Marvel Fic Recs

Feb 10, 2017 21:53

I promised someone Marvel fic recs. Okay, Bucky recs. :) But I can throw in something else as well, when we're at it already ( Read more... )

marvel

Leave a comment

aletheiafelinea February 28 2017, 18:44:18 UTC
Jak chcę PWP i są same "blondyn do bruneta", to nie ma rady, trzeba przełknąć :)
Ale mówimy o tej sytuacji? XD Bo jeśli pod tagiem wisi choć trochę więcej towaru niż półtora fica... :D

Masz tak czasem, że potrafisz znieść średni/słaby styl dla treści?
Mam tak czasem, że próbuję. :] Ale najczęściej jednak nie przełknę... Istnieje na przykład cross Dresden Files/Urban Magic, który treściowo wygląda jakby był na moje prywatne zamówienie, ale na poziomie językowym jest tak nieudolny, że to jakby ktoś zalał łyżeczkę budyniu litrem mleka, zamieszał dwa razy, potrzymał pół godziny na najniższej półce lodówki i wręczył, "Masz, chciałaś lody".

W każdym razie jak dotąd mamy ustalone, że niekoniecznie podeszłyby Ci moje kryteria, co winnam brać pod uwagę w razie przyszłych poleceń, więc dobrze, że się przy okazji zgadało. Patrząc na powyższą listę, kilka by wyleciało, co najmniej dwa, które mam za (relatywnie) przeciętne, przesunęłyby się wyżej (jeśli nie liczymy wordcountem, oczywiście), ale na szczycie zostałby też jeden z moich naj. Waham się natomiast nad drugim, bo tutaj "coś fajnego jest robione z postacią" nie oprócz stylu, a właśnie poprzez styl. Na tyle, że chciałabym dostać niektóre sceny dodatkowo w wersji POV innej postaci (co z kolei podpada pod typowo fanfikowe "chcę przeczytać nie mimo, tylko wręcz dlatego, że wiem, co tam jest". :)

Wydaje mi się, że w fanfiction też mamy coś takiego jak fanfiction "popularne", na przykład zawierające określone pairingi, i te, yyy, "alternatywne", "hipsterskie"? realizujące nowy pomysł albo wprowadzający mniej popularną perspektywę. Więc jakby wszędzie jest to spektrum od niepopularności-oryginalności do popularności-nieoryginalności
Tak, to też. Pasuje tu między innymi jeden, który na liście określiłam jako "in the realm of exploring rather than comforting fics".
bo oryginalność jest niepopularna z definicji.
Przynajmniej przy pierwszym pojawieniu. Jeśli jest "nowością, która chwyciła", to dorabia się epigonów, a końcowym etapem jest "Tolkien jest wtórny, przecież wszyscy piszą o elfach". :)

Teraz przy kolejnym, ostatnim sezonie mówią, że lepszy i mnie kurczę kusi ;)
Trochę... XD Słyszę, że w SPN równię pochyłą zalicza ponoć wątek główny (jak zwykle), a potwory tygodnia nadal są dobre. Choć podejrzewam, że głównie przez kontrast. :D

Gdybym nie wiedziała, że Jensen nie ma czasu grać w niczym innym dużym, to przysięgłabym, że to on :D
Poka! :)

Reply

alumfelga February 28 2017, 23:03:29 UTC
Prosz:
https://www.fanfiction.net/s/9549341/9/Kramik-Sherlock

Naprawdę "więcej kanonu" to powód "uboczny"? Głowy teraz nie dam, ale jak wypełniałam różne ankiety okołofandomowe, to zawsze się pojawiał i nie wydaje mi się, żeby daleko. Sądziłam, że już jakoś odgórnie ustalono, że ff to w głównej mierze odpowiedź na niedobór kanonu :)

Uwielbiam, gdy ktoś naśladuje Pratchetta :D Sam Pratchett już na mnie nie robi takiego wrażenia jak właśnie świadomość, że ktoś nie jest Pratchettem, a potrafi napisać jak on :)

