku. Która popełniła samobójstwo. Zostawiła po sobie dwie książki: pierwszej nie czytałam, a ta jest tak krótka, że sprawia wrażenie nie dokończonej. Choć niczego tam nie brakuje. Regał ostatnich tchnień to poetycki opis umierania i próby godzenia się ze śmiercią kogoś bliskiego, w tym przypadku chodzi o ciotkę narratorki, która była jej bliższa niż matka. Tkwimy w sali szpitalnej pełnej wspomnień, krzątających się krewnych i obrazów z bliższej i dalszej przeszłości. Migotanie w stylu Herty Muller - może kiedy jest się Rumunką piszącą po niemiecku, potrafi się mówić tylko takim językiem? Piękne. Krótkie. Smutne. Jak życie.

SWIETŁANA ALEKSIJEWICZ Woja nie ma w sobie nic z kobiety 5/5

Książka znana już jest na LJu, a ja podpisuję się pod listą osób pod wielkim wrażeniem. Ten reportaż, w dużej mierze zapis opowieści rosyjskich kobiet, które brały udział w drugiej wojnie światowej w różnych rolach, pozostawia po sobie ślad trudny do zatarcia, a dla osoby takiej jak ja, ze szczerego serca anty-wojennej, jest lekturą głeboko poruszającą i bolesną. Nie kłamałam, gdy mówiłam, że płakałam nad tą książką. Bo... my to wszystko niby wiemy, te historie wojenne sanitariuszek, żołnierek, partyzantek czy nawet tych, które czekały w domu... znamy to z róznych ust, z filmów, książek, opowieści babć. Ale zebrane w tym jednym miejscu ma więlką siłę rażenia. Można by się czepiać, że tekst jest momentami nierówny, że nie jest "bezstronny" i na pewno o pewnych rzeczach przemilcza. Że nie wszystko zostało opowiedziane, albo zostało opowiedziane w sposób upiększony i zniekształcony przez pamięć, ale... Myślę sobie, że tyle już lat minęło, że do "prawdy" nigdy nie uda się dotrzeć. Prawdę można widzieć tylko tu i teraz.

książki, 52 książki na rok

Previous post Next post
Up