~~ Prologue ~~

Oct 03, 2009 20:22

**
Siedem Kamiennych Wysp leżało na środku Oceanu Koralowego. I chociaż nazywały się Kamienne, wcale nie oznaczało to iż leżą na nich kamienie czyli budulec do stawiania zamków czy innych wielkich fortec. Nazwa Kamienne pochodziła od kruszca, który znajdował się na każdej z wysp, na każdej inny. Były to Wyspy kamieni szlachetnych. Była więc wyspa szmaragdowa, diamentowa, agatowa, rubinowa, opalowa, ametystowa i jadeitowa. Ale wszyscy i tak nazywali je Wyspami Kamiennymi. Oprócz tego iż na każdej z wysp ukrywały się złoża mineralne to w dodatku okolona była każda z nich rafą koralową, z której mieszkańcy również czerpali korzyści. Eksportowali więc swoje kamyczki do sąsiednich królestw w zamian importując drogie tkaniny, brązy, metale oraz żywność. Przez wiele lat mieszkańcom tych wysp żyło się wspaniale, z królem rządzącym na głównej, Szmaragdowej Wyspie, oraz poszczególnymi Sekretarzami na 6 mniejszych wyspach. Jednak gdy król umarł ludziom zaczęło się gorzej powodzić ponieważ Sekretarzowie poczuli się wolni bez męskiego spadkobiercy tronu i zaczęli się rządzić po swojemu, czyniąc sobie dobrze i krzywdę podwładnym.
Taki nierząd trwał kilkanaście lat aż do momentu, w którym 5 odważnych, szalonych i wyjętych spod prawa mężczyzn uprowadziło galeon z Szmaragdowej Wyspy. Od tamtej pory nic już nie było takie same a każdy statek bez odpowiedniej ochrony w postaci uzbrojonych galeonów, mógł zostać ich łupem. I chociaż wiadomo było iż młodzieńców było pięcioro to nikt nie znał ich oblicza. Wiadomo było jedynie tyle iż jakimś cudem udawało im się werbować ludzi na swoje statki i ludzie ci byli skłonni zginać za nich. Skarb państwa, cierpiący na ich porwaniach statków wypełnionych dobrem, zaczął się na tyle niepokoić, iż wyznaczył nagrodę za ujęcie Pięciu Piratów. Jednak im więcej ludzi wypływało tym więcej podwładnych mieli Piraci. W końcu każdy przyzwyczaił się do tego iż żaden statek nie jest bezpieczny. Floty wypływały z dużą obstawą i jeśli miały wystarczająco dużo szczęścia, docierały na miejsce przeznaczenia. Jeśli nie to ginęły bez wieści a kupcy musieli wysyłać swoje dobra raz jeszcze.