Mogłam już gdzieś wspomnieć, że MCU po obejrzeniu kwituję "No dobra, fajny był ubaw, chociaż trochę głupi, a teraz bierzemy się do konkretów", czyli fanprodukcji. Zatem w przypadku tego fandomu to nie jest nawet "oboje znamy kanon, pokaż mi co z tym zrobisz", tylko "daj mi wreszcie coś dobrego". Stąd wierność stylistyczna (jeśli da się w ogóle dostrzec jednolity styl w tym kanonie) nie będzie z automatu zaletą. Wręcz odwrotnie!
Rozumiem, chociaż nie podzielam. Gdy kanon jest taki sobie, nie sięgnę po fiki, tylko pójdę poszukać kanonu, który mnie zachwyci. Jak "wpadnę", to dzieło uwielbiam i absolutnie nie chcę, żeby mi autor fika prezentował odmienną wizję świata - chcę, żeby jego świat zgadzał się z tym światem, co go już mam w głowie, przynajmniej częściowo, a styl tutaj dużo robi. Jak piszesz Świat Dysku, pisz Pratchetta, bo to jego chcę czytać, a (załóżmy) nie mogę. Jak piszesz Dziesiątego Doktora, to pisz go, jakim go stworzył scenarzysta, a nie swoją własną wersję (tak, panie Moffat, to też do pana).
Ale paru autorów fików potterowskich z charaktetystycznym stylem czytuję, może czas spędzony w fandomie ma tutaj znaczenie.

Bo jeśli pod tagiem wisi choć trochę więcej towaru niż półtora fica... :D
No właśnie, a jak nie wisi? Bo chcę po polsku, bo nie chce mi się szukać na innych stronach, bo rzecz nowa...

Jeśli jest "nowością, która chwyciła", to dorabia się epigonów, a końcowym etapem jest "Tolkien jest wtórny, przecież wszyscy piszą o elfach". :)
Jasne :)

Tu masz pseudo-Jensena:
https://www.youtube.com/watch?v=bAAKsk2u_9M
Gdy słyszę jego oryginalny głos (w tv oglądam z lektorem), to iluzja jakby mniejsza, ale tak to Jensen z wąsami ;)

Reply

aletheiafelinea March 1 2017, 20:17:40 UTC
A, Filigranka, no tak. Portrety demonów... XD

Sądziłam, że już jakoś odgórnie ustalono, że ff to w głównej mierze odpowiedź na niedobór kanonu :)
Musiałam wypełniać za mało ankiet. :) Mnie się właśnie kojarzyło jako powód gdzieś na dnie, a w dyskusjach tak przytłoczony tym "ćwiczeniem pisania", że przeważnie czytam i warczę "ale dlaczego nikt jeszcze nie powiedział...!". Znaczy, częściej to widzę w polskim necie, w angielskich fandomach chyba mało kto zawraca sobie głowę pytaniem "po co fanfiction".

Sam Pratchett już na mnie nie robi takiego wrażenia jak właśnie świadomość, że ktoś nie jest Pratchettem, a potrafi napisać jak on :)
Gdzie moje sole trzeźwiące... Jak najprędzej zapomnę, że to powiedziałaś. XD

Gdy kanon jest taki sobie, nie sięgnę po fiki, tylko pójdę poszukać kanonu, który mnie zachwyci.
Ja na ogół też, jak nie działa, to nie działa i cześć. Więc tutaj siedzę i się zastanawiam, co się stało... Może to dlatego, że w Marvel weszłam od strony fandomu, nie kanonu? Tutaj to fandom był powodem, dla którego wzięłam się za kanon, zamiast odwrotnie.

