Urodzinowe drabble, część trzecia

Jan 03, 2007 00:06

Przyznajcie, że już straciliście nadzieję. Bo ja tak ;)

Dla nicki__


Fandom: Xena
Bohaterowie: Xena, Gabriele,
Prompty: brak i dlatego autorka musiała wymyślić,

Gabriela oparła kostur o pień drzewa i usiadła w jego cieniu. Otworzyła swoją podręczną torbę, przez chwilę przeglądając jej zawartość. Wreszcie wysypała cała zawartość na ziemię i zaczęła rozwijać i oglądać każdy zwój z osobna, najwyraźniej czegoś szukając.
- Xeno, nie widziałaś mojego zwoju? - zapytała w końcu, kiedy przejrzała już wszystkie.
- Którego zwoju? - zapytała z roztargnieniem Xena.
Ledwie chwilę temu zatrzymały się na krótki popas. Xena od razu zajęła się oglądaniem kopyt klaczy. Na ostatnim odcinku drogi chód Argo był nierówny. Xena podejrzewała, że pod jedną z przednich podków mógł dostać się jakiś kamyk.
- Tego ostatniego - sprecyzowała Gabriela.
- Skąd mam wiedzieć, który był ostatni? - zapytała Xena, całkowicie zaabsorbowana oglądaniem kopyta prawej przedniej nogi Argo.
- Ten o przygodzie z amazonkami.
- A, pamiętam - odparła Xena bez entuzjazmu, delikatnie stawiając nogę klaczy na ziemi. - Nie, nie wiem gdzie jest. Ja go nie brałam.
- Na pewno? - zapytała podejrzliwie Gabriela. - O ile pamiętam, nie podobał ci się zbytnio.
- O co ty mnie podejrzewasz? - oburzyła się Xena. - Nie ruszam twoich rzeczy bez pytania, nawet jeżeli ty ciągle używasz mojego czakramu do patroszenia ryb, kiedy myślisz, że tego nie widzę.
- Hej, skąd o tym... To znaczy ja... - Gabriela zmieszała się lekko. - No wiesz, kolację jakoś trzeba przygotować! A ty nasz ostatni nóż zostawiłaś w tamtym bandycie!
- Następnym razem odklej wszystkie łuski - mruknęła Xena, gładząc Argo po szyi.
- Może ten rabuś, który chciał zabrać mi torbę w miasteczku, ukradł zwój? - zasugerowała Gabriela.
- Wątpię. Nie wyglądał na takiego, co umie czytać.
- Mógł zrobić to przez zwykłą złośliwość!
- Nawet jeśli tak, to gdzie go teraz znajdziemy?
- Bardzo prosto. Patrz, tam idzie - Gabriela wskazała na gościniec.
- Co za zbieg okoliczności - mruknęła pod nosem Xena.
Osobiście nie sądziła, żeby rabuś miał coś wspólnego ze zniknięciem bezcennego zwoju Gabrieli, ale wiedziała, że jej przyjaciółka czasami bywa bardzo uparta i dla świętego spokoju postanowiła wyjaśnić tę kwestię od ręki. Zaczekała, aż rabuś podejdzie bliżej, wiedząc, że aż do ostatniej chwili ich nie dostrzeże, bowiem przed jego wzrokiem zasłaniał je zakręt drogi i drzewa. Następnie kilka celnie wymierzonych ciosów w gardło i tchawicę i rabuś był unieszkodliwiony.
- Właśnie zablokowałam ci dopływ krwi do mózgu. Umrzesz za trzydzieści sekund - wyrecytowała Xena beznamiętnie. - Gadaj, gdzie jest zwój.
- Jaki zwój?! - wycharczał rabuś. - Czego ty chcesz ode mnie, kobieto?
- Nie tym tonem! - ostrzegła go Xena, po czym zwróciła się do przyjaciółki - Gabrielo, naprawdę nie sądzę, żeby on miał coś wspólnego ze zniknięciem twojego zwoju.
- Przyznaj, że w ogóle ci nie zależy na jego odnalezieniu!
- Wiesz, tak szczerze mówiąc to są ważniejsze sprawy do załatwienia... Co mam zrobić? Urządzić akcję pod hasłem „Poszukiwacze zaginionego zwoju”, czy co?
- Nie... chciałbym... wam.. przeszkadzać... ale... może... załatwiłybyście... to... później? - wydyszał rabuś ostatkiem sił, przypominając o sobie.
- A, tak. - Xena wprawnym ciosem odblokowała mu krążenie krwi. - Zmiataj. - Wskazała na gościniec.
Rabuś posłuchał, uznając, że nic tu po nim.
- No i? Masz jeszcze jakieś pomysły? - zapytała Gabriela, patrząc w ślad za umykającym rabusiem; całkiem żwawo, jak na kogoś, komu ledwie chwilę groziła śmierć z powodu niewydolności krążenia.
- Owszem, jedziemy dalej. A zwój na pewno się znajdzie, kiedy nie będzie już potrzebny - oświadczyła Xena. - A zresztą nawet jeśli nie, to zawsze możesz napisać go drugi raz. Na pewno świetnie ci wyjdzie.
Gabriela nie wyglądała na przekonaną.
- Ciekawe co się z nim stało - westchnęła.

