Kraje Unii Europejskiej diametralnie różnie przechodzą przez obecny kryzys. Gdy grecka gospodarka kurczy się o 6 proc., łotewska rośnie o 5,7 proc. Wszyscy niepewnie patrzą na Włochy, a z nadzieją na Niemcy
Gospodarka strefy euro w IV kw. skurczyła się o 0,9 proc., a całej Unii Europejskiej o 0,6 proc. w skali roku - potwierdził wczoraj ostatecznie Eurostat.
Strefa euro jest już piąty kwartał z rzędu w recesji. Wszyscy się zastanawiają, kiedy kryzys się skończy, a euroland wyjdzie wreszcie z dołka. Postanowiliśmy spojrzeć na recesyjną mapę Europy i wskazać największe sukcesy i rozczarowania.
Niemcy - nadzieja Europy
Gdy ekonomiści zastanawiają się nad prognozami dla Europy, zaczynają od Niemiec. PKB tego kraju stanowi ponad jedną piątą PKB Unii Europejskiej i 27 proc. strefy euro. Gdy niemiecka gospodarka się rozwija, korzystają firmy w Polsce, Francji czy Holandii. W 2012 r. niemiecki import z Holandii przekroczył 86 mld euro, a z Francji - 77 mld euro.
Z danych Eurostatu wynika, że w IV kw. gospodarka Niemiec urosła o marne 0,4 proc. Ale dane pochodzące z ostatnich tygodni są bardziej optymistyczne. Wskaźnik PMI sugeruje, że przestała się kurczyć niemiecka produkcja przemysłowa, a ciągle niskie bezrobocie i wzrost sprzedaży detalicznej sugeruje, że niemieccy konsumenci nie ograniczają zakupów. To dobry znak dla Europy, która zgodnie z prognozami Komisji Europejskiej podźwignie się z kryzysu w drugiej połowie roku.
Włochy - niepewność
Ekonomiści martwią się, co będzie z Włochami. Trzecia gospodarka strefy euro musi uporać się z długiem publicznym, który sięga już 2 mld euro, czyli około 128 proc. PKB. By go spłacać, włoska gospodarka musi się rozwijać (tymczasem w IV kw. skurczyła się o 2,7 proc.).
A żeby się rozwijała, potrzebny jest silny rząd, który będzie w stanie kontynuować reformy technokratycznego gabinetu Mario Montiego. Tymczasem po wyborach z końca lutego we Włoszech panuje polityczny impas. Gospodarka potrzebuje zmian, bo traci pozycję w Europie. Włochy są jednym z najwolniej rozwijających się krajów UE w ostatniej dekadzie. O ile w 2003 r. włoski PKB stanowił 17,8 proc. PKB strefy euro (licząc obecny jej skład, czyli 17 krajów), o tyle w 2012 r. było to 16,5 proc.
Łotwa - sukces w kryzysie
Na kryzysowej mapie Europy "zieloną wyspą" są wyraźnie kraje bałtyckie. W IV kw. Łotwa zanotowała rekordowy w skali Unii wzrost PKB. Sięgnął on 5,7 proc. I pomyśleć, że jeszcze cztery lata temu była na skraju bankructwa.
Rozwój gospodarki Łotwy w ostatnich kilku latach to prawdziwa sinusoida. Przed kryzysem lat 2008-09 była jednym z najszybciej rozwijających się krajów ze wzrostem PKB nawet o 10 proc. rocznie. Tylko że gospodarkę napędzała głównie konsumpcja finansowana z kredytów udzielonych przez zagraniczne banki. Gdy przyszedł światowy kryzys finansowy, gospodarka Łotwy się posypała. W 2009 r. jej PKB spadł o 17,7 proc. (obecny wzrost nie pozwolił odrobić jeszcze tamtych zaległości).
Ale dramatyczne oszczędności (cięcia pensji i emerytur oraz podwyżki podatków) i reformy pozwoliły łotewskiej gospodarce stanąć na nogi. Na tyle, że kraj od przyszłego roku zamierza wejść do strefy euro.
Polska - długodystansowiec
Polska przestała być prymusem. Wolniejszy wzrost niesie konsekwencje np. w postaci rosnącego bezrobocia (w styczniu było najwyższe od niemal sześciu lat i sięgnęło według GUS 14,2 proc.). Ale używając analogii sportowej - wśród krajów UE Polska jest najlepszym maratończykiem. Udało nam się uniknąć recesji. Gdy wchodziliśmy do UE w 2004 r., PKB na głowę mieszkańca po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej (czyli różnicy w cenach) sięgał 51 proc. średniej UE, w 2011 r. już 64 proc.