~~
-Ależ kochana..mówię Ci. To nie są zwykli Piraci, chociaż każdy tak myśli - na skalnym wybrzeżu, przy morskiej latarni stała dziewczyna opierająca się noga o jeden z kamieni i patrząca w dół skarpy a potem na morze, jakby czegoś wypatrując. Miała na sobie długie, kapitańskie trzewiki, krótka spodniczkę z czerwonej skóry, gorset opinający się pod jej piersiami i biała bluzkę je zakrywająca. Do tego kapitański mieczyk, kurtka i czapka.
- co masz na myśli mówiąc, że są „niezwykłymi” piratami? - odpowiedziała jej dziewczyna siedząca na skrawku trawy kilkanaście kroków za Kapitanką. Na sobie miała śliczną długą suknie z gorsetem podobnym do tej drugiej. Jej ubranie było jednak w kolorze złotym z czarnymi wzorami przypominającymi pnącza.
- no..nie wiem - uśmiechnęła się rozbrajająco tamta - ale zobacz. Nie robią nikomu krzywdy prawda? Wszyscy pasażerowie statków wracają na ląd. Nie rabują , nie zabijają, nie gwałcą dziewic i innych kobiet. Porywają tylko statki bogaczy. Nie zauważyłaś, że na przykład, statki zwykłych kupców zawsze dobijają do brzegu i nigdy niczego z nich nie ukradziono? Moja teoria jest taka że to dobrzy starzy marynarze, którzy chcą utrzeć nosa bogaczom.
-czyli nam - zaśmiała się tamta. Rozbawiło je to ogromnie i śmiały się przez jakiś czas po czym dziewczyna złapała na nowo przerwany watek - ale nie rozumiem właściwie czemu tak się tym ekscytujesz….
- jak to dlaczego?- kapitanka podbiegła do dziewczyny siedzącej na trawie - muszę się tego dowiedzieć!
- no ciekawe jak… wypłyniesz statkiem i będziesz czekała aż Cię porwą? To znaczy statek? A jak już zobaczą, że jesteś w środku to cie odstawią na ląd ale zanim to zrobią zapytasz dlaczego właściwie to robią? By sprawdzić czy masz rację?- pokiwała Glowa z niedowierzeniem.
- to jest lepszy pomyśl niż ten który sama wymyśliłam - dziewczyna w kapitańskim ubraniu klasnęła ucieszona w dłonie - pożyczę od Ojca statek, wywieszę flagę kupiecką, wezmę trochę dóbr z piwnicy… i na pewno się nie oprą. A potem zapytam ich czemu to robią - zaczęła tańczyć po wzgórzu zadowolona swoim pomysłem.
- na Posejdona, po co ja mam takie genialne pomysły?

