English summary: Fikaton - the competiton for fans of tv shows on
multifandom_pl came to an end. It took seven days. At every day a prompt was given and then there was 24 hours for write a piece of text. I, traditionally, write for Polish criminal tv shows.
Niezwykle twórczy tydzień, czyli Fikaton, dobiegł końca. Podziękowania za organizację należą się Jednojaźni:
nashirah i
mlekopijca. Dzięki promptom zrealizowałam kilka pomysłów, które gdzieś tam się po mnie plątały i przy okazji kilka, na które bym w życiu nie wpadła. Lwia część przypadła oczywiście Odwróconym. W ostatnim dniu zupełnie niespodziewanie przyplątali się Kryminalni, Sfora i nawet (o zgrozo!) Prawo miasta. A to wszystko dzięki "Kilerowi" - jestem wzruszona do głębi tym patriotycznym akcentem. Może na Fikatonie 5129 ktoś jeszcze napisze coś do jakiegoś polskiego kryminału? XD
Dzień pierwszy
fandom: Odwróceni
ilość słów: 389
postaci: Paweł Sikora,
spojlery: ogólne
Współpraca
Podinspektor Paweł Sikora zaparkował samochód na pustym placu przed opuszczonym magazynem. Betonowe ściany pomazane były grafitti, okna straszyły powybijanymi szybami, a pod murami walały się resztki powyginanego, zardzewiałego żelastwa, którego jeszcze nie zdążyli rozkraść lokalni włóczędzy. Tak wyglądało jedno ze stałych miejsc ich spotkań. Po wpadce na Żeraniu, kiedy widziano ich razem z Blachą, lepiej było unikać włażenia ludziom w oczy. Przerzucili się na bardziej odludne miejsca - jak opuszczony magazyn na Okręciu koło przejazdu kolejowego albo parking na tyłach zoo.
Wysiadł z samochodu, rozglądając się uważnie dookoła. Krótki, listopadowy dzień dobiegał końca i w spowijającej świat szarówce bryła budynku sprawiała ponure wrażenie. Nigdzie nie było widać czarnego mercedesa Blachy. Jak zwykle się spóźniał. Dawniej pewnie by go to zdenerwowało, ale teraz już się przyzwyczaił.
Oparł się o ścianę budynku, nastawiając się na cierpliwie czekanie.
W ciągu tych kilku miesięcy ich współpraca układała się raz lepiej, raz gorzej. Szybko została wystawiona na próbę, kiedy Sikora musiał pomóc Blachowskiemu w uwiarygodnieniu się przed swoimi; inaczej odwaliliby go, zanim gangster zdążyłby dostarczyć jakichkolwiek użytecznych informacji. Wtedy Sikora ustawił tę akcję z nalotem na dziuple samochodowe na Żbikowie i dał cynk Blachowskiemu, żeby mógł ostrzec grupę. A pruszkowscy uwierzyli, że Blacha kupił to od swojej wtyki w psiarni.
Blacha, chociaż początkowo niechętnie, zaczął współpracować. Sikora wiedział, że gangster nie mówi mu wszystkiego, ale te informacje, którymi się podzielił, okazały się przydatne. Nie tylko dostarczały wiedzy o aktualnych działaniach grupy pruszkowskiej i panujących układach, ale pomogły też ruszyć do przodu kilka spraw, których akta dotychczas, z braku wiedzy operacyjnej, pokrywały się warstwą kurzu.
Co prawda wszystko rozwijało się nieco inaczej, niż na początku zakładał Sikora. Z biegiem czasu wyszło na to, że równie często on pomagał Blachowskiemu, jak gangster jemu.
Sikora niekiedy zastanawiał się, kto tu właściwie był odwrócony.
Czasami miał wrażenie, że na tych ich spotkaniach, przebiegających w atmosferze nieustannego zagrożenia, kiedy obydwaj musieli się ukrywać, świat ograniczał się tylko do tego miejsca.
Dla jednej strony był oficer policji i jego informator; dla drugiej gangster z Pruszkowskich i jego pies.