No właśnie, a jak nie wisi?
To dramat i tragedia. Witaj w fandomie Urban Magic. :]

Bo chcę po polsku
Chyba już całkiem przestałam czytać polskie fiki... To jest, przed chwilą przeczytałam jeden Sherlockowy. Z czego przy okazji wynika, że Sherlocka statystycznie czytam wyłącznie po polsku.

bo nie chce mi się szukać na innych stronach
Wymówka odrzucona! :D

bo rzecz nowa...
O, tu z kolei dylemat, czy lepiej w starszym fandomie (gdzie jest co czytać, ale już mało kogo interesuje), czy w świeżym, który jest gorący i rzuca dwa tuziny fanartów i drugie tyle dyskusji* dziennie, ale zdążył się na razie dorobić dwóch świetnych ficów (jeden 22k, drugi 3k), czterdziestu przeciętnawych i setki nieczytelnych. Żaden nie jest "lepszy" od drugiego, tyle że młodszy jeszcze swoje dobre rzeczy napisze. Jak mi już przestanie zależeć. :P Z oryginalnymi książkami zawsze miałam tak samo - na niejedno patrzę teraz i wzdycham, czemu nie było dostępne albo w ogóle napisane w czasie, gdy przyprawiłoby mnie o atak szczęścia, a dzisiaj już nie działa.To taki szczególny rodzaj uczucia zmarnowanej szansy, wstecznie. :)
* Istnieją teraz jeszcze dyskusje, czy już tylko/głównie headcanony? :/ Polubiłam je jako dodatkowe zjawisko, nie podoba mi się natomiast, że wszystko zdryfowało w kierunku "jak masz jakieś ale, to napisz swoje i otaguj tak, żebym na to nie trafił, a pod moim milcz".

Jensen z wąsami ;)
=_o Hm... o_< No może trochę jakby widzę, co masz na myśli, ale nie wiem, czy sama bym tak skojarzyła. Swoją drogą, nie żeby było wiele materiału porównawczego z oczywistych przyczyn, ale powiedziałabym, że Jensen to jest typ aktora z małą zmiennością. Nawet pod ciężką charakteryzacją jakoś zawsze wygląda prawie tak samo. :)

Reply

alumfelga March 4 2017, 22:07:44 UTC
Właśnie to ćwiczenie pisania jest dla autorów, a jak wypełniam, to z perspektywy czytelnika, dlatego nie mam wrażenia przesytu tym argumentem. Fakt, że wydaje się taki poważny i z wyższej półki, przypuszczam, że może być nadużywany, "bo jak to do pracy magisterskiej ankieta to przecież trzeba coś mądrego napisać".

Jak najprędzej zapomnę, że to powiedziałaś.
Nie wiedziałam, że to taki szok... Nie będę zatem nigdy tego powtarzać ;)

Może to dlatego, że w Marvel weszłam od strony fandomu, nie kanonu?
No, ale że się udało? Pamiętam, jak rozmawiałyśmy przy Supernatural i obie stwierdziłyśmy, że jak kanon nie "chwyci", to sam fandom nie wystarczy. Jak to zrobiłaś, że chwyciło :D

Ja też czytam Sherlocka po polsku, bo dużo go jest. I tłumaczą dużo z angielskiego, po prostu szczyt komfortu. Chyba, że nie chcesz Sherlock/John. To rzadko przewidują.

Istnieją teraz jeszcze dyskusje, czy już tylko/głównie headcanony?
U ludzi prywatnie, to chyba rzadko. Dlatego lubiłam fora, wszyscy byli na równi i można było dyskutować. A tak przyjść i się zupełnie nie zgodzić z autorem nie wypada.

Z fandomem to bym powiedziała najlepiej gdzieś pośrodku - jeszcze się kanon nie zepsuł i nie ma przewagi krytycznych opinii, a już zdążył naprodukować trochę towaru do czytania i oglądania. Ale traf tak akurat ;)

O Jensenie bym nawet nie wspominała, ale siostrze się skojarzył identycznie :D A ona Deana zna tak akurat na rozpoznanie. Rozumiem, że po wieelu sezonach to zupełnie inaczej się patrzy na człowieka.

prawie tak samo.
Och. Chyba nie chciałam tego widzieć. Fandom często do tego nawiązywał? ;D

Reply

aletheiafelinea March 5 2017, 18:07:10 UTC
Nie będę zatem nigdy tego powtarzać ;)
Czego powtarzać? :3

