Zapewne wkrótce w polskich domach prezydentem Rosji będzie się straszyć dzieci. Ale przecież Władimirowi Władimirowiczowi powinniśmy być wdzięczni. Dzięki niemu udało się tyle zmienić.
Pomniki powinniśmy stawiać bohaterom kijowskiego Majdanu, których ponad setka oddała życie za nasze wspólne europejskie ideały.
Jeszcze dwa lata temu Ukraina była na europejskiej mapie czarną dziurą. Nie interesowali się nią ani zachodni politycy, ani dziennikarze. W Polsce mogliśmy na to tylko narzekać. Gdy padało hasło "Ukraina w Europie", dyplomaci ze starej Unii pobłażliwie się uśmiechali. - Polacy i ich mrzonki - wzdychano.
W 2012 r.
Warszawa z trudem przekonała Niemców, by nie bojkotowali meczów
Euro 2012 rozgrywanych na Ukrainie. Bojkotu domagała się niemiecka socjaldemokracja w odwecie za złe traktowanie więzionej wówczas byłej premier Julii Tymoszenko. Nawet do podpisania przez Kijów umowy stowarzyszeniowej z UE stara Unia podchodziła niechętnie. I byłoby tak dalej, gdyby Putin nie próbował wziąć Kijowa na smycz.
Dziś europejska przyszłość Ukrainy jest przypieczętowana, wiadomości z tego kraju nie schodzą z medialnych czołówek.
Część polityczna umowy stowarzyszeniowej zostanie podpisana na dniach, część gospodarcza - za kilka miesięcy. Dwa tygodnie temu Herman Van Rompuy, szef Rady Europejskiej, jako pierwszy lekko uchylił Ukrainie drzwi do UE - napisał na Twitterze, że miejsce Kijowa jest w zjednoczonej Europie. Podobną rezolucję podjął europarlament.
Wczoraj José Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, uznał wręcz, że Ukraina powinna być mostem między Unią a Rosją. Poza tym UE będzie ratować Ukrainę przed bankructwem. Jeszcze pół roku temu kazałaby Kijowowi radzić sobie samemu.
Putin przyspieszył też tworzenie wspólnej europejskiej polityki energetycznej. Gdy w 2006 r. doradcy ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza zgłosili pomysł energetycznego NATO, w ramach którego kraje UE odcięte od dostaw gazu otrzymywałyby wsparcie od sąsiadów, pomysł wyśmiano. - To zbyt antyrosyjskie - mówiono w Berlinie.
Wczoraj w
Warszawie Angela Merkel przyznała jednak, że Europa musi się bronić przed rosyjskim monopolem gazowym. Wprawdzie zanim Unia zacznie w imieniu swoich członków kupować gaz na świecie, minie wiele czasu. Ale dziś to nie jest już mrzonka. A kraje UE już umiałyby sobie pomagać, gdyby
Rosja zakręciła gazowy kurek.
Rosyjski prezydent niewiarygodnie wzmocnił też NATO. Pół roku temu zastanawialiśmy się, czy Sojusz, do którego z takim uporem
Polska się dobijała, właściwie jest potrzebny. Europie przecież nikt nie zagraża, a NATO w ostatnim czasie angażowało się jedynie w Afganistanie. Gdy rosyjscy komandosi rozpoczęli Anschluss Krymu, złudzenie o wiecznym pokoju w Europie prysło. Dopiero w obliczu kryzysu widać, jak bardzo Sojusz jest nam potrzebny.
Mój niemiecki znajomy żartuje, że za to wszystko powinniśmy stawiać Putinowi pomniki. Oczywiście przesadza. Pomniki powinniśmy stawiać bohaterom kijowskiego Majdanu, których ponad setka oddała życie za nasze wspólne europejskie ideały. Gdyby nie ich upór, odwaga i ofiara, Putin tak szybko podporządkowałby sobie Ukrainę, że Europa nie zdążyłaby zareagować. Wtedy wszystko zostałoby po staremu.
Bartosz T. Wieliński