Ale tak naprawdę istniał tylko ten specyficzny układ, który polegał na wzajemnym zaufaniu; wiedzieli, że muszą sobie nawzajem pomagać. Wciąż był między nimi dystans, ale z czasem zaczęli lepiej się rozumieć, jak to zwykle bywa, gdy dwóch ludzi musi razem wykonać jedno zadanie.
Dwóch ludzi z zupełnie różnych światów, którzy byli sobie potrzebni.
Dzień drugi
fandom: Odwróceni
ilość słów: 268
postaci: Paweł Sikora, Jan Blachowski „Blacha”, Janusz Ber „Beria”
spojlery: 1x07
Gdyby ktoś opowiedział mu tę historię...
Pole Mokotowskie.
O tej porze park był już właściwie pusty. W wieczornej ciszy dało się słyszeć tylko cykanie świerszczy.
Było chłodno. Każdy oddech zamieniał się w obłoczek białej pary. Sikora, rozcierając zmarznięte dłonie, zatrzymał się tuż nad brzegiem stawu. Światła latarni odbijały się w nieruchomej powierzchni wody. Czekał na Blachę. Mieli umówione spotkanie.
Minęło kilka minut. Spoglądał na przeciwległy brzeg stawu, kiedy nagle coś usłyszał.
- Blacha? - zawołał cicho, z wahaniem.
Jakiś wewnętrzny instynkt mówił mu, że powinien sięgnąć po broń. Nie posłuchał go.
Fatalny błąd.
Zza krawędzi wzniesienia wyłonił się Beria. Prywatnie: kumpel z wojska; służbowo: cyngiel na zleceniu Mnicha, o czym Sikora wiedział dopiero od niedawna, dzięki materiałom operacyjnym ABW. Jeden rzut oka na zacięty wyraz twarzy Berii wystarczył, by stwierdzić, że ten już odkrył, kto znalazł na niego kwity. Drugi, na trzymaną przez niego spluwę z tłumikiem, by domyśleć się, jak zamierza wykorzystać tę wiedzę.
„Stary idiota” - tylko tyle zdążył pomyśleć Sikora pod własnym adresem.
Sięgnął po broń, ale było już za późno, o wiele za późno.
Padł strzał.
Od tego momentu wszystko potoczyło się jak w zwolnionym tempie. Dostrzegł zaskoczenie na twarzy Berii, kiedy ten upadł i stoczył się ze zbocza.
Sikora przez długą chwilę w napięciu wpatrywał się w ciemność, mierząc do nieznanego celu, chociaż teraz nie miało to już większego sensu. Beria leżał martwy, a ten, kto go zastrzelił, był chyba potencjalnym sprzymierzeńcem...?
I wtedy, w tym samym miejscu, w którym przed chwilą stał jego niedoszły zabójca, pojawił się Blacha, wciąż z pistoletem w dłoni.
Sikora, kompletnie zaskoczony, powoli opuścił broń.
Gdyby ktoś opowiedział mu tę historię - nie uwierzyłby.
Gangster uratował mu życie.
fandom: Odwróceni
ilość słów: 394
postaci: Paweł Sikora, Jan Blachowski „Blacha”,
spojlery: 1x07 i 1x08
Tylko jedna zasada
Kiedy masz spluwę w ręce nikt ci nie podskoczy. To władza nad życiem i śmiercią. Jeżeli wzbudzasz strach, panujesz nad sytuacją. Jest tylko jedna zasada.
Nie wolno pociągnąć za spust.
Trup, chociaż sam już nic nie powie, sprawia, że pojawia się pytanie: kto zabił? A potem już jak po sznurku dochodzi się do osoby zabójcy.
A wtedy ma się, krótko mówiąc, przerąbane.
Blacha wczoraj złamał tę zasadę.
I, kto by pomyślał, po to, żeby uratować tego psa, Sikorę.
Blacha uśmiechnął się krzywo, z lekką kpiną, na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Pies musiał być chyba w niezłym szoku.