No, ale że się udało? Pamiętam, jak rozmawiałyśmy przy Supernatural i obie stwierdziłyśmy, że jak kanon nie "chwyci", to sam fandom nie wystarczy. Jak to zrobiłaś, że chwyciło :D
No właśnie też pamiętam (na przykład Hornblower w moim przypadku) i też nie rozumiem. XD Może tak: na pewno musi być jakiś rdzeń, mniej czy bardziej świadomie rozpoznawany, o który zahaczy się fascynacja. W Marvelu dla mnie to jest wątek jednej konkretnej postaci, ale kanon jest nie dość satysfakcjonujący, stąd - fandomie, dobrze, że istniejesz. No a jak już jestem w tej kuwecie, to przy okazji mogę też wyławiać inne dobre rzeczy (także w kanonie), które same w sobie i pojedynczo byłyby za słabe, żeby mnie przytrzymać, ale dodają się do ogólnego fanowania. Mój avek nieprzypadkowo wygląda jak wygląda. :)
Nawiasem, wspominałam nieraz, że SPN fanowałam na pół gwizdka. No więc w tym wypadku jestem w moim trybie full fan, przynajmniej dla tego podstawowego (dla mnie) elementu. Dodatkowo to też jeden z moich przypadków "fanowałam jeszcze zanim obejrzałam". Wszystko razem więc jakoś daje radę przemóc irytację słabościami kanonu i ogółem wychodzi na plus po stronie fanowania.

Dzielisz część (choć tylko część) podejścia do fanfików z rosyjskimi fandomami. :) Cytując co mi kiedyś powiedziała znajoma: "the most prized quality of a fanwork [in Russian fandom] is if it's 'just like the original/could seamlessly melt into the original' and the rest is all who caaaaaares." A druga dodała: "People warning for slash and readers complaining that it insults the author's view of the characters, people warning for OOC and meaning the fic is in a different tone than the original canon, no AUS of any sort -- it's all rather odd." (Osobiście też uważam, że slash technicznie jest rodzajem AU, po prostu w codziennej praktyce angielskich fandomów nie jest tak liczony.) Mogę Ci linknąć całą dyskusję, ale jest raczej długa... :}

No właśnie, a w takim razie ("absolutnie nie chcę, żeby mi autor fika prezentował odmienną wizję świata - chcę, żeby jego świat zgadzał się z tym światem, co go już mam w głowie") na ile Ci po drodze z AU? Czytujesz? Unikasz? Zależy od rodzaju? Od indywidualnego przypadku?

Chyba, że nie chcesz Sherlock/John. To rzadko przewidują.
Rzadziej niż fandom angielski? To zastanawiające, polski fandom byłby więc nawet bardziej shipowy niż ten międzynarodowy?

Dlatego lubiłam fora, wszyscy byli na równi i można było dyskutować.
No właśnie, jakoś niepostrzeżenie to prawie zanikło na rzecz blogów... (Chociaż też zależy od fandomu. W Dresden Files forumowanie trzyma się mocno.) Niby LJ też jest blogosferą, ale ma comms, których brakuje Tumblrowi, co tam skutkuje postawą "won z mojego trawnika".

Ale traf tak akurat ;)
Szczególnie, że człowiek nie decyduje co i kiedy fanuje. To tak samo się. :)

Fandom często do tego nawiązywał? ;D
Na tyle, żeby jeszcze bawić, ale nie wkurzać wyłażeniem z lodówki. :) Podobno to całkiem fajna komedyjka, trochę planowałam rzucić kiedyś okiem, ale zeszło mi na tym planowaniu do tej pory... Jakbyś chciała, to niepowtarzalna okazja, żeby obejrzeć Jensena w kilcie. Górną połowę ekranu możesz zasłonić. ;D

Reply

alumfelga March 8 2017, 22:22:33 UTC
Może tak: na pewno musi być jakiś rdzeń, mniej czy bardziej świadomie rozpoznawany, o który zahaczy się fascynacja. W Marvelu dla mnie to jest wątek jednej konkretnej postaci, ale kanon jest nie dość satysfakcjonujący, stąd - fandomie, dobrze, że istniejesz. No a jak już jestem w tej kuwecie, to przy okazji mogę też wyławiać inne dobre rzeczy (także w kanonie), które same w sobie i pojedynczo byłyby za słabe, żeby mnie przytrzymać, ale dodają się do ogólnego fanowania.
Mhm. To mi przypomina moje wrażenia z Doktora Who - jedną część uwielbiam całym sercem, a z reszty sobie wybieram. Choć nielubiane kawałki wolę raczej ignorować niż naprawiać fandomem. No ale u Ciebie fandom raczej rozwija niż naprawia :)

Osobiście też uważam, że slash technicznie jest rodzajem AU, po prostu w codziennej praktyce angielskich fandomów nie jest tak liczony
Ten slash, w którym slashujemy osoby wyraźnie hetero? Tak, powiedziałabym, że jest.

