Widzę, że aktualnie w
rynshtock króluje rewatching Buffy, ale mi po głowie chodzi ostatnio Dollhouse. I naprawdę tylko za sprawą finału i unaired episode. Dają między oczy :P Serial robi wrażenie, pomimo odczucia, że Joss pierwsze 10 odcinków traktował jako długi wstęp do 1x13.
Przyjemnie jossowy, do tego, choć to pewnie największa oczywistość roku i powinnam zamilknąć na zawsze.