Tak naprawdę wcale mu do śmiechu nie było. Siedział na ławce przed domkiem w obskurnym ośrodku letniskowym pod Warszawą, grzejąc się w porannych promieniach jesiennego słońca. O tej porze roku było tutaj już pusto. Po tej akcji z Berią - dopiero później Blacha dowiedział się, kogo właściwie odwalił, wcześniej w ogóle nie znał gościa - to on był bardziej przytomną osobą z nich dwóch. Pamiętał nawet, żeby zabrać łuskę. Potem zawlókł Sikorę do samochodu i zmyli się stamtąd jak najszybciej. Obydwaj musieli odreagować i jakoś tak samo wyszło, że wylądowali tutaj. Pili razem przez całą noc. Sikora był twardym zawodnikiem, odpadł dopiero nad ranem. Blacha utrzymał pion do końca. I tak nie mógłby zmrużyć oka.
Jeszcze nigdy nikogo nie zabił.
Nie planował tego. Zobaczył, że jakiś facet mierzy do Sikory i odruchowo sięgnął po broń. Nie było czasu się zastanawiać. Teraz Beria zapewne leżał już zapakowany w czarny worek, Sikora dochodził do siebie, jeżeli tylko zdołał wstać z tapczanu, a Blacha cieszył się ostatnimi chwilami wolności.
Zdążył się już oswoić z myślą, że pójdzie siedzieć. Sikora był psem praworządnym do obrzydliwości. Szansa, żeby posadzić jednego z Pruszkowskich, sama właziła w ręce. Trup jest, sprawca jest, świadek jest. Klamkę, co prawda, utopił rano w jeziorze, ale dużo mu to nie da.
Ile dostanie? Dziesięć, piętnaście lat?
Kiepsko, bardzo kiepsko.
Skrzypnęły otwierane drzwi. Po chwili na ławce obok niego usiadł Sikora. Nie wyglądał zbyt dobrze.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Wreszcie Blacha zdecydował się poruszyć temat Berii. Lepiej było wyjaśnić sobie od razu jak sprawy stoją. Sikora był chyba niezupełnie trzeźwy, bo zamiast udzielić odpowiedzi, zapytał o jakiegoś słonika.
Blacha uniósł lekko brwi w zdziwieniu. O mało co mu się nie wyrwało: „Różowego?”.
I wtedy usłyszał od Sikory coś, czego się po nim nie spodziewał:
- Mnie tam nie było, ciebie też nie.
Dzień trzeci
fandom: Odwróceni
ilość słów: 543
postaci: Jan Blachowski „Blacha”, Mira Blachowska
spojlery: brak
Zbyt duży wybór
- Jasiu, skarbie, pamiętasz, że Kasia ma jutro urodziny? - zapytała Mira przy śniadaniu.
Blacha przełknął łyk kawy i uśmiechnął się blado.
- Jasne.
Tak naprawdę nie pamiętał nawet jaki jest dzień tygodnia - tyle się ostatnio wydarzyło... Ale niezależnie od sytuacji ukochana córunia była najważniejsza. Dlatego przełożył kilka umówionych spotkań, tłumacząc, że musi załatwić coś ważnego, i udał się prosto do sklepu z zabawkami.
Z wahaniem wszedł do środka. Omiótł szybkim spojrzeniem wnętrze. Czerwona wykładzina na podłodze, pstrokata tapeta na ścianach. Półki pełne najróżniejszych lalek, zwierzątek, pudełek z klockami i grami. Nad jego głową, po podwieszonym pod sufitem torze, z cichym szumem przemknęła zabawkowa kolejka.
Blacha czuł się tutaj tak jakoś nie na miejscu.
Przebrnął przez dział z modelami do sklejana i puzlami, minął stado koni na biegunach i stanął przed półkami wypełnionymi przez pluszaki o różnych zwyrodniałych kształtach i kolorach. Zawsze czuł się oszołomiony, kiedy miał zbyt duży wybór - a tutaj wybór był ogromny. Zatrzymał spojrzenie na różowym króliczku.
Za czasów jego dzieciństwa nie było takich zabawek.