*

Wysoko, w jednym z pałaców na Olimpie, Ares usiadł wygodnie nad kielichem najprzedniejszego wina i rozłożył zwój.
- Zobaczymy co mój ulubiony bard napisała o przygodach mojej ulubionej wojowniczej księżniczki - mruknął do siebie z krzywym uśmieszkiem i zabrał się do czytania.

Dla le_mru


Fandom: Lost,
Bohaterowie: Sayid, Ana Lucia, Charlie,
Prompty: mapa Rousseau

Sayid ostrożnie rozłożył mapę na płaskim kamieniu, wygładzając postrzępione brzegi. Papier nie był najlepszej jakości, a sam rysunek tylko częściowo wykonano tuszem. Resztę narysowano jakimś miękkim ołówkiem albo grafitem. Na marginesie znajdowały się notatki, w większości po francusku. Jeszcze niedawno usiłowali rozszyfrować ich znaczenie razem z Shan...
Stop.
Teraz nie czas na rozmyślanie o tym co się stało. Mieli zadanie do wykonania i to na nim należało się skupić.
Przyjrzał się konturom wyspy nakreślonym na mapie. Razem wziąwszy, całość była raczej nieczytelna, ale stanowiła jedyny materiał porównawczy do mapki, którą naszkicował Henry Gale.
Charlie przekrzywił głowę, w skupieniu przyglądając się najpierw stronicy ze szkicem Gale'a, a następnie mapie Rousseau.
- Jakoś to tak nie bardzo pasuje... - zawyrokował.
Sayid bez słowa wyjął mu z ręki kartkę, odwrócił ją i położył we właściwej pozycji na kamieniu obok mapy Rousseau.
- A, no tak. Tego... od razu wiedziałem.
Przez chwilę porównywał obydwie mapy.
- Ta kreska tutaj to droga? - zapytał po chwili, wskazując na szkic Gale'a.
- Nie, to skała - odpowiedział Sayid uprzejmie.
- Aha... Ale ten robaczek tutaj to na pewno rzeka.
- Nie, ten robaczek to właśnie jest droga, którą musimy iść.
- Ten facet w ogóle nie umie rysować - zawyrokował Charlie.
Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał. Cała trójka wpatrywała się w mapę tak, jakby ta mogła im powiedzieć którędy do balonu. Sayid strzepnął owada, który przysiadł na mapie i spojrzał na stojącą obok niego Anę Lucię.
- No i co o tym sądzisz? - zapytał w końcu Sayid.
Ana Lucia stała z założonymi rękami. Wyglądała tak, jakby miała zamiar coś powiedzieć, ale z jakichś powodów się wahała. W końcu nie wytrzymała:
- No dobra, wszystko fajnie - Spojrzała na mapę Rousseau. - Ale podziałka gdzie...?

c.d.n.

Tyle na dzień dzisiejszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Teraz dla odmiany muszę podumać nad Gilthanasem i Silvarą...

gabriele, ana lucia, sayid, xena, lost, fanfiction, drabble, charlie

Previous post Next post
Up