05,04,2012
Amerykańska bomba energetyczna
Technologie wydobywania gazu i ropy z łupków rodem z USA i Kanady wywracają do góry nogami układ sił na globalnym rynku energii. Tylko nowy sojusz Rosji, Arabii Saudyjskiej i Kataru może pomieszać Amerykanom szyki.
Amerykański prezydent po raz pierwszy w historii posłużył się publicznie gazem łupkowym w kontekście bezpieczeństwa państwa. Obama zrobił to nie tylko dlatego, że dzięki łupkom może okazać się realny jego program odbudowy gospodarki opartej na przemyśle.
- Dysponujemy złożami gazu naturalnego, które są w stanie zaspokoić potrzeby Ameryki przez najbliższe 100 lat - oświadczył Barack Obama podczas orędzia o stanie państwa, wygłoszonego 25 stycznia 2012 r. przed izbami Kongresu.
Produkcja energii z kopalin łupkowych może stać się dla USA niezwykle skuteczną bronią w wojnach energetycznych wywoływanych przez szejków z Bliskiego Wschodu i rosyjskich oligarchów.
Stany Zjednoczone stawały się łupkową potęgą niepostrzeżenie. W amerykańskich mediach proces ten określany jest mianem "cichej rewolucji gazowej". Impulsem, który ją zainicjował, było odkrycie na początku lat 90. złoża Barnett Shale w Teksasie. Według szacunków Chesapeake Energy, największego koncernu w USA wydobywającego
gaz łupkowy, w Barnett znajdują się pokłady gazu o wielkości 1,1 mld. m sześc., które wystarczą na 175 lat zapotrzebowania tego stanu. Z analiz przeprowadzonych na zlecenie Chesapeake Energy przez ekonomistę dr. Raya Perrymana wynika, że w minionym dziesięcioleciu wydobycie gazu łupkowego przyniosło teksaskiej administracji 65,4 mld dol. przychodów, co wywołało 38-proc. wzrost gospodarki tego stanu.
- W samym Teksasie przy wydobyciu zatrudnionych jest 100 tys. osób i niemal drugie tyle w usługach pośrednich. Rocznie tylko ze złoża Barnetta dostarczany jest do systemu amerykańskiego gaz o wartości 1,1 mld dol., od czego odprowadza się 730 mln dol. podatków - wyliczała Julie H. Wilson, wiceprezes Chesapeake Energy, podczas prezentacji amerykańskich osiągnięć, która odbyła się kilka miesięcy temu w Ambasadzie Polskiej w Waszyngtonie.
Po odkryciu gazowego eldorado w Teksasie Amerykę Północną ogarnęła prawdziwa gorączka łupków. W ciągu 20 lat odkryto kilkadziesiąt gigantycznych regionów geologicznych zawierających łupkowe paliwo. Wraz z kolejnymi odkryciami zasoby tego
surowca błyskawicznie rosły. Podobnie szybko zwiększała się jego produkcja, przekraczając poziom 30 proc. amerykańskiej produkcji gazu. W USA i Kanadzie dokonano już 400 tys. odwiertów poszukiwawczych i eksploatacyjnych gazu i ropy z łupków. Każdy kosztował średnio 2,5-3 mln
dolarów. Zyski okazały się jednak niewspółmiernie większe. Od 10 lat gaz w USA lawinowo tanieje. Jak policzył "The Financial Times", do stycznia 2012 r. ceny spadły aż o 50 procent w porównaniu z 2008 rokiem.
Gaz na rynku wewnętrznym USA można kupić trzy razy taniej niż w Europie. Główną przyczyną spadku cen gazu amerykańskiego jest rosnące z roku na rok wydobycie. W 2011 r. amerykańskie wydobycie wzrosło o 10 proc., do ponad 670 mld m sześc. Według najnowszych doniesień Bloomberga, średnia cena MWh energii wyprodukowanej w USA z gazu wynosi ok. 64 dolarów. To 20-30 proc. taniej niż prąd uzyskany z węgla, mazutu czy nawet wiatru i słońca. Do tego zapasy gazu w USA są większe o 13,4 proc. od ubiegłorocznych i wynoszą 120 mld metrów sześciennych. Amerykańska administracja oszacowała, że korzyści dla gospodarki, wynikające ze spadku cen energii i gazu, przewyższają łączne nakłady na wspomaganie systemu bankowego i przemysłu oraz na inne formy stymulacji gospodarki w czasie kryzysu.
A prognozy są jeszcze bardziej rewolucyjne. Według obliczeń Bank of America do jesieni tego roku ceny gazu w USA spadną do poziomu sprzed 12 lat. Tymczasem amerykański Departament Energii przewiduje, że wydobycie gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych wzrośnie do 2040 roku czterokrotnie i przekroczy 300 mln metrów sześciennych dziennie, osiągając ponad 50 proc. całkowitej produkcji gazu ziemnego w tym kraju. Nic zatem dziwnego, że gaz łupkowy jest uznawany w USA za dźwignię, która podniesie z kolan całą gospodarkę. Według specjalnego raportu PwC, opublikowanego pod koniec 2011 r., łupki "dodają wiatru w żagle" rynkowi fuzji i przejęć w sektorze naftowo-gazowym USA. Pojawia się coraz więcej chętnych z zagranicy na łupkowe kokosy "Made in USA". Na początku stycznia tego roku koncerny paliwowe Total (Francja) i Sinopec (Chiny) ogłosiły, że inwestują w amerykańskie złoża gazu łupkowego. Total chce wydać ponad 3,7 mld dol. na złoża gazu łupkowego eksploatowane przez firmy Chesapeake Energy i EnerVest. Z kolei chiński gigant paliwowy zamierza wydać 2,2 mld dol.: kupi od Devon Energy jedną trzecią udziałów w pięciu koncesjach na eksploatację złóż w łupkach w Alabamie, Kolorado, Missisipi i Ohio.
Nowe źródło gazu ziemnego w USA nie tylko ożywiło amerykański rynek wewnętrzny, ale także dość szybko przełożyło się na sprzedaż globalną. Spadek cen gazu w Stanach przyniósł spore rozczarowanie największym eksporterom, głównie Rosji oraz arabskim krajom rejonu Zatoki Perskiej i północnej Afryki. Skurczyły się przychody producentów gazu ziemnego, a także możliwość ich politycznego oddziaływania na jego odbiorców.
Pierwszym symptomem tego wstrząsu był moment, w którym Stany Zjednoczone wyprzedziły Rosję i stały się największym na świecie producentem gazu ziemnego. USA są pod tym względem światowym liderem od trzech lat. W 2009 r. wydobyły 593 mld m sześc. gazu (Rosja - 527 mld). Według analityków domu maklerskiego
Citigroup Global Markets, kolejnym ciosem w międzynarodowy układ sił na rynku energii będzie dzień, w którym USA zastąpią ropę z importu
naftą z własnych łupków, tak jak wcześniej zrobili to z gazem. Zdaniem maklerów z Citi dojdzie do tego już w 2020 roku. Amerykanie będą wtedy w stanie ograniczyć import ropy aż o 60 procent.
Dr Salman Ghouri, starszy ekonomista w Qatar Petroleum, podkreśla na swoim blogu, że jeśli do tego dojdzie, to zagraniczni dostawcy zaczną mieć poważne problemy z upłynnieniem morza ropy, które dotychczas kupowali Amerykanie.
- Od tego już tylko krok do radykalnej obniżki cen surowców na całym świecie, przynajmniej tych płynących z Bliskiego Wschodu - uważa prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej.
Według naukowców z Instytutu Bakera przy Rice University z Houston w Teksasie, główni rozgrywający na globalnym rynku energetycznym już przygotowują się do eksplozji amerykańskiej bomby łupkowej. Pod koniec stycznia ukazał się specjalny raport Instytutu Bakera "Nowe układy? Geopolityczne konsekwencje powstawania karteli energetycznych i demokratycznych przemian na Bliskim Wschodzie". Amerykanie przewidują w nim, że reakcją globalnego rynku na zalew łupkowego paliwa z USA i tzw. arabskie przebudzenie, powodujące rozłam w OPEC, będzie powstanie nowego kartelu energetycznego: Rosja - Arabia Saudyjska - Katar. Łącząc siły, trzej giganci będą w stanie nadal stosować "broń energetyczną" i dyktować całemu światu ceny ropy i gazu bez względu na to, jak dużo łupkowego paliwa wpompują w globalny rynek Stany Zjednoczone.
Chyba że cicha rewolucja łupkowa ogarnie cały glob i dotrze przede wszystkim do największych konsumentów paliw kopalnych na świecie, czyli do Chin i Indii. Bardzo to prawdopodobne, ponieważ według raportu oba kraje śpią na gazie i
ropie łupkowej, a eksploatacja tych złóż na skalę przemysłową jest tylko kwestią czasu. Podobnie zresztą jak w Polsce i całej Europie. Amerykanie o to zadbają.
Wojciech Surmacz
Forbes Polska Copyright 1996-2012 Grupa Onet.pl SA