Za czasów jego dzieciństwa prawie w ogóle nie było zabawek.
Rok temu tak się złożyło, że był tutaj ze Skalpelem i jego żoną, Laurą. Wtedy ona wybrała prezent dla Kasi i było z głowy.
Teraz nie było Laury.
- Dzień dobry.
Blacha odwrócił się, zaskoczony.
Sprzedawczyni, z służbowym uśmiechem, przyjrzała się klientowi. Nie często widuje się faceta w czarnej skórze, czarnym golfie, czarnych dżinsach i czarnych glanach, o twarzy pasującej do seryjnego mordercy, który stoi przed półką z kolorowymi pluszakami, dość bezradnie wpatrując się w stosy maskotek.
- Może w czymś pomóc? - zapytała bardzo uprzejmie, wyczuwając wahanie klienta.
Blacha pomyślał, że byłoby to wskazane.
- Szukam czegoś na prezent - powiedział.
- To prezent dla synka czy dla córeczki?
- Córki.
- To może lalka? - zaproponowała sprzedawczyni.
- Nie, lalka nie.
Kasia miała mnóstwo lalek i Blacha już właściwie nie wiedział, co kupować. Rozejrzał się jeszcze raz po półkach. Było tam wszystko, nawet zielony wąż, długi na ponad metr, który zwisał z jednego końca regału. Nie sądził, żeby akurat coś takiego spodobało się jego córce.
A może...
- Miś - olśniło go nagle.
- Słucham? - zdziwiła się sprzedawczyni.
- Chciałbym kupić misia.
Sprzedawczyni, nie dziwiąc się niczemu, zaprowadziła go do regału, na którym piętrzyły się stosy pluszowych niedźwiadków. Misie żółte, niebieskie, brunatne, misie w sweterkach, szaliczkach i kubraczkach, misie małe, średnie i duże.
Od samego tego widoku mogły rozboleć zęby. Blacha czuł jak zaczyna go łupać górna czwórka.
- Który się panu podoba? - zapytała uprzejmie sprzedawczyni.
Blacha rozejrzał się bezradnie. Nie miał pojęcia, który mu się najbardziej podoba. Misie wpatrywały się w niego uważnie paciorkowatymi oczkami, ani trochę nie ułatwiając wyboru.
- Niech będzie ten największy - zadecydował wreszcie. - I proszę zapakować - dodał.
Szybko okazało się, że kłopoty nie skończyły się na wyborze pluszaka. Cholerna zabawka nie chciała się najpierw zmieścić w prezentowej torebce, a potem w bagażniku. Zainstalował ją w końcu na tylnym siedzeniu samochodu, mając nadzieję, że nie widać jej przez tylną szybę.
Dopiero kiedy usiadł za kierownicą mercedesa, mógł odetchnąć z ulgą i odzyskać przytomność umysłu. Najważniejsze, że miał prezent dla Kasi. Teraz mógł zająć się innymi obowiązkami.
Miś cierpliwie zaczekał, aż tatuś załatwi sprawy zawodowe. Ściąganie haraczy, później zwyczajowe spotkania: z zarządem Pruszkowa, po działkę z ostatnich interesów, z Cygą, żeby przekazać mu nowe polecenia i wreszcie wieczorem rutynowe - z Sikorą.
Zwyczajny dzień ojca, który z zawodu jest „biznesmenem”.
Dzień czwarty
fandom: Odwróceni
ilość słów: 100
postaci: sędzia Krystyna Marecka
spojlery: ogólne
Wierny jak pies
Sędzia Krystyna Marecka uważała, że Paweł Sikora jest niezwykle atrakcyjnym mężczyzną.
Nie miała najlepszego zdania o policjantach, ale Sikora był wyjątkiem. Naprawdę dobry, uczciwy gliniarz, a o takich trudno w dzisiejszych czasach.
Ostatnio łapała się na tym, że myśli o nim nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. Właściwie myślała o nim prawie wyłącznie na płaszczyźnie prywatnej.
