Ucieczka z komunistycznego raju
31.01,2012, 10:22 Źródło: Onet
Fot. Shutterstock
Kontrolerzy lotów na lotnisku w Pradze nerwowo wzywali przez radio załogi trzech samolotów pasażerskich Dakota C 47. Próby nawiązania kontaktu z maszynami lecącymi z Ostrawy, Brna i Bratysławy do Pragi pozostawały bez odzewu. Maszyny zniknęły!
Piątek, 24 marca 1950 roku, o godzinie 6.35 z lotniska w Ostrawie zgodnie z rozkładem lotów wystartował samolot pasażerski do Pragi. Za sterami kapitan Ladislav Světlik. W samolocie na 27 pasażerów, 20 to delegacja zasłużonych działaczy komunistycznych, których tego dnia miał przyjąć prezydent kraju, towarzysz Klement Gottwald. Jako pasażer leciał też Viktor Popelka, były pilot wojskowy. W innym rzędzie siedziała jego żona, której udało się kupić bilet na panieńskie nazwisko.
Dwie minuty później manewr startu wykonał w Brnie kolejny samolot linii lotniczych dowodzony przez kapitana Josefa Klesnila. Maszyna obrała kurs na Pragę. Plan Klesnila na ten dzień był bardzo prosty. Lot do Pragi i po południu powrót do Brna.
Po kilku minutach lotu w samolocie z Ostrawy kapitan Světlik wyciągnął pistolet. Radiotelegrafista, mechanik i drugi pilot byli zaskoczeni. Z przedziału pasażerskiego przyszedł Viktor Popelka, zajął miejsce drugiego pilota. Světlik zamknał trzech członków załogi w schowku na bagaże, który jest tuż za kabiną pilotów. Samolot zmienił kurs na południowy zachód.
Mniej więcej w tym samym czasie w samolocie z Brna radiotelegrafista Kamil Mráz obezwładnił mechanika, o którym wiedział, że był gorliwym komunistą. Związał go i zamknął w schowku na bagaże. Drugi pilot Vit Angetter wyłączył w tym czasie automatycznego pilota i zmienił kurs.
- Vitku, co robisz? - zapytał Klesnil, kapitan samolotu.
- Lecimy na zachód - usłyszał odpowiedź drugiego pilota. - Jak będą cię przesłuchiwać zrzuć wszystko na mnie.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście wcześniej? - kapitan nie ukrywał goryczy w głosie. Wiedział, że musi wrócić do kraju, bo komunistyczna służba bezpieczeństwa zemści się na jego rodzinie.
(Klesnil wrócił do Czechosłowacji. Zeznał, że został sterroryzowany. Kilka miesięcy później zostanie wyrzucony z pracy i aresztowany. Podczas "przesłuchań" straci dwa palce. Kiedy wyjdzie z aresztu ucieknie z rodziną przez zieloną granicę w kwietniu 1951 roku).
Kiedy na pokładach obu maszyn dochodzi dramatycznych wydarzeń, kapitan Oldřích Doležal, który powinien wystartować najwcześniej, bo o 6.29, zaczął się niepokoić. Start jego samolotu opóźnił się z powodu załadunku bagaży. Maszyna stała na lotnisku w Bratysławie. Doležal wiedział, że kontrola naziemna nie miała już łączności z samolotami, które wystartowały z Ostrawy i Brna. Obawiał się, że loty zostaną wstrzymane. W końcu uzyskał pozwolenie na start. Jego drugi pilot i radiotelegrafista odetchnęli z ulgą. Tuż po starcie Doležal zgłosił, że samolot ma awarię podwozia. W ten sposób chciał ominąć międzylądowanie w Brnie. Mechanik, jedyny nie wtajemniczony w zamiary kolegów z załogi, spojrzał na kapitana ze zdziwieniem. Kiedy dowiedział się, że załoga ma zamiar uciec z komunistycznego kraju, zadeklarował: - Jestem z wami.
Kapitan Doležal podjął ryzykowną decyzję. Skierował się na południe, wlatując w powietrzną przestrzeń nad Austrią, a zatem w strefę kontrolowaną przez Armię Czerwoną.
Uciekajmy nim nas zamkną
Světlik, Popelka, Angetter, Doležal mieli za sobą doświadczenia wojenne. Po zajęciu Czech przez III Rzeszę w marcu 1939 roku uciekli z kraju i walczyli na Zachodzie. Bili się we Francji, a później w Królewskich Siłach Powietrznych (RAF) Wielkiej Brytanii. Byli bohaterami. Do Czechosłowacji wrócili po wojnie. Z czasem przeszli do cywila. Podjęli pracę w lotnictwie cywilnym.
Byli świetnie wyszkoleni, doświadczeni i odważni. Po 1948 roku, kiedy komuniści objęli pełnię władzy, los żołnierzy służących podczas wojny na Zachodzie zmienił się na gorsze. Postrzegani byli jako wrogowie ustroju. Komuniści przeprowadzili czystkę w wojsku usuwając ze służby ok. 5 tys. oficerów. Wielu z nich zostało oskarżonych o zdradę i uwięzionych. Zapadły wyroki śmierci. Piloci wiedzieli, że wielu ich towarzyszy broni trafia do więzień Světlikowi, Popelce, Angetterowi i Doležalowi odebrano paszporty i z lotów międzynarodowych przesunięto ich na linie krajowe. Po kraju krążyła plotka, że komunistyczne władze rozprawią się ze wszystkimi, którzy maja za sobą wojenną przeszłość w jednostkach walczących na zachodnim froncie. Piloci mogli się spodziewać, że i oni lada moment, pod byle pozorem trafią do więzień.