~~
I tak, dwa dni później, nieubezpieczony statek kupiecki wypłynął z portu bladym świtem. Na jego pokładzie znajdowała się załoga, dziewczyna kapitan oraz jej przyjaciółka.
- Ale SoRinhe… dlaczego ja muszę chodzić w strojach bogatej kupieckiej dziewczyny? Też chcę być marynarzem- czarnowłosa dziewczyna wydawała się niezadowolona ze swojego położenia.
- Ależ słuchaj Kochana. Twoi rodzice obdarliby mnie żywcem jeśli coś by ci się stało - uciszyła przyjaciółkę, która chciała prawdopodobnie powiedzieć to samo - a poza tym udając kupiecką córkę jesteś bezpieczna. Nawet jeśli okazaliby się złymi strasznymi piratami to ciebie zostawią w spokoju by w razie czego mieć za ciebie okup a ja zawisnę gdzieś na drzewie jako bezwzględna pani kapitan! - wyobraźnia ją poniosła - no a poza tym… to możesz robić co chcesz - zruszyła ramionami - nawet być sterownikiem - powiedziała niby od niechcenia zakładając dłonie na kark i przechadzając się po kajucie „kupieckiej córki”.
- super! To lecę sterować - ucieszyła się ta druga. Obie dziewczyny stały na czele statku wpatrując się w spokojne błękitne morze. Pani kapitan opierała się o burtę na czubie statku podczas gdy sterowniczka po prostu sterowała i wypatrywała wroga. Powoli zrobiło się południe, wypłynęły już daleko za granice Siedmiu Kamiennych Wysp a Piratów jak nie było tak nie ma.
- a może..wyczuli podstęp i wcale nie zamierzają nas zaatakować czy przejąć statku? - sterowniczka usiadła na małym zydelku gdyż właściwie nie musiała sterować. Płynęli po prostu przed siebie szukając piratów.
- nie!- krzyknęła pani kapitan - na pewno nas zaatakują! - powiedziała i była tego tak pewna ze aż było to przerażające. I nagle uśmiech zagościł na jej twarzy - są!- wyciągnęła przed siebie szpadę pokazując statek który zbliżał się do nich od lewej burty. - mówiłam ci ze przybędą!- zaczęła skakać z radości gdy nagle poczuła jak statek się chwieje.
- atakują nas - sterowniczka wstała i spojrzała na nadlatujące w ich stronę kule.- Dlaczego? - zapytała przerażona. Nie taki był plan. Nie miały przecież umierać. Spojrzała na rozbawioną twarz swojej znajomej i spojrzała w kierunku wzroku tamtej. Jej twarz pobladła.
- hahahahahahaha - zaśmiała się złowieszczo SoRinhe - powiesiłam flagę imperialną więc myślą, że są tu wojskowi którzy maja ich pojmać….
-jak ty się możesz w takim momencie śmiać?- tamta podeszła do niej i uderzyła ją z liścia w policzek - weź sie do kupy! Musisz kazać załodze opuścić statek póki Jeszce żyją!- potrząsnęła kapitanką. Ta kiwnęła głowa i obie zerwały się na równe nogi krzycząc - Wszyscy do łodzi ratunkowych!!!- I tak, posłuszna załoga zebrała się w sobie i zaczęli spuszczać łodzie. Sorinhe jednak, zamiast wsiąść do łodzi, pobiegła do kajuty. Szukała czegoś zawzięcie.
- SoRinhe! Co ty robisz?- podbiegła do niej i pociągnęła ja w stronę wyjścia - jeśli zaraz nie pójdziemy to ostatnia łódź popłynie bez nas.
- gdzie tam! Nie odpłyną bez kapitana i córki gubernatora - powiedziała wszystko wiedząca dziewczyna wyciągając spod łóżka koszyk a z niego..małego pieska.- tu jesteś kochanie. Sorinhe się Tobą zajmie nie bój się!- szybko zaczęła robić z serwety na stolik nosze dla psa, owiązała materiał na krzyż na plecach i położyła pieska do środka - no to możemy iść!
- Sorinhe! Jak mogłaś wziąć psa na statek! - nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jak można być tka nieodpowiedzialnym by brać to małe i niewinne zwierze na taka niebezpieczna wyprawę?
-ale..miało być bezpiecznie a nie zostawię go ojcu pod opieka…- próbowała się tłumaczy gdy nagle jakaś kula świsnęła po prawej. Dziewczęta rzuciły się z krzykiem na pokład jednak …miała rację. Zostały bez żadnej łodzi ratunkowej. Sorinhe wychyliła się za burtę krzycząc: - sukinsyny jedne! Zostawiać kapitana na statku! Jak was znajdę to nogi z dupy powyrywam!! Debile! Chamy! - gdy ona się gorączkowała , ta druga szukała czegoś co uniosłoby je na wodzie. W końcu znalazła jakąś pustą skrzynie. Wyrzuciła ja za burtę i chciała skakać gdy Sorinhe ja zatrzymała.
- zdejmij suknie - poradziła jej.- po pierwsze będzie ci łatwiej pływać, a po drugie… jest większa szansa ze cie ocala…- mruknęła uspokajając pieska i wskakując do wody i podpłynęła do pływającego kawałka burty. Statek się już palił na dobre. Na szczęście …. Wyskoczyła zaraz za nią i bez sukienki. Szybko przebierając rękoma i nogami dziewczęta odpływały od topiącego się statku.
- przepraszam..- SoRrinhe stękała czując jak wszystkie siły ja opuszczają. Jednak widząc ten wzrok pieseczka, bogu winnego pieseczka siedzącego na skrawku drewna, nie pozwalał jej się poddawać wiec płynęła dalej przy okazji dopingując przyjaciółkę. - to był mój pomysł! To wszystko moja wina. Jak chcesz będziesz mogła mnie upiec żywcem ale najpierw dopłyńmy do tej wyspy!- i pokazała dłonią wyspę ,samotna wyspę stojąca na bezkresnym morzu - a jak tam wylądujemy i moi tchórze dotrą do Szmaragdowej, to na pewno mój ojciec kogoś po nas wyśle…

I tak przepraszając w nieskończoność w końcu dobiła do brzegu razem z towarzyszką niedoli. Wyczerpane miały jedynie tyle sił by doczłapać się do granicy lasu i tam padły mdlejąc z wyczerpania.

