Ich odbicia

Jun 20, 2010 10:43

Mężczyzna idzie wolno. Posuwa się w głąb Krainy Zmarłych, bada nieznane miejsca. To jego chwile samotności, te, których nienawidzi, ale wie, że za daleko już zaszedł w drugą stronę. Niemal zatracił sam siebie - nie wie nawet kiedy - w czyimś uśmiechu. Zapragnął czegoś, czego nie powinien pragnąć... Skaza Śmierci zmywa pragnienia, pozostawia ciało i duszę białymi i gładkimi jak kość.

Niska Umbra to wiele światów, niemal równie piętrowych, jak inne rejony Umbry. Mało kto jednak zapuszcza się tam za życia - nawet Eutanatoi unikają częstych wizyt, nawet i oni nie poznali wszystkich sekretów... Może jednostki tak zdegenerowane, jak upadli z Domu Helkara, może Nephandi... na pewno część nieumarłych, jak i ci spośród zmarłych, którzy stali się upiorami... mało kto zna Niską Umbrę i samotny pielgrzym taki, jak Shinsuke jest tu ewenementem.

Słyszy głosy - szepty, śmiechy - na granicy słyszenia. Coś czai się w mroku - demony, zmory, widma... Czekają, by schwycić żywego, czy może skaza jest już tak duża, że Shinsuke jest dla nich jak swój? Tego nigdy nie wie. Brano go już za coś innego, niż jest w istocie.

Idzie dalej - ku innemu rejonowi, ku miejscu, które wypatrzył już jakiś czas temu.

Jest inne niż wszystko, co zwiedził dotychczas - może to po prostu inna część Umbry, połączona tylko z Krainami Zmarłych portalem? Niemniej jednak intryguje - pozornie zwyczajne miasto, jasne i pod jasnym niebem, choć nie pozbawione pewnego piętna śmierci. Jakiś rodzaj zaświatów - być może...

Shinsuke przekracza portal. Szepty cichną, spokój po drugiej stronie jest wręcz nienaturalny. Miasto wygląda, jakby przebiegła przez nie nawałnica - albo bitwa. Olbrzymia bitwa z użyciem dużych ilości magii - jakaś moc wciąż jeszcze unosi się w powietrzu, wibruje pod palcami mężczyzny, drażni jego kark.

Inne światy rządzą się własnymi prawami, Shinsuke wie o tym. Jakie zasady obowiązują w tym kawałku rzeczywistości? Należy zachować czujność, głęboka cisza nie oznacza, że w ruinach nie ukrywają się niedobitki którejś z walczących stron...

I słyszy - kroki, ciche, równie ostrożne, jak jego własne.

I widzi - wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach, ubranego w poszarpany czarny strój. Z ramion obcego smętnie zwieszają się strzępy kolorowego płaszcza.

Mężczyzna zamiera, unosi wzrok - i Shinsuke zamiera również, bo te oczy są jak odbicie.

-Juu... - początek jakiegoś słowa wyrywa się z ust mężczyzny. Jego twarz wyraża rozpacz, lęk, nadzieję i strach, przeraźliwy więc strach. - Nie... nie!

Shinsuke widzi, jak dłoń mężczyzny chwyta rękojeść miecza, jak jego zęby zaciskają się mocno, tak mocno, że zaraz powinno popękać na nich szkliwo. Gotów jest atakować, ale waha się, nie wie, czy powinien, stoi tylko, wpatrzony w Shinsuke, który upuszcza swój własny miecz, rozkłada ramiona. Może nie powinien, ale oczy nieznajomego nie pozwalają mu na nic innego.

-Nie wiem - mówi spokojnie - za kogo mnie masz. Jestem Onimura Shinsuke z Bractwa Akashic.

Ciemnowłosy mężczyzna kręci głową, zawiedziony czy z ulgą - trudno powiedzieć.

-Kyouraku Shunsui, kapitan ósmej dywizji.

„Ósma dywizja” mówi Shinsuke równie wiele, co „Bractwo Akashic” Shunsui. Ale nieznajomy ostrożnie zbliża się, patrzy Shinsuke w oczy.

-Nie jesteś Arrankarem. - mówi. - Nie jesteś Shinigami.

-I nie jestem osobą, której tu szukałeś.

-Nie jesteś. Kim jesteś?

-Obcym w tym świecie - mówi Shinsuke zgodnie z prawdą. Shinigami... jakaś kategoria bóstw śmierci... - Przybyłem... z ciekawości.

-Jesteś żywy - mówi Shunsui. - Ale... Nigdy nie widziałem takiego reiatsu, jak twoje.

-Jestem obcy - powtarza Shinsuke. - Nie wiem, kim jesteś, nie wiem, co się tu stało, nie wiem, kogo szukasz. I... - te słowa są dla niego zaskoczeniem. Nie powinien. Ale oczy mężczyzny przyciągają go i mówią „Zaufaj. Pomóż”. - Jeśli mogę pomóc ci w szukaniu... - próbuje się uśmiechnąć. Dawno już stracił tę umiejętność, lecz teraz robi, co może.

-Szukam kogoś. Przyjaciela. Ciała, jak sądzę.

Shinsuke niemal czuje ciężar przygniatający tego mężczyznę. Jak to jest - myśli - stracić kogoś, na kim ci zależy?

-Chodźmy.

I idą. Pomiędzy pustymi gruzami czuć, że to miejsce w jakiś sposób jest martwe, w jakiś sposób jest zaświatami, a zamieszkujące je istoty są powiązane ze śmiercią... A jednak można je zabić i ten mężczyzna - Kyouraku Shunsui - boi się, że zabito jego przyjaciela.

Idą w milczeniu, bo o czym mają rozmawiać, obcy z różnych miejsc w rzeczywistości? Nie ważne, jak bardzo oczy Shunsui przyciągają Shinsuke - nie powinny, tak, jak nie powinny tego robić inne, podobne.

To złudzenie - myśli Shinsuke - nie ta twarz i nie ten głos.

A potem widzi - pasmo bieli, plamę czerni, czerwień krwi. Zamiera, nagle spoglądając w twarz własnemu odbiciu - ciężko rannemu lub martwemu - leżącemu między gruzami.

-Juushirou! - krzyczy Kyouraku Shunsui, rzucając się biegiem, przeskakując kamienie. - Juushirou!

Shinsuke stoi i patrzy, jak mężczyzna upada przy ciele, obejmuje je. Przypomina sobie to, co widział kiedyś przez mgłę - twarz pochylającą się nad nim, ciepły głos... Zaciska palce. Wtedy pragnął żyć, dla samego życia... Jeśli Juushirou ma dla kogo żyć, powinien pragnąć tego tym bardziej.

Widzi, jak człowiek tak łudząco do niego podobny otwiera oczy. Czuje ulgę, czuje radość.

Czuje ból. Patrzy na dwóch mężczyzn - przyjaciół tak bliskich, że trudno wyobrazić sobie silniejszą więź, obejmujących się w milczeniu pośrodku rumowiska. Patrzy na odbicie czegoś, czego sam pragnie, po co nie może sięgnąć.

Wycofuje się wolno, w ciszy, w stronę własnego świata.

18/19 czerwca 2010

Btw, dzień po napisaniu tego fica stwierdziłam, że wizja Ukitake-arrankara jest całkiem interesującą fabularnie opcją :P

crossover, m/m, wod, Mag: Wstąpienie

Previous post Next post
Up