Trochę żałowała, że Paweł nie przejawiał chęci do skoku w bok. Jego żona nawet nie wiedziała, jaki skarb ma w domu. Był wierny jak pies.
Gdyby chociaż tak jeden pocałunek...
Ale w przypadku Sikory było to niemożliwe.
Może właśnie dlatego tak bardzo się jej podobał.
fandom: Odwróceni
ilość słów: 100
postaci: Władysław Różycki „Skalpel”, Laura Różycka
spojlery: 1x01
Prace kuchenne
- No i jak?
Skalpel odwrócił się od kuchennego blatu i przez chwilę uważnie spoglądał na swoją piękną żonę.
- Zrobiłaś coś z włosami? - zapytał niepewnie.
- Dopiero teraz zauważyłeś? - zachichotała Laura. - Tydzień temu. Kupiłam nową bluzkę.
- A! - Skalpel uśmiechnął się szeroko. - Fajna.
Powrócił do przerwanych prac kuchennych. Należał do rzadkiego gatunku mężów, którzy potrafią i lubią gotować.
- Ładnie ci w tym fartuszku - wymruczała Laura, podchodząc do męża.
Pocałowała go, długo i namiętnie, tak że w mgnieniu oka zapomniał o przygotowywanym posiłku.
- Chodź - szepnęła mu do ucha, ciągnąc go w stronę sypialni.
- Ej, a obiad? - zapytał bez przekonania.
I znów nie będzie pierogów...
Dzień piąty
fandom: Odwróceni
ilość słów: 354
postaci: Andrzej Basiak „Mnich”
spojlery: ogólne
Objawienie
Ojcze Nasz, któryś jest w niebie...
Mnich klęka przed krzyżem. Jego żona, Magda, wyszła jakiś czas temu; wie, że w takich chwilach nie należy przeszkadzać mężowi.
Tutaj ma swoje małe domowe sanktuarium, gdzie może oddać się modlitwie.
Deszcz monotonnie bębni o szyby, ale odgłosy otoczenia ledwie do niego docierają. W takich chwilach czas zdaje się zatrzymywać w miejscu.
...święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje...
Mnich zawsze modli się żarliwie.
W każdą niedzielę chodzi na mszę do kościoła.
I przynajmniej raz w roku jeździ na pielgrzymkę do Ziemi Świętej.
...bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Mnich jest przekonany, że otrzymał boski dar sprawowania władzy nad życiem i śmiercią. Wydając wyroki, używa znaku krzyża - dla jednych jest to błogosławieństwo, dla innych ostrzeżenie: twój czas jest policzony.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
Mnich jest ambitny, władzą dzieli się z konieczności.
Panujący układ sił powoli przestaje mu odpowiadać. Chce więcej i nie zawaha się pozbyć konkurencji. Nawet jeżeli jeszcze do niedawna byli sprzymierzeńcami.
Teraz to on jest najgroźniejszym drapieżnikiem w okolicy.
I odpuść nam nasze winy...
Mnich wierzy w celowość tego, co robi. Wszystko co się stało, wydarzyło się, bo tak miało być. To przeświadczenie tkwi gdzieś głęboko w nim, wydaje się towarzyszyć mu od zawsze.
To objawienie.
...jako i my odpuszczamy...
Mnich nigdy nie wybacza tym, którzy go zawiedli lub oszukali. Wszyscy wiedzą, że jest nieobliczalnym sadystą i unikają jak ognia wchodzenia mu w drogę.
A jeżeli ktoś mu się narazi...
...naszym winowajcom.
Mnich wyspowiadał już niejednego.
Z nieludzkim brakiem emocji i brutalnością zadaje ból tym, którzy zbłądzili. W końcu odkupienie można uzyskać tylko poprzez drogę cierpienia. Później zmywa krew z rąk i udziela rozgrzeszenia.
Dwie kule i do piachu.
I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
Dopiero teraz myśli ruszają, jak sztormujący pod wszystkimi żaglami okręt, ślizgający się po grzbiecie fali.
