Dziki kontynent. Kiedy skończyła się wojna ?

Oct 19, 2013 23:44


W pierwszych miesiącach po wojnie Europa osuwała się w anarchię. Nie istniały instytucje. Nie było granic. Od tygodni nie widziano gazety. Kobiety prostytuowały się w zamian za jedzenie. Prawo przestało istnieć, a wszyscy pragnęli jedynie zemsty.



Francuzki, które zostały oskarżone o kontakty seksualne z Niemcami podczas wojny


Maciej Nowicki, Newsweek Polska: Twierdzi pan, że wojna wcale nie skończyła się w 1945. Jak to rozumieć?

Keith Lowe: To być może najważniejsza teza mojej książki. Koniec wojny to nie był jakiś jeden moment, tylko długotrwały proces. Wygaszanie tego konfliktu zabierało czasem lata.

Podkreśla się, że wojna skończyła się 8 maja 1945 r., bo wtedy został podpisany traktat o bezwarunkowej kapitulacji. Ale z perspektywy wielu Europejczyków podpisanie tego traktatu nie miało żadnego znaczenia. Fale przemocy i chęć zemsty dosięgły wszystkich sfer życia. Konflikty etniczne nadal wybuchały, a na niektórych ziemiach jeszcze przybrały na sile. Nadal prześladowano Żydów. Mniejszości znowu znalazły się pod ostrzałem, na niektórych popełniono odrażające zbrodnie, czasem równie koszmarne jak te dokonane przez nazistów. Miliony ludzi zostały wygnane w latach 1945-1947 w czasie największych czystek etnicznych, jakie widział świat. Między narodami i społecznościami powstały urazy i wiele trwa do dzisiaj. Całe społeczności były terroryzowane z powodu tego, co - często jedynie rzekomo - zrobiły w czasie wojny. Akty zemsty wobec jednostek były niezliczone. Niemieckich cywilów bito, mordowano, wykorzystywano jak niewolników. Dzieci poczęte ze związków z Niemcami wyrzucano z kraju lub zamykano w szpitalach psychiatrycznych. Gwałty na Niemkach, Austriaczkach czy Węgierkach szły w miliony.

W krajach Europy Środkowej czy Wschodniej teza, że wojna nie skończyła się w 1945 r., chyba mało kogo zdziwi. Czasem nawet mówimy, że prawdziwy koniec stanowi rok 1989 i odzyskanie wolności.

- Wiem o tym. Ale trzeba pamiętać, że przez całe dziesięciolecia historia II wojny była pisana z perspektywy aliantów: przez Anglików, Amerykanów, Francuzów. Informacje na temat tego, co działo się w Europie Wschodniej, były niedostępne, a nawet gdy stały się (po upadku komunizmu) dostępne, pojawiały się z reguły w pismach akademickich i to w języku, który mało kto zna. Nikt nie pamiętał albo nie chciał pamiętać, że w Jugosławii przez kolejne kilka lat trwała wojna domowa. Albo że na Ukrainie, Litwie czy Estonii partyzanci walczyli jeszcze w latach 50.

Jak w kilku słowach zdefiniować to, co się wtedy działo w Europie?

- Historia Europy w pierwszych miesiącach po wojnie to przede wszystkim osuwanie się w anarchię. Na wielkich połaciach Europy panował chaos. Nie istniały prawie żadne instytucje. Nie było granic. Nie było rządów. Szkół, uniwersytetów. Od tygodni nie widziano gazety. Nie dochodziły listy. Niczego nie produkowano i na wielu obszarach całe rzesze głodowały, a nieraz umierały z głodu. Kobiety prostytuowały się w zamian za jedzenie. Prawo przestało istnieć, bo nie było ani policji, ani sądów. To jest świat, w którego istnienie trudno nam uwierzyć. „The New York Times" pisał w roku 1945: „Amerykanin nigdy nie zrozumie tego, co dzieje się w dzisiejszej Europie". Nazywano ją nowym Czarnym Lądem. I fakt, że Europa wydobyła się z tej zapaści, graniczy z cudem.

Amerykańcy obserwatorzy byli wręcz przekonani, że może dojść do wybuchu wielkiej wojny domowej, która obejmie całą Europę.

- Aliancka armia była jedyną instytucją, która sprawowała wtedy jakąkolwiek kontrolę na wielu obszarach Europy. Ta armia starała się stworzyć jakiś system zarządzania. Ale to wymaga czasu. Nie da się stworzyć nowego porządku w 24 godziny, a czasem nie da się go stworzyć w ogóle, o czym przekonaliśmy się po ostatnich interwencjach Zachodu w świecie arabskim. Poza tym alianci byli często kompletnie nieprzygotowani do tych zadań. Nie wiedzieli, jak nakarmić, zapewnić ubranie i repatriować miliony uchodźców. Jak stworzyć od nowa administrację w krajach, których język i obyczaje były im zupełnie obce. Jak zapewnić funkcjonowanie prawa, gdy ludzie są zdemoralizowani, a broń powszechnie dostępna. Na dodatek wszystko odbywało się w atmosferze zadawnionych uraz i nienawiści. W niezliczonych miasteczkach i wsiach sprawcy zbrodni mieszkali obok tych, którzy zostali skrzywdzeni. Alianci czasem samą swą obecnością wzbudzali niechęć, bo na początku ludzie chcieli zemsty, a nie państwa prawa. W raportach z 1945 roku wciąż powtarza się obawa, że choć wojna została wygrana, pokój zostanie przegrany. Amerykański podsekretarz stanu Dan Acheson podkreślał, że wyzwolone narody „to najbardziej wybuchowy materiał na całym świecie".

Poza tym wojskowi po prostu sobie nie radzili.

- Trzeba pamiętać, że nie byli szkoleni do pewnych zadań. Było oczywiste, że tak długo, jak robotnicy przymusowi i więźniowie obozów pozostaną w Niemczech, prawo i porządek nie zostaną utrzymane. Zabrano się więc do jak najszybszej repatriacji. Na razie kierowano tych ludzi do obozów uchodźców. Niektóre z nich były dawnymi obozami pracy albo wręcz dawnymi obozami koncentracyjnymi. Co więcej, część więźniów została wsadzona do tych samych obozów, z których zostali wyzwoleni. Wojskowi często postępowali bardzo niezręcznie, wręcz głupio. Jeden z amerykańskich oficerów domagał się np., aby w obozie dla żydowskich ocalonych zasady regulaminu były wprowadzane przez przymus i dyscyplinę. Nie była to zbyt odpowiednia propozycja w przypadku ludzi, którzy tylko cudem uniknęli Zagłady. Z kolei w pewnym obozie polskich uchodźców na terenie Niemiec Amerykanie rozkazali, aby każdy, kto odmawia pracy lub zostawia śmieci, został natychmiast aresztowany. Po całych latach nieludzkiego traktowania przez nazistów ci ludzie znowu doświadczali tego samego.

Pisze pan, że „stworzone przez wojnę moralne grzęzawisko nie oszczędziło nikogo. Ludzie wszystkich narodowości i wszystkich opcji politycznych byli zarazem ofiarami i oprawcami". Jak to należy rozumieć?

- Oczywiście, byli też ludzie niezaprzeczalnie dobrzy lub niezaprzeczalnie źli. Ale stanowili wyjątki. Większość znalazła się gdzieś pośrodku. I to jest zrozumiałe. Kiedy upadają dotychczasowe struktury, kiedy zdani jesteśmy wyłącznie na siebie, znacznie trudniej o przyzwoitość. Dziś historycy powinni starać się to wszystko opisać w różnych odcieniach szarości, bo w przeciwnym razie napędzamy tę niezdrową rywalizację o to, kto cierpiał najbardziej. Czesi oburzają się, gdy przypomina im się, jak traktowali Niemców, bo przecież Niemcy zrobili im coś gorszego. Tak samo Polacy. Rosjanie nie mają zamiaru przepraszać za to, jak traktowali rumuńskich czy węgierskich cywilów, bo przecież Rumunia i Węgry stanęły po stronie Niemców. Takich przykładów jest bez liku.