Linknij dyskusję, o ile nie jest cyrylicą pisana :)

Jeśli chodzi o AU, to tak - AU typu: lubiana postać nie zginęła, a reszta jest tak samo przeczytałabym. AU, w którym główni bohaterowie są psami może mnie rozbawi jako fanart, ale to tyle. AU, w którym głowni bohaterowie-wampiry są ludźmi w świecie, w którym wampiry nie istnieją - niet, nie pociąga mnie.

Niee, Sherlock/John jest równie popularne w angielskim, ale jednak fandom angielski dopuszcza alternatywę Sherlock/Moriarty. W polskim jest to opcja mniej popularna, więc zostaje jeden pairing.

Kilt, mówisz. Wiesz, jak zachęcić :D

Reply

aletheiafelinea March 10 2017, 19:04:53 UTC
Mhm. To mi przypomina moje wrażenia z Doktora Who - jedną część uwielbiam całym sercem, a z reszty sobie wybieram. Choć nielubiane kawałki wolę raczej ignorować niż naprawiać fandomem. No ale u Ciebie fandom raczej rozwija niż naprawia :)
Kiwam nad wszystkim, tak właśnie. Zapomniałam, że tu pasuje analogia z Doktorem Who. :) Oraz, tak, z mojego punktu widzenia (czy może raczej dla moich potrzeb) w Marvelu fandom nie tyle naprawia, co raczej dopiero robi treść, której w kanonie brakuje i którą kanon zaledwie sugeruje łamane przez umożliwia. W kanonie Marvela mam cały czas wrażenie przewagi formy nad treścią. Poprzednio powinnam była dodać, że MCU ma bardzo wysoki wow factor (a raczej to prawie jedyne, co ma :] ), więc ogląda się całkiem przyjemnie, przynajmniej po odsianiu mniej fortunnych pomysłów charakteryzacyjnych (minuta ciszy dla biednego Mikkelsena). Tylko potem zostajesz z takim, "No dobra, fajne efekty, świetne zdjęcia, zachwycająca choreografia... ale gdzie była opowieść? Gdzie tło? Gdzie zasady uniwersum?". Dokładnie tak, jak miałaś z Doctorem Strange. Niektóre części są też mocne po stronie opowieściowej (Iron Man albo Captain America), ale no właśnie - niektóre. Czyli trzeba albo mieć farta w trafianiu, albo jechać wszystko... :/

Ten slash, w którym slashujemy osoby wyraźnie hetero?
Tak. Jak nie są wyraźnie i to najlepiej z wewnątrzuniwersową deklaracją "Nie, bi też nie jestem", to mamy interpretację "canon compliant" w obrębie otwartych możliwości, a więc nie AU.

Teraz tak patrzę, że chyba trochę wprowadziłam w błąd, bo dyskusja była o milionie różnych rzeczy, a o rosyjskim fandomie zgadało się przelotnie i przy okazji... Tutaj jest ten kawałek, ale szerszy kontekst, hm, przerósł stan drzewiasty i wkracza w lesisty. XD

AU typu: lubiana postać nie zginęła, a reszta jest tak samo przeczytałabym.
Jasne! Dawajcie! :)