Blacha, ten policyjny kapuś. Już raz ich sprzedał i Mnich ani przez chwilę nie miał wątpliwości, że uczyni to ponownie, jeżeli już tego nie zrobił.
I ten pies, Sikora. Trzeba go rozpracować.
A kiedy już dostanie dowody do ręki...
Nie będzie dla nich zmiłowania.
Amen.
Dzień szósty
fandom: Odwróceni
ilość słów: 322
postaci: Paweł Sikora
spojlery: ogólne
Jak można jeździć takim rzęchem?
Wszyscy gangsterzy wozili się wypasionymi furami: Mercedesy, BMW, Audi. Blacha nie stanowił w tej kwestii wyjątku, chociaż od nowoczesnych, luksusowych samochodów klasy S wolał starszy, niemal już zabytkowy model.
Sikora zaparkował swoją wysłużoną Skodę Felicję obok lśniącego nawoskowaną karoserią czarnego Mercedesa 500 SEC. Chociaż mieli razem z Gazdą służbowego Volkswagena Passata, rzadko korzystał z niego poza oficjalnymi godzinami pracy; rozliczano ich z każdego przejechanego kilometra. Na spotkania z Blachą najczęściej jeździł swoim własnym autem. Nie pierwszy raz przemknęło mu przez myśl jak śmiesznie wyglądają te dwa samochody razem.
„Jak można jeździć takim rzęchem?” - skomentował Blacha z pogardą przy okazji jednego z ich pierwszych spotkań.
Sikora zdawał sobie sprawę z faktu, że jego samochód nie był, delikatnie mówiąc, w najlepszym stanie. Ostatnio przybyło mu wgniecenie na boku - wszystko przez Hubę, który stuknął go pod komendą przy cofaniu. Młody policjant przejął się tym wszystkim okropnie, znacznie bardziej niż sam Sikora. Przepraszał go niemal na klęczkach i od razu zaoferował się, że załatwi wyklepywanie karoserii w warsztacie, w którym pracował kumpel jego brata. „Sam pan komisarz zobaczy, żadnego śladu nie będzie!” - przekonywał go.
Blacha nie miał takich problemów. Nie musiał liczyć się z pieniędzmi. Mafia, dzięki swoim brudnym interesom, kręciła takie lody, że zarabiał na Mercedesa klasy S w tydzień.
Sikora wolał nie myśleć, ile musi kosztować utrzymanie w dobrym stanie takiego samochodu i ile ten smok pali na sto kilometrów.
On z oszczędności tankował najtańszą bezołowiową 95.
W policji, nawet w kryminalnych, byli tacy, którzy brali kasę od gangsterów. Za parę stów sprzedawali informacje mafii. To wystarczyło, by rozwalić akcje szykowane od miesięcy.
Sikora nigdy nie dał się kupić, chociaż czasami zastanawiał się, o ile wtedy wszystko byłoby prostsze... Przynajmniej przez jakiś czas. Nie musiałby martwić się, czy starczy im do pierwszego i czy w tym miesiącu zdołają kupić leki dla Piotrusia.
W takiej sytuacji nie było go stać na nowe auto.
Cóż, pomyślał, wysiadając z samochodu, skoro jego Skoda przejeździła te dziewięć lat bez poważniejszych awarii, z pewnością może pociągnąć jeszcze drugie tyle...
Dzień siódmy
fandom: Kryminalni
ilość słów: 56
postaci: Jarosław Nowacki „Hiszpan”
spojlery: 5x13
Zemsta
Hiszpana do Polski ściągnęły sprawy zawodowe. Szybkie, dobrze płatne zlecenie. Rutyna.
Przy okazji pojawiła się szansa na uregulowanie dawnych rachunków. Ten pies Zawada, przez którego zginął jego brat, sam znalazł się w zasięgu jego karabinu. Hiszpan nie mógł przepuścić okazji do zemsty.
To będzie pamiętny dzień. Hiszpan wszystko starannie zaplanował.
Zawada zginie w dniu własnego ślubu.
fandom: Prawo miasta
ilość słów: 143
postaci: Marek Henzel
spojlery: ogólne i jeden potężny do 1x17 (ostatnia minuta, poważnie)
Wyrok
Marek Henzel wiedział, że za nim jeżdżą. Pół biedy, gdyby to było tylko ABW. Ale ostatnio zbyt często widywał czarnego Mercedesa.
Wiedział, co to znaczy.
Do rozprawy sądowej miał jeszcze trochę czasu. Ale na mieście wyrok na niego już zapadł.
„Trumnę se kup, Henzel!” - poradził mu życzliwie diler, którego niedawno skroił z kasy, gdy pilnie potrzebował gotówki.
Jego zeznania nabruździły wielu ludziom z półświatka. A oni tego nie wybaczają. Takie jest prawo miejskiej dżungli. Kto się do niego nie stosuje, idzie do piachu. Jego kontakty były spalone, w policji też już był skończony. Będzie miał naprawdę dużo szczęścia, jeżeli za tę sprawę z prochami dostanie niski wyrok. Ale w obecnej sytuacji to nie był jego największy problem.
Liczył na to, że jakoś się wywinie. Jak zwykle. Zawsze mu się udawało. Wierzył, że tym razem też tak będzie.
Aż to momentu, gdy padł strzał.
fandom: Sfora
ilość słów: 191
postaci: Walerian Duch
spojlery: ogólne
Sezon polowania
Duch wiedział, że Starewicz prędzej czy później ustawi na niego kilera. Nie zawahał się odpalić generała policji, więc dlaczego miałoby być inaczej w przypadku komisarza? Zwłaszcza, że Duch ostatnio bardzo naraził się Staremu.
W mieście zaczął się sezon polowania. Ale Sforę nie tak łatwo było wyeliminować, chociaż pierwszą ofiarą padł jej przywódca. Starewicz sam zaczął tę wojnę. Teraz Sfora mu nie odpuści. Ani Duch, ani Olbrycht nie nadawali się na zwierzynę łowną. Miał nadzieję, że to wystarczy, żeby osłonić Nowickiego. A Nika była bezpieczna, póki pozostawała w ukryciu.
Duch zawsze sprawdzał, czy teren jest czysty. Weszło mu to już w nawyk. Wolał się upewnić, czy podejrzany cień, widziany za rogiem, nie należał do ludzkiej sylwetki. Za każdym razem, gdy wychodził na ulicę, najpierw spoglądał w górę; ale nie po to, żeby sprawdzić jaka pogoda. Uważnie przyglądał się dachom; na którymś z nich mógł się czaić snajper. Nawet we własnym domu nie czuł się do końca bezpiecznie. Nie zapalał światła, dopóki nie zasłonił okien żaluzjami.
Miał jeszcze do załatwienia parę spraw na tym padole.
I cholernie nie na rękę byłoby mu, gdyby zastrzelili go jak parszywego psa przed bramą własnego domu.
fandom: Odwróceni
ilość słów: 580
postaci: Jan Blachowski „Blacha”, Paweł Sikora,
spojlery: do 1x09
Dart
- ...na dzisiejszej konferencji prasowej dotyczącej porachunków mafijnych w stolicy, rzecznik Komendy Głównej Policji oświadczył, że...
- ...za jedyne 2,99! Lidl jest tani!
- ...nowy serial! Oglądaj w każdy piątek o 20:00.
- ...300 darmowych minut i czego to nie mający telefon...
Blacha, siedząc za kierownicą swojego Mercedesa, z rosnącą irytacją manipulował przy przyciskach radia, usiłując znaleźć stację, która nadawałaby jakąś normalną muzykę w miejsce serwisów informacyjnych i reklam. Wciąż nie przyzwyczaił się do tego skomplikowanego wynalazku, który wstawił mu Klawy w swoim warsztacie, kiedy „Ślicznotka” była w remoncie. W końcu dał za wygraną i nastawił na Radio Zet. Akurat leciały Elektryczne Gitary.
- ...już wiem że stąd nie zwieję, poczekam i popatrzę - nie cofnę kijem Wisły...
