Sorry, this post would be only in polish.
Challenge morderców z
lost_pl. Zasady jasne: ubicie ulubionego bohatera na pięć sposobów. Ja wybrałam Anę Lucię.
Długość odpowiednio: 112, 241, 177, 149 i 198 słów. Drobne zamieszanie z czasami, bo miniaturka trzecia, w przeciwieństwie do pozostałych, jest w czasie teraźniejszym. Brak konsekwencji, ale inaczej jakoś tego nie widziałam.
Spojlery: właściwie żadne, bo akcja nie wychodzi poza odcinki 2x07 i na upartego 2x08.
1.
Nie poszła razem z Jackiem do obozu rozbitków.
Była mu wdzięczna za to, że w ogóle zechciał przyjść, żeby z nią porozmawiać. Z jednej strony chciała z nim pójść, ale z drugiej... Czuła, że nie ma prawa dołączyć tej do małej społeczności stworzonej na wyspie.
Wolała wraz ze swoim poczuciem winy zniknąć w dżungli.
Nikt jej nie szukał albo może szukał i nie znalazł. Zresztą, na jedno wyszło.
Kilka dni później rozpętała się wichura. Nie zwykła ulewa, która pojawiała się codziennie wczesnym popołudniem, ale potężny huragan, który przetoczył się przez dżunglę, szarpiąc koronami drzew, łamiąc pnie i gałęzie. Nie zdążyła znaleźć sobie bezpiecznego schronienia.
Nikt się nie dowiedział, że zginęła przygnieciona konarem.
2.
Słońce prześwitywało pomiędzy pierzastymi liśćmi drzew, rzucając jasne plamki na leśne poszycie. Ana Lucia przykucnęła przy leżących na ziemi, świeżo ściętych łodygach i zaczęła obrywać je z liści. Z doświadczenia wiedziała, że ich włókna całkiem nieźle nadawały się do wyplatania sznurków, których obecnie potrzebowała przy wznoszeniu schronienia. Na tej wyspie, jeżeli chciało się coś mieć, trzeba było sobie zrobić substytut tej rzeczy, wykorzystując do tego dostępne materiały. Jej schronienie też miało być substytutem, ale w tych warunkach nie mogła liczyć na nic lepszego. Westchnęła bezgłośnie, odgarniając włosy z czoła; nigdy nie lubiła kempingów.
Gdzieś w zaroślach rozległ się trzask łamanej gałązki. Wstała, odrzucając trzymaną w ręku łodygę i szybko spojrzała za siebie. Nie bez zdziwienia ujrzała Sawyera. Nie zamienili ze sobą słowa od wiadomego dnia.
- Czego chcesz, Sawyer? - zapytała ostrym tonem, maskując w ten sposób swoje początkowe zaskoczenie. Odwróciła się do niego plecami, dając do zrozumienia, że bynajmniej nie ma ochoty z nim rozmawiać i zabrała się do ścinania kolejnych łodyg.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - zapytał Sawyer tym swoim zaczepnym, kpiącym i szalenie irytującym tonem. Była pewna, że gdyby teraz na niego spojrzała, zobaczyłaby ten jego krzywy, arogancki uśmiech.
- Jakbym mogła zapomnieć - odparła z ironią, szarpiąc łodygi roślin o wiele mocniej, niż było to konieczne. - O co ci, do diabła, chodzi?
- Pamiętasz, co ci wtedy obiecałem?
Zamarła, słysząc szczęk odbezpieczanej broni.
Ten łajdak nie ośmieli się...
Ośmielił się.
- Ja zawsze wyrównuję swoje rachunki - usłyszałaby, gdyby nie to, że już nie żyła.
3.
Strugi deszczu zalewają dżunglę; chłoszczą bujną roślinność i gromadzą się w błotnistych kałużach pomiędzy poskręcanymi korzeniami drzew.
Ana Lucia ze zdumieniem spogląda na wysoką, jasnowłosą dziewczynę która, trafiona kulą z jej pistoletu, osuwa się na ziemię. O ułamek sekundy za późno uświadamia sobie, że popełniła błąd.
Tuż za dziewczyną z gęstych zarośli wyłania się mężczyzna. Z okrzykiem rozpaczy i zgrozy klęka przy jej martwym ciele.
Wszyscy tkwią nieruchomo, zupełnie tak, jakby czas stanął w miejscu; słychać tylko szum deszczu i wodę ściekającą z liści.
