Białoruś: wstydliwa tajemnica Europy
...
Nick Clegg 2011-09-29, ostatnia aktualizacja 2011-09-28 16:44:34.0
Prezydent Białorusi wie, że fala zwraca się przeciwko niemu. Podobnie jak w przypadku Arabskiej Wiosny, źródłem rosnącego niezadowolenia jest gospodarka - pisze dla "Gazety" Nick Clegg, wicepremier Wielkiej Brytanii, poseł i szef Liberalnych Demokratów współtworzących brytyjski rząd z Partią Konserwatywną.
Wyobraźmy sobie kraj, gdzie tortury i zastraszanie to dzień powszedni. Gdzie protestujących w sposób pokojowy ludzi aresztuje się i wysyła do kolonii karnych o zaostrzonym rygorze i gdzie nęka się dziennikarzy demonstrujących wolną myśl. Gdzie prezydent może manipulować kolejnymi wyborami, mimo że doprowadził gospodarkę do upadku. Gdzie większość jest zbyt zastraszona, by wyrażać własne zdanie i gdzie wciąż obowiązuje kara śmierci.
Mogłyby to być Korea Północna, Zimbabwe lub Iran. Ten kraj leży jednak bliżej nas, w Europie - to Białoruś, gdzie reżim Aleksandra Łukaszenki w dalszym ciągu silną ręką dzierży władzę, za nic mając prawa człowieka.
Gdyby nie ta tragiczna sytuacja, obecne działania reżimu zakrawałyby na farsę. Weźmy na przykład reakcję na szereg milczących protestów zorganizowanych latem tego roku. Starając się pozostać w zgodzie z prawem, ich uczestnicy nie wznosili okrzyków, nie nieśli transparentów, a jedynie od czasu do czasu klaskali. Jak na to zareagowały władze? Zabroniły klaskania. Podczas pochodów w Dniu Niepodległości ludziom zabroniono oklaskiwania kogokolwiek oprócz weteranów lub artystów. Efektem była przejmująca cisza.
Podejmowane są również kroki mające na celu zakazanie gromadzenia się "w związku planowanym działaniem lub brakiem działania". Innymi słowy, brak działania w grupie będzie niezgodny z prawem, jeżeli zostanie wcześniej zaplanowany. Kafka byłby pod wrażeniem.
Tego rodzaju nadużycia władzy są wszędzie uznawane za skandaliczne. Ale o szczególny dreszcz grozy przyprawiają w Europie. 20 lat temu upadł Związek Radziecki. My Europejczycy wierzyliśmy, że niebezpieczni dyktatorzy odejdą w przeszłość, a rozkwitnie wolność i demokracja.
A jednak Białoruś wciąż tkwi w pułapce przeszłości: to wstydliwa tajemnica Europy, tuż za naszym progiem. Dlatego zdecydowanie jestem zdania, że powinniśmy wzmocnić presję na ten reżim. Kiedy w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie wybuchły ludowe powstania, Wlk. Brytania zajęła stanowisko, i to bardzo szybko. Taką samą przywódczą rolę odegramy również w przypadku Białorusi.
Dziś i jutro w Polsce spotykają się przywódcy Unii Europejskiej i krajów Partnerstwa Wschodniego - Ukrainy, Gruzji, Mołdowy, Azerbejdżanu, Armenii i Białorusi. Ich celem jest wzmocnienie partnerstwa pomiędzy Wschodem i Zachodem. W imieniu Wlk. Brytanii będę apelował do społeczności międzynarodowej, byśmy wspólnym wysiłkiem doprowadzili do tego, żeby reżim białoruski pozwolił swoim obywatelom żyć w wolności i przyłączyć się do głównego nurtu europejskiego.
Łukaszenki tam nie będzie. Jest on objęty - i słusznie - zakazem podróżowania do UE. Ale razem ze swoimi poplecznikami będzie słuchać. Po nałożeniu przez Unię w tym roku pełnego pakietu sankcji, na co bardzo naciskał nasz rząd, reżim czuje presję. Przyczyniliśmy się do wprowadzenia zakazu prowadzenia interesów z wielkimi firmami kierowanymi przez finansistów Łukaszenki, do embarga na handel bronią, która mogłaby zostać użyta w celu represji wewnętrznych, a także poparliśmy zamrożenie rozmów pomiędzy UE i Białorusią do czasu wprowadzenia rzeczywistych zmian.
Jeżeli będzie postęp, drzwi pozostaną otwarte. Nie osłabnie jednak nasza determinacja. Łukaszenka wie, że fala zwraca się przeciwko niemu. Jego popularność jest najniższa od lat. Do głosu dochodzą ludzie młodzi i wykształceni. I podobnie jak w przypadku Arabskiej Wiosny, źródłem rosnącego niezadowolenia jest również gospodarka. W tym roku inflacja na Białorusi osiągnęła 60 proc. i nadal rośnie. Wskutek ogromnej niegospodarności dług publiczny wymknął się spod kontroli.
Zamiast przedstawić wiarygodny plan naprawczy, reżim trzyma się kurczowo nieudanej polityki z przeszłości. Własność państwowa i centralne planowanie tamują rozwój konkurencyjności i innowacyjności. Reżim nie przyznaje się do odpowiedzialności, ale obywatele nie dadzą się ogłupić.
A zatem nasz rząd zaprezentuje w Polsce solidarność z narodem Białorusi. Wspólnie z ministrem ds. Europy Davidem Lidingtonem będę apelować do europejskich rządów o kontynuację zdecydowanego stanowiska i spotkam się z mieszkającymi na uchodźstwie działaczami i przywódcami białoruskiej opozycji. Wysłucham również pytań słuchaczy Europejskiego Radia dla Białorusi, którym przekażę im jasny komunikat: Wlk. Brytania nie pozwoli pociągnąć Białorusi w mroczniejsze czasy. Europa zaszła zbyt daleko, aby do tego dopuścić.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA