No, dobra. Czuję wewnętrzną potrzebę zdania relacji z matur, a konkretniej - z trzech, bo angol mi jeszcze został do obalenia 14.
- Litewski. Cóż, dupa ze mnie, bo w wypracowaniu opierałam się tylko na jednej książce. Ale kij z tym, bo prywatne wypracowanie przypadło mi do gustu. Część ze zrozumienia tekstu wydała mi się łatwa, ba! ja nawet myślę, że mój tok rozumowania był logiczny i poprawnie odpowiedziałam na pytania. Ale będę się śmiała, jeśli moja logika jednak rąbnęła się w tej części. A wiecie co jest najśmieszniejsze? Według moich szkolnych pobratymców ten tekst łatwy nie był. Mówi się trudno, teraz można tylko czekać na wyniki.
- Polski. Najdłuższy i najłatwiejszy egzamin ze wszystkich. Najgorsze w nim było to, że był zbyt długi. Kto to widział, żeby przerwa między dwoma częściami wynosiła 1h 25min? Ta przerwa była męcząca. Powalenie arkuszy maturalnych z polskiego było łatwizną pomijają fakt, że w jednym zadaniu zapomniałam wpisać odpowiedź. Wiem, ja- fail. A co do rozprawki. Chyba z pół godziny męczyłam się nad wstępem, bo wstęp to przecież arcy ważna części.
- Historia. I w tej chwili można powiedzieć jedno: fuck my life. Po kiego kija, ja się pytam, centrum egzaminacyjne wyjechało z pytaniami o zjednoczenie Niemiec i Włoch?! Wrrr! Że to niby tak ważne jest, tak? Ah, mam nadzieję, że pozostałe trzy tekst źródłowe i odpowiedzi do nich będą poprawne. Oh, żeby tak jeszcze test był udany. Fakt, mogłabym teraz se wszystko sama sprawdzić, arkusze maturalne w necie są, ale mam tak cholerny uraz, że odpuszczę sobie tę wątpliwą przyjemność.