Zaczęli planować ucieczkę. Trwało to dwa miesiące. Wtajemniczyli najbardziej zaufanych przyjaciół. Wiedzieli, że służba bezpieczeństwa kontroluje, kto kupuje bilety. Niemożliwe było, aby na lot, gdzie któryś z nich leciał jako pilot bilety kupiła też jego rodzina. Rozwiązali i to. Pomógł im pracownik linii lotniczych, który umożliwił kupno biletów uciekinierom. Żona Angettera kupiła bilet na lot z Brna. Z Ostrawy wyleciała żona z synem kapitana Doležala. W trzech samolotach, gdzie łącznie z załogami było 85 osób, 26 było wtajemniczonych w spisek. Piloci wyznaczyli cel ucieczki: amerykańska baza wojskowa Erding, niedaleko Monachium.
Lot do wolności
Na pokładzie samolotu z Brna spokojnie spał dyrektor generalny Czechosłowackich Linii Lotniczych Leopold Thurner. Miał kaca. Obudził się, kiedy samolot schodził do lądowania. Dostrzegł z przerażeniem, że jest w amerykańskiej strefie Niemiec. Wyciągnął pistolet. Zaczął krzyczeć, aby nikt nie wychodził na zewnątrz, bo samolot stanowi terytorium Czechosłowacji. Oddał broń, kiedy pojawili się amerykańscy żołnierze.
(Thurner po powrocie do Czechosłowacji zostanie aresztowany i zesłany do obozu pracy przy kopalni uranu w Jachymovie).
Członkowie delegacji komunistycznej, którzy znajdowali się na pokładzie samolotu lecącego z Ostrawy zachowywali się spokojnie, nawet kiedy uświadomili sobie, że z lądowania w Pradze nic nie będzie. Jeden z mężczyzn próbował protestować. Wobec zdecydowanej postawy kapitana, wrócił na swoje miejsce. Nerwy wśród towarzyszy pojawiły się, kiedy z samolotu dostrzegli powiewające przy lotnisku amerykańskie flagi. Niektórzy próbowali zniszczyć legitymacje partyjne, kilku rwało je na strzępy i pospiesznie połykało. Trwała zimna wojna, więc są przekonani, że nic miłego nie spotka członków partii komunistycznej na "zgniłym zachodzie".
Pasażerowie lotu z Bratysławy niczego nie zauważyli. Na pokładzie maszyny była większa grupa Słowaków, którzy z jakiegoś powodu zmierzali do Pragi. Słowacy wyciągnęli śliwowicę i swojską kiełbasę. Zaczęli częstować pasażerów. Mimo rannych godzin na pokładzie zapanował atmosfera pikniku. W kabinie pilotów czuć był olbrzymie napięcie. Doležal obawia się radzieckich myśliwców. Nawiązał kontakt z Amerykanami. Od Linzu eskortowany był przez samoloty US Army.
W amerykańskiej bazie pierwszy wylądował samolot z Brna, chwilę później pojawiła się maszyna z Ostrawy, w końcu siadła Dakota z Bratysławy. Spiskowcy poprosili o azyl, łącznie 27 osób. Pozostałe 58 osób zadeklarowały chęć powrotu.
Kampania nienawiści
W poniedziałek w mediach czechosłowackich zaczęła się propagandowa burza. Główny dziennik komunistów "Rude Pravo" wyznaczył kierunek ataku: "Ten podstępny czyn jest kolejnym ogniwem w łańcuchu dowodów, że na terenie Czechosłowacji prowadzą swoje zdradliwe sabotażowe i szpiegowskie działania grupy blisko powiązane z zagranicznymi wrogami republiki. W swojej nienawiści nie wahają się użyć wszelkich środków".
Komuniści w Pradze zażądali od Amerykanów wydania uciekinierów. Kiedy dowiedzieli się, że mogą odebrać samoloty, ale emigranci zostaną zgodnie ze swoją wolą na Zachodzie zaczęła się nagonka na USA. Padały epitety, że Amerykanie postępują jak gangsterzy chroniąc pospolitych przestępców i zbrodniarzy, którzy są ich szpiegami. Ci, którzy wrócili do Pragi zmuszeni byli przez Służbę Bezpieczeństwa do uczestnictwa w swoistym tournee. Objeżdżali zakłady pracy i opowiadali o porwaniu. Nie mówili jednak o tym, co przeżyli. Musieli się nauczyć tekstu przygotowanego przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa.
Wszyscy, którzy zostali w Niemczech zostali skazani zaocznie za zdradę. Najłagodniejszy wyrok brzmiał: 25 lat więzienia. Szykanom poddano rodziny uciekinierów. Do zbiorowej odpowiedzialności pociągnięto i pilotów, którzy w czasie wojny służyli na zachodzie. Ci, którzy nie trafili do więzień, stracili możliwość latania.
Copyright 1996-2012 Grupa Onet.pl SA