Jan 07, 2011 18:21
Pierwszy dzień świąt mogę uznać za zakończony. Nawet jeżeli jestem już po tradycyjnym rodzinnym obiedzie, to i tak wciąż nie czuję świąt ani całej tej klimatycznej otoczki, która w tym roku gdzieś nawiała.
Zaliczyłam już także coroczny spacer od babci do domu o długości 4 km. Jednak aby nie iść niemal całkowicie po ciemku, pijany wujek i ojciec mężnie zobowiązali się do odprowadzenia mnie przynajmniej kawałek aby: "Nie wyskoczyły na mnie żadne dzikie małpy." Okeej, nie pytam i nie wnikam.
Święta mają dla mnie jeszcze jeden ciekawy aspekt. Chodzi o kolędników, których nigdy nie chcę wpuszczać do domu i dzielić się z dziećmi (którym słoń doszczętnie podeptał uszy) pieniędzmi, których z resztą nie mam. >D Tak więc ukrywam się w domu, ewentualnie zagłuszając muzyką natrętne dzwonki do drzwi.
Tymczasem muszę zabrać Antka z podwórza, bo zrobiłam mu niespodziewane wietrzenie tyłka.
cham,
święta