Wind of change...

Aug 28, 2007 15:19


Witaj społeczności LJ-a! :)

Cath nie przepada za zmianami. Cath ceni sobie poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że otaczają ją znajomi, życzliwi jej ludzie. Zazwyczaj. Bo taka Cath, to Cath zmodyfikowana przez system: wychowanie, rodzinę, przyjaciół, nieprzyjaciół, szkołę, czasy, w których przyszło jej żyć, religię, sytuację społeczno - polityczną w kraju i na świecie, cywilizację. Ale jest jeszcze inna Cath, ta prawdziwsza, niezmienna, nie dająca się niczemu i nikomu ukształtować. Ta Cath nie boi się rzucać wyzwań samej sobie i światu. Kocha ryzyko, szaleństwo i adrenalinę, które wyostrzają zmysły. Sprawiają, że naprawdę czuje, że żyje. Całą sobą. Taka Cath rzadko daje o sobie znać: w sytuacjach ekstremalnych, a czasem zupełnie niespodziewanie, w zwykły z pozoru dzień, który nie różni się niczym od poprzednich. W dzień taki jak dziś.

Prawdziwszą Cath przywołał dziś północny wiatr, którego powiew poczuła, otworzywszy po przebudzeniu okno. W letni dzień, chłodny wiatr z mroźną nutką. Uwielbiam otwarte przestrzenie i takie mam w tej chwili marzenie:

Ogromna łąka z trawą koloru soczystej zieleni, sięgającą do kolan. Horyzont z trzech stron zaznaczony pasmem lasu. A na wprost, po horyzontu kres tylko ta dziewicza przestrzeń. Stoję samotnie, boso, w tej trawie, z zamkniętymi oczami i luźno opuszczonymi rękoma. Włosy mam niedbale upięte, a na sobie lekką, przewiewną sukienkę w rozmazane, kwiatowe motywy. Pogoda jest taka jak dziś. Niebo zasłonięte chmurami i wieje ten orzeźwiający wiatr. Jestem zrelaksowana, pozwalam podmuchom powietrza na śmiałe pieszczoty. Jestem spokojna, a jednocześnie podniecona. Czekam, bo wiem, że za chwilę coś się wydarzy. Nie mogę przecież tak bez końca stać w tej trawie. Wiatr pozwala sobie na więcej, pokrywając moją skórę przyjemnym dreszczem. Słyszę jak ktoś biegnie za moimi plecami. Do mnie. Nie otwieram oczu. W oczekiwaniu unoszę delikatnie swoją lewą dłoń. Nie wiem kto to, ale ta niewiedza mi nie przeszkadza. To ktoś, na kogo czekam i kto na pewno mnie nie skrzywdzi. Dobiega do mnie, chwytając mocno za rękę i dalej biegniemy już razem, szybko, do utraty tchu, do końca świata.

Dobrze, że chociaż w marzeniach można poczuć się tak bezbrzeżnie szczęśliwym :)

marzenie, powitanie

Next post
Up