Mężczyzna trzymający w ramionach martwą kobietę sprawia wrażenie pogrążonego w rozpaczy.
Ale tylko przez chwilę.
Dostrzega Anę, wciąż trzymającą w ręku broń, z której padł strzał.
Mężczyzna podrywa się, ruszając w jej kierunku ze zduszonym okrzykiem rozpaczy i wściekłości.
Ana Lucia stoi jak sparaliżowana.
Tamten wyciąga zza paska broń. Nie musi celować - chęć zemsty sama kieruje jego ręką. Eko dostrzega ten ruch, ale nie udaje mu się go powstrzymać.
Rozlega się kolejny strzał.
Ana Lucia pada na błotnistą, rozmiękłą od deszczu ziemię.
Ostatnim, co dociera do jej gasnącej świadomości, jest szum padającego deszczu.
4.
- Mogę cię o coś zapytać, Goodwin? - powiedziała Ana Lucia, spoglądając mu w oczy uważnie.
- Jasne, Ana - uśmiechnął się.
- Jak to możliwe, że tuż po katastrofie wybiegłeś z dżungli?
Półświadomie taiła nadzieję, że usłyszy jakieś wiarygodne wyjaśnienie, które rozwieje ogarniające ją od jakiegoś czasu wątpliwości. Może coś przeoczyła, może zaczynała już popadać w paranoję. Ale jej podejrzenia okazały się słuszne.
To Goodwin, nie Nathan, był jednym z Tamtych.
Niemal jednocześnie rzucili się na siebie. Ich walka była krótka i zacięta. Stoczyli się wzgórza, przez paprocie, pnącza, krzewy i to wszystko, co tam jeszcze rosło, a tylko nieznacznie spowalniało ich upadek. W trakcie szamotaniny Ana upuściła nóż, który zniknął gdzieś w bujnej roślinności. Teraz nie miała już żadnej przewagi nad przeciwnikiem. Spadli na sam dół, z impetem uderzając o twardy grunt.
Tamten nie potrzebował żadnej broni. Dopadł Anę, zanim ta zdążyła podnieść się z ziemi.
I po prostu skręcił jej kark.
5.
W środku nocy wyrwały ją ze snu krzyki. Poderwała się, bezskutecznie usiłując dostrzec coś w ciemnościach.. Dookoła panował kompletny chaos. Ktoś znów zaatakował obóz.
Tym razem Ana Lucia również była celem.
Zadany znienacka cios oszołomił ją, ale nie pozbawił do końca przytomności. Ktoś ciągnął ją w dżunglę. Wyrywała się wszystkimi siłami. Nie miała zamiaru dać się porwać - wolała zginąć.
W pewnym momencie poczuła, że zdołała się uwolnić. Wpadła na coś albo na kogoś. Równie dobrze mogła być w środku dżungli albo o krok od plaży. Nic nie widziała w otaczającej ją, gęstej ciemności.
- Nie trzeba było się stawiać - usłyszała dobiegający z ciemności głos. Zdezorientowanie, koszmarne poczucie bezsilności, a do tego ogarniający ją wbrew woli strach - to zbyt wiele, by zastanawiać się skąd jeden z Tamtych zna ich język.
- Kim jesteście? Czego chcecie? - Nie zdołała całkowicie ukryć drżenia głosu. Nie otrzymała też odpowiedzi
- Wtedy może pożyłabyś dłużej...
Mocna dłoń chwyciła ją za gardło, pozbawiając oddechu i skutecznie uniemożliwiając obronę.
- ...a może nie.
Nie miała pojęcia czym został zadany cios. Ale było to coś ostrego, co zostawiło głęboką ranę w jej klatce piersiowej.
Tamci zniknęli równie nagle jak się pojawili, zostawiając ją w ciemnościach dżungli, by wykrwawiła się na śmierć.
Zbrodnię popełniły również:
le_mru, która bezwzględnie pozbyła się Sawyera, i to nawet dziesięć razy,
pellamerethiel, która skutecznie uszkodziła Jacka,
oraz
kubis, która zamordowała Sayida.
Do zbrodni przymierzają się:
akzseinga, której celem jest Charlie,
mlekopijca, która ma zamiar wykończyć Hurley'a,
oraz
avardrobe_icons, która chce wysłać do krainy wiecznych łowów Locke'a.