W „Dzikim kontynencie" można przeczytać obwieszczenie władz Pragi z roku 1945 adresowane do wszystkich Niemców i Węgrów powyżej 14. roku życia. Zakazuje im się m.in. używania chodnika, jeżdżenia tramwajem, kupowania gazet, spacerowania po parkach, korzystania z pralni, przebywania poza domem po zmierzchu. Muszą też oddać swe depozyty bankowe oraz nosić - w widocznym miejscu na ubraniu - swastykę. To pokazuje, do jakiego stopnia nazistowskie normy zaraziły tych, którzy walczyli z nazistami.

- Nie zamierzam nikogo wskazywać palcem. Tak po prostu było... Ludzie słuchali nazistowskiego języka przez lata, nasiąkali nim. Innej rzeczywistości przecież nie było. I nie ma w tym nic dziwnego, że kiedy sytuacja wreszcie się zmieniła, oni nadal mówili tym językiem. Oraz chcieli robić Niemcom te same rzeczy, które Niemcy im zrobili. Trudno powiedzieć, ilu Niemców zginęło w Czechosłowacji w wyniku zajść po zakończeniu II wojny, ale to są na pewno dziesiątki tysięcy. We wszystkich niemieckich cywilach widziano zdrajców, którzy ułatwili inwazję w 1938 roku. W Polsce powstało kilka obozów, w których Niemcy - cywile, kobiety i dzieci - byli przetrzymywani w strasznych warunkach. Wielu z nich - według polskich danych kilka tysięcy, według niemieckich znacznie więcej - zmarło. Komendant obozu w Zgodzie, Salomon Morel, świadomie wzorował się na Auschwitz. Ale tego rodzaju działania trwały dość krótko, przeważnie ustały w 1946 roku. Niektórzy Niemcy starają się stawiać znak równania między polityką czeską czy polską po 1945 r. a eksterminacją prowadzoną przez SS. To jest nonsens. Niemcy cierpieli zazwyczaj za sprawą poszczególnych ludzi. Zabijanie nigdy nie przyjęło tak masowej skali i nie stanowiło oficjalnej polityki rządu jak w przypadku nazistów.

Pan powiedział, że nie zamierza nikogo wskazywać palcem. Ale z „Dzikiego kontynentu" jednoznacznie wynika, że odwet przyjął znacznie większą skalę w Europie Wschodniej.

- Miejsca, w których doszło do największego wybuchu przemocy, to te, w których zapaść była najgłębsza. Nie będę panu przypominał tego, co stało się z Warszawą. W Związku Radzieckim zniszczono blisko dwa tysiące miast i miasteczek. Na dzisiejszej Ukrainie było 10 milionów bezdomnych, gnieździli się w piwnicach, ruinach, dziurach w ziemi. Nie było wody, gazu, elektryczności. Na Wschodzie panował większy chaos, tak więc i sposobności do zemsty było więcej. Poza tym Niemcy zachowywali się zupełnie inaczej na Wschodzie niż na Zachodzie. Znacznie, znacznie gorzej. Tak więc i chęć odwetu była większa.

Niemieccy żołnierze najbardziej bali się jednego: że zostaną schwytani przez Armię Czerwoną.

- Alianci nierzadko przetrzymywali jeńców w skandalicznych warunkach. Ale w amerykańskich obozach śmiertelność wynosiła 0-1 proc., we francuskich około 2,5 proc. Prawdopodobieństwo śmierci jeńca pojmanego na Wschodzie było o 90 proc. większe. To miało rożne przyczyny. Rosjanom brakowało jedzenia i trudno się dziwić, że nie chcieli głodzić swej armii, aby żywić Niemców. Rosyjskie zimy były zabójcze. Jednak główny powód był inny: Rosjan wcale nie obchodziło, czy Niemcy przeżyją, czy nie. Pamiętali, co Niemcy im zrobili i nienawiść do nich była powszechna. „Niemcy nie są istotami ludzkimi. Dzień bez zabicia jednego Niemca to dzień stracony. Nie ma nic bardziej radosnego od widoku stosu niemieckich trupów" - pisał Ilja Erenburg. Żołnierze uczyli się tych słów na pamięć.