**
- na plaży leża dwie śliczne dziewczyny!!!- zwiadowca zakomunikował ten fakt krzykiem zanim jeszcze zdarzył dobiec do kompanów siedzących przy rozpalonym ognisku.
- Ksawery, chyba dzisiaj leżałeś za dużo na słońcu! - Chłopak o rdzawych włosach wstał i spojrzał na swojego towarzysza - na tej samotnej wyspie nie ma kobiet. Najbliższe są na Wyspie Ametystowej… nie sadze by chciały tu przypływać i cieszyć nasze oczy swoją urodą.- Klepnął go po plecach i usiadł, wracając do obgryzania udek jakiegoś ptaka.
- ale one… chyba są z tego popołudniowego statku - zaryzykował stwierdzenie - i miały pieska…- pokazał wystraszonego pieska, którego do tej pory krył za koszulą. Zebrana przy ognisku czwórka spojrzała się na niego zastanawiając czy może faktycznie mówi prawdę.
- wiecie co..nie zaszkodzi sprawdzić..a nóż będą chciały cieszyć nasze oczy.. i nie tylko - mężczyzna o asymetrycznej grzywce wstał, otrzepał spodnie z piasku i ruszył - pokarz Ksawery, gdzie te dziewki!
- Mikołaj poczekaj - chłopak, który trzymał w zębach kawałek udka ruszył za nimi - ja też chce na nie popatrzeć!
-ach dzieci…- w końcu pozostała dwójka się podniosła i poszła w ślady za kompanami.

Szli tak po plaży szczerze wątpiąc we wzrok swojego urwisa, gdy nagle ukazały im się dwie pary długich, kobiecych nóg. A potem reszta ciał dziewcząt.
- wow- stanęli jak wryci - naprawdę leżą przed nami dwie dziewczyny?- Maksymilian wyrzucił w krzaki kość od upieczonego ptaka i kucnął przy tej co leżała w długiej halce.
- a jaka maja delikatna skórę… - Mikołaj delikatnie zaczął gładzic rękę lezącej kolo niego dziewczyny. Obok niego usiadł Maksymilian delikatnie dotykając policzka tej samej dziewczyny.
- myślicie że usta też maja takie delikatne?- zapytał Ksawery, którego pies zaprowadził do swojej pani. Jego dłoń przesunęła po szyi dziewczyny i nachylił się by spróbować tych ust gdy nagle, ku zdziwieniu jego i wszystkim, dziewczyna się poruszyła. Szybkim ruchem wstała i przewróciła go na ziemie zawisając nad nim całym swoim ciałem
- mogę ci pokazać jak nimi zabijam..- odpowiedziała wojowniczo jednak po chwili dotarło do niej, że twarz która przed nią leży i która należała do człowieka który ja chciał pocałować a którego ona chciała udusić, nie jest twarzą starego dziadygi tylko młodego chłopaka. Zszokowana przestała uważać i tak oto dwójka stojąca nad trójka napaleńców, odciągnęła kapitankę od swojego kompana.
- spokojnie pani kapitan… nie mamy zamiaru rozstać się z życiem…- powiedział chłopak o hebanowych włosach i soczystych czerwonych ustach związując jej dłonie jakimś sznurem - a jak będziesz grzeczna to i ty się z nim nie rozstaniesz. - uśmiechnął się czarująco a Sorinhe zatkało. Nie rozumiała dlaczego przed sobą ma 5 przystojnych mężczyzn. Po czym jej wzrok padł na zemdloną wciąż jej przyjaciółkę. Rzuciła się w jej stronę ale przez związane z tyłu ręce straciła równowagę i zaryła twarzą w piasek.

fic: piracka przygoda

Next post
Up