Faktycznie, nie zwieje stąd. Chyba, że go przemeldują na cmentarz. A to była opcja, która jakoś niezbyt mu się podobała.
- Już tylko Kiler... - zawyło radio, wzmocnione głośnikami z tyłu, które zainstalował ten baran Klawy, dziurawiąc mu tapicerkę.
- Kurwa mać - zaklął Blacha i szybko je wyłączył. Do dzisiaj nie miał pojęcia jak zredukować te cholerne basy, a wkurzało go strasznie to dudnienie we wnętrzu samochodu, które pasowałoby może do fury jakiegoś dresiarza, ale z pewnością nie do jego eleganckiego auta. W dodatku słowo: „kiler” przypomniał mu, że niedawno pruli do niego na trasie do Otwocka. Co prawda Beria już wypadł z gry, ale Mnich mógł zawsze znaleźć sobie kolejnego cyngla.
Mżył lekki deszczyk, więc Blacha nie wysiadał z samochodu. Czekając na Sikorę, rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. Pętla zaciskała się coraz bardziej. Z jednej strony zarząd Pruszkowa, który patrzył na niego coraz bardziej nieprzychylnym okiem; Blacha wiedział, że Mnichowi i Kowalowi niewiele trzeba, żeby go odpalić. Z drugiej - te pojeby od Ptaśka, które szybciej strzelają niż myślą. Ofiary padały po obu stronach, on mógł być kolejny.
Blacha nie miał pojęcia jak się z tego wszystkiego wygrzebie. W dodatku grał na dwa fronty - jak długo tak jeszcze można, zanim wszystko się wykryje?
Błysnęły reflektory nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu. Blacha z daleka rozpoznał tego rzęcha Sikory. Nie mógł wyjść z podziwu, że to jeszcze w ogóle jeździ. Ale co się dziwić, z pieskiej pensji na nic lepszego nie starcza.
Policjant zaparkował w pobliżu i przesiadł się do Mercedesa. Musiał zauważyć, że Blacha jakoś nie był w najlepszym nastroju.
- Co ty taki nerwowy jesteś? - zapytał.
- No chyba mam, kurwa, powód, co? - warknął Blacha, oderwany od swoich optymistycznych przemyśleń.
Sikora przyjął to spokojnie. Wiedział, że Blacha to straszny choleryk i nie należy brać do siebie jego nagłych wybuchów. Kiedy tylko się trochę opanował, przepraszał.
- Sory - mruknął. - Po prostu... A zresztą, sam zobacz - Blacha sięgnął po gazetę, która leżała na desce rozdzielczej Mercedesa i podał ją Sikorze. Na tytułowej stronie „Raportu Codziennego” - popularnego, ogólnokrajowego szmatławca - widniało wielkimi literami: „Kto zabił Skalpela?”. Pod nagłówkiem znajdowały się trochę niewyraźne, niebyt umiejętnie powiększone zdjęcia Blachy i Skalpela, a wszystko to okraszone kilkoma chwytliwymi sloganami, zapowiadającymi treść artykułu numeru, w tym: „Tak kończy się przyjaźń w mafii - najbliższy przyjaciel zleca zabójstwo”. Nie ma co, ktoś ostro pojechał, stwierdził Sikora, pobieżnie przeglądając artykuł.
Blacha powinien jakoś odreagować - przemknęło mu przez myśl. Jeszcze zacznie strzelać do ludzi. Nagle coś przyszło mu do głowy.
- Grałeś kiedyś w darta? - zapytał, składając gazetę.
- W co? - zdziwił się Blacha.
- Tu niedaleko jest taki pub... Nikt z naszych tam nie chodzi.
- No i?
- Co ty na to, żebyśmy się tam przenieśli? - zaproponował Sikora.
Blacha, po krótkim namyśle stwierdził, że nie ma nic przeciwko. Tak się to wszystko ostatnio pokręciło, że wolał pić w towarzystwie Sikory, niż swoich z Pruszkowa.
A poza tym... zaintrygował go ten dart.