AU, w którym główni bohaterowie są psami może mnie rozbawi jako fanart, ale to tyle.
Brałabym natychmiast, pod warunkiem, że to byłoby na zasadzie "Ratunku, obudziłem się jako pies". Uwielbiam wszelkie swapy i bendy - "zamienili mnie w kota / jestem duchem / wyrósł mi syreni ogon / mam półtora cala i gonią mnie co większe pająki / przerzuciło mnie do ciała przyjaciółki i vice versa / przeniosło mnie kontynent dalej i tysiąc lat wstecz" - o ile są niespodziewane i tymczasowe, bo dla mnie atrakcja leży w wyrwaniu ze znanego i zderzeniu z obcym i zaskakującym. (Co prawda takie "coś tam tylko na chwilę" to właściwie nie jest AU.) Genderbendy typu "always a girl" mnie kompletnie nie interesują, ale rzucę się na każde "co mi się nagle stało i jak mam to odkręcić". Na tej samej zasadzie szukam crossoverów - spotkanie dwóch obcych sobie kanonów i wzajemne poznawanie. Pokrewne temu jest też moje uwielbienie dla motywu Outsider POV. Chodzi za mną czasem chęć spisania notki o własnych typach/tropach ficowych i zawsze wychodzi mi, że najsilniej - pomijając tropy swoiste dla danych fandomów - pociąga mnie z reguły wszystko, co w jakiś sposób obrabia te dwa elementy: zderzenie mentalności i analizę percepcji. Zresztą nawet moje ulubione tropy danego fandomu często też są gdzieś tam na dnie podszyte tymi dwoma uniwersalnymi.

AU, w którym głowni bohaterowie-wampiry są ludźmi w świecie, w którym wampiry nie istnieją - niet, nie pociąga mnie.
Tak, to nudne. To jest, brałabym, gdyby wampir nagle obudził się niewampirem "i co teraz", ale niewampiry bo zawsze niewampiry i już, to nudne. Chyba dlatego nie biorą mnie też wszelkie coffee shopy (kwiaciarnie, high schoole, posterunki policyjne, itepe), bo to jest po prostu uzwyczajnienie niezwykłego, ale w taki sposób, że postacie nie są świadome zmiany.

Kilt, mówisz. Wiesz, jak zachęcić :D
Masz, oszczędzę Ci czasu. XD

Reply

alumfelga March 12 2017, 17:55:29 UTC
Oraz, tak, z mojego punktu widzenia (czy może raczej dla moich potrzeb) w Marvelu fandom nie tyle naprawia, co raczej dopiero robi treść, której w kanonie brakuje i którą kanon zaledwie sugeruje łamane przez umożliwia. W kanonie Marvela mam cały czas wrażenie przewagi formy nad treścią.
Im dłużej myślę o Doktorze Strange'u, tym bardziej widzę, co masz na myśli. I zaczynam bardziej rozumieć polaryzację między zwolennikami i przeciwnikami Moffata, bo zwolennicy sobie właśnie chwalą, że postacie można sobie docharakteryzować we własnym zakresie, wątki podopowiadać i w ogóle wieloznaczność rządzi. A przeciwnicy się pytają, gdzie jest treść :) To jest chyba kwestia nastawienia, indywidualnych oczekiwań, może przyzwyczajeń. Czy fani robiący treść do Marvela uważają, że robią treść, czy raczej sądzą, że wydobywają to, co już tam jakoś jest? Gdzie się kończy dorabianie, uzupełnianie, a zaczyna robienie?

Niektóre części są też mocne po stronie opowieściowej (Iron Man albo Captain America), ale no właśnie - niektóre. Czyli trzeba albo mieć farta w trafianiu, albo jechać wszystko... :/
Albo oglądać z opóźnieniem i czekać na cynk z fandomu?

Faktycznie różne rzeczy są w dyskusji poruszane, ciekawe, ciekawe :) Znów widzę przy okazji Twoich wypowiedzi, jak bardzo kultura Tumblera jest mi obca...

Brałabym natychmiast, pod warunkiem, że to byłoby na zasadzie "Ratunku, obudziłem się jako pies". Uwielbiam wszelkie swapy i bendy - "zamienili mnie w kota / jestem duchem / wyrósł mi syreni ogon / mam półtora cala i gonią mnie co większe pająki / przerzuciło mnie do ciała przyjaciółki i vice versa / przeniosło mnie kontynent dalej i tysiąc lat wstecz" - o ile są niespodziewane i tymczasowