Element zastępczy

Jun 24, 2008 14:03

All about Euro 2008 and goalkeepers.

Euro 2008 jest jakieś niewdzięczne. Wyjątkowo mogę oglądać mecze, a tu poodpadały już właściwie wszystkie drużyny, którym kibicowałam (właściwie to drużyny, w których grają bramkarze, którym kibicowowałam, ale to wszystko jedno, bo rezultat jest ten sam). Mecze przeważnie ogląda się, żeby obejrzeć strzelone gole. Ja w równym stopniu czekam na interwencje bramkarzy.

Cóż, Ricardo się na tej imprezie nie popisał. W meczu z Niemcami cała Portugalia grała źle, ale bramakarz mógł wyratować drużynę od straty dwóch goli. Mogli wygrać. Nie wyratował. Nie wygrali. Szkoda.
W piłce nożnej czas wsteczny faktycznie nie działa i nikt nie pamięta, że w dwóch poprzednich ćwierćfinałach do awansu Portugalii w znaczniej mierze przyczynił się właśnie Ricardo, fantastycznie broniąc w rzutach karnych (dwa lata temu na Mundialu obronił trzy "jedenastki", co stanowi rekord Mistrzostw).

Jakby ktoś nie wierzył. Dowód filmowy: Rzuty karne, ćwierćfinał Anglia - Portugalia, Mundial 2006

Pomimo jego ostatnich wyczynów moja wiara w niego jest niezachwiana. Ricardo jest bardzo dobrym bramkarzem (czyli, cytując pewną jurorkę popularnego tanecznego show, "Mi się podobało, ale ja się nie znam", a meczu Portugalia - Niemcy to w ogóle nie było).



Następnym razem Portugalia znów będzie wygrywać (tylko ciekawe czy jeszcze z Ricardo w kadrze...).



Po Ricardo został jeszcze mój trzeci ulubiony bramkarz, Buffon. Niestety, Włochy również zrobiły mi świństwo i odpadły w ostatnim ćwierćfinale. Buffon robił co mógł, ale sam meczu nie był w stanie wygrać. A karnych zdołał obronić tylko jeden (bramkarz Hiszpanów, Casillias, dwa - może bramkarze z Półwyspu Iberyjskiego mają jakieś specjalne zdolności?).

Przy takim obrocie sprawy został już tylko jeden element zastępczy: turecki bramkarz Rustu Recber. Turcy w ogóle bardzo mi się spodobali w tym ćwierćfinale. Udowodnili, że gra się do ostatniej minuty. Ich waleczność, zaangażowanie i uparte dążenie do celu jest niesamowite. Rustu w akcji widziałam pierwszy raz, chociaż był to jego 117 występ w reprezentacji. Podobono po Mistrzostwach kończy karierę, są więc to niejako jego pożegnalne występy a i to tylko dlatego, że Volcan Dermiel (podstawowy bramakarz) dostał czerwną kartkę i wylądował na ławce rezerowych na dwa mecze. Rustu wyczyniał na bramce cuda (zupełnie jak Buffon), bronił w sytuacjach sam na sam (jak Boruc) rąbnął się raz i nie potrzebnie wybiegł z bramki, mijając się z piłką (prawie jak Ricardo, ale tylko w tym ostatnim meczu z Niemcami), co kosztowało Turcję utratę bramki w 119 minucie i zaraz potem zrehabilitował się, bo po jego asyście padła bramka na remis. W rzutach karnych obronił decydującego gola (znów jak Ricardo) i został bohaterem spotkania.
I jak tu go nie pokochać? Zwłaszcza, że wedle słów Andrzeja Janisza (Polskie Radio) jest zwinny jak kozica na stromych, górskich polanach Kapadocji.



Pozostaje tylko kibicować w półfinale Turkom, chociaż są kompletnie bez szans. Do dyspozycji mają 14 graczy (!), bo reszta nie może grać ze względu na kontuzje bądź kartki (co nieco mówi o stylu ich gry, ale pomińmy to milczeniem). Sytuacja jest na tyle zła, że być może trener będzie musiał wystawić trzeciego, rezerwowego bramkarza w obronie.
Szczęście sprzyjało Turcji, ale na Niemcy samo szczęście nie wystarczy. Ale ponieważ w piłce nożnej wszystko jest możliwe... Po cichu liczę, że może jednak Rustu będzie miał jeszcze okazję wystąpić nie tylko 118 ale i 119 raz w reprezentacji.
Oby.



Nawet Goleo obiecuje, że tym razem będzie kibicować Turcji, a nie Niemcom, jak w meczu z Portugalią (a miał kibicować Portugalii!).


boruc, turcja, ricardo, goleo, buffon, portugalia, rustu, euro 2008

Previous post Next post
Up