A gwałty? One zawsze towarzyszyły wojnie, ale rzadko na taką skalę, jak to, co zrobiła Armia Czerwona.

- W samych Niemczech Rosjanie zgwałcili dwa miliony kobiet. W Austrii, na Węgrzech, w Prusach Wschodnich czy na Śląsku wcale nie było lepiej. To miało kilka przyczyn. Po pierwsze, jak już mówiłem, sami Rosjanie doświadczyli strasznych rzeczy. Po drugie, rosyjscy żołnierze nie mieli żadnych praw. Dowódcy byli wobec nich niezwykle brutalni. Jedyne osoby, na których mogli się wyładować, to byli cywile, a w szczególności kobiety. Tak więc skwapliwie korzystali z tej możliwości.

To nie wszystko: wskaźnik gwałtów utrzymywał się w pobliżu rosyjskich koszar na bardzo wysokim poziomie jeszcze przez kilka lat po wojnie. To pokazuje, że nie chodziło tu wyłącznie o zemstę za to co, zrobiono ich żonom, matkom czy córkom. Rosyjscy żołnierze gwałcili po prostu dlatego, że im na to pozwalano.

Akty prywatnej zemsty były na wielu terenach Europy powszechne. Czy ta fala przemocy była do uniknięcia?

- Nie możemy oceniać wszystkiego według dzisiejszych standardów. Dochodziło do rzeczy strasznych. Lecz żądać od tych ludzi, żeby powstrzymali się od zemsty, to prosić o zbyt wiele.

Zemsta miała rożne cele i nie wszystkie były negatywne. Tłumy linczujące członków Czarnych Brygad w północnych Włoszech miały poczucie, że znowu wzięły władze w swoje ręce. Robotnicy przymusowi, którzy okradali niemieckie domy po latach głodowania i maltretowania, chcieli wreszcie poczuć, że mogą być nie tylko ofiarami. Najpowszechniejsza forma zemsty w Europie Zachodniej w tamtych latach - golenie głów kobietom, które sypiały z okupantami - była usprawiedliwiana, bo uważano, że zapobiega ona jeszcze gorszym formom przemocy. Jednak główny powód był jeszcze inny, ludzie mścili się na własną rękę, bo uważali, że w innym razie sprawiedliwość nigdy nie zatriumfuje. I często mieli rację.

We Włoszech partyzanci wymierzający zemstę na własną rękę zostali potraktowani znacznie surowiej niż faszyści...

- Były kraje, w których instytucje takie jak policja czy sądownictwo mogły być oczyszczone względnie szybko, np. Norwegia czy Dania. Ale w Norwegii czy Danii musiano naprawić jedynie to, co się zdarzyło w czasie wojny. We Włoszech było znacznie trudniej, bo musiano odwrócić to, co się zdarzyło w czasie 20 lat. Na dobrą sprawę nie było sędziów czy policjantów, którzy nie pracowali dla faszystowskiego państwa.

Nic więc dziwnego, że na faszystów wydawano bardzo łagodne wyroki, a nawet te z reguły ulegały kasacji. W ciągu roku od zakończenia wojny czystka zmieniła się w farsę. Włoskie sądy wydały mniej wyroków śmierci niż w jakimkolwiek państwie zachodniej Europy. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców 20 razy mniej niż we Francji. Jednocześnie partyzanci rozpoczęli wręcz szaleńczą akcję odwetową. Celem był każdy, kto miał coś wspólnego z faszystami, nawet księgowi czy sekretarki. Skala odwetu w północnych Włoszech była znacznie większa niż gdziekolwiek indziej w zachodniej Europie. Zabito od 12 do 20 tysięcy ludzi podejrzanych o kolaborację, nikt nie zna prawdziwych statystyk. Amnestia objęła zabójstwa dokonane w czasie początkowych trzech miesięcy. Jednak wszystko, co się stało później, karano nadzwyczaj surowo. Partyzanci wyzwalający północne Włochy byli w 1945 roku bohaterami. W rok później stali się nowym wrogiem. W Grecji było podobnie. Liczby są po prostu szokujące. Ściganie kolaborantów zakończono w 1946 roku. Wydano 25 wyroków śmierci na kolaborantów, a na zbrodniarzy wojennych zaledwie cztery. Na komunistycznych partyzantów wydano tych wyroków ponad 100 razy tyle.

„Nie chcę wiedzieć. To już się skończyło. Ciesz się, że przeżyłeś" - usłyszał pewien Żyd ocalony z obozu koncentracyjnego od holenderskich znajomych. To samo działo się w całej Europie Zachodniej. Nawet w Stanach Zjednoczonych napominano tych, którzy wyemigrowali po Holokauście: „Już po wojnie. Wystarczy tych opowieści!". To pokazuje, że niechęć do Żydów po wojnie wykraczała poza typowe antysemickie motywacje.

- Europejczycy cierpieli w czasie wojny. Ci z Zachodu zwłaszcza w ostatnim jej roku. Pocieszali się, że wszystko przeszli razem. I po wyzwoleniu zaczęli tworzyć mity o jedności narodowej. Twierdzili, że wszyscy byli w ruchu oporu lub prawie wszyscy. Mit jedności narodowej był korzystny dla wszystkich. Od dawnych kolaborantów, którzy chcieli wrócić na łono narodu, po polityków, którzy pragnęli odrodzenia narodowej dumy. Jednak wojenna historia Żydów podważała ten mit. Po pierwsze, oni bez wątpienia wycierpieli więcej niż inni. Po drugie, zadawali kłam mitowi o tym, że wszyscy byli razem przeciwko Hitlerowi. Mordowano Żydów, a nikt lub prawie nikt nie ruszył im na pomoc. Mit jedności narodowej pozwalał ludziom dobrze się poczuć. Opowieści Żydów wręcz przeciwnie.

A deportacje ludności niemieckie. Jak pan je ocenia?

- Statystyki przechodzą wszelkie wyobrażenie. Z terenów Polski usunięto blisko siedem milionów Niemców, z Czechosłowacji prawie trzy miliony. Łatwo jest potępiać Polaków czy Czechosłowaków za te działania. Metody były często straszne. Jednak wbrew temu, co twierdzą dziś niektórzy Niemcy reprezentujący środowiska wypędzonych, celem było jedynie usunięcie mniejszości niemieckiej, a nie eksterminacja tej mniejszości. Poza tym odwet wcale nie był głównym motywem. Pomysł deportacji Niemców zrodził się z dokładnie przeciwnych powodów - ponieważ chciano zapobiec przemocy na tle etnicznym. A wszyscy byli zdania, że taka przemoc może wybuchnąć.

Krótko mówiąc, nie potępia pan tych działań.

- Po I wojnie próbowano tak przykroić granice, żeby narody pozostawały w granicach jednego kraju. To się okazało niewykonalne. I poza tym skończyło się fatalnie. Po 1945 roku postanowiono z kolei przenosić narody tak, aby pasowały do granic. To było nieraz bardzo okrutne. I nie wiem, jak wyglądałoby dziś np. Pomorze Zachodnie, gdy pozwalano zostać tam Niemcom. Tego nikt nie wie. Jest jednak jeden zasadniczy argument na rzecz tego monoetnicznego eksperymentu, to po prostu całkiem nieźle działa. Nie do końca, ale działa. Nie ma w Europie konfliktów etnicznych na taką skalę jak niegdyś. I dlatego mimo całej odrazy do tego, co się działo, nie potrafię tego jednoznacznie potępić.

Dziki kontynent, Keith Lowe, Rebis 2013
Dziki kontynent - Wiadomości

ww2, Węgry, Włochy, europa, niemcy, rumunia, emigracja, grecja, francja, historia, wojna, czechy, polska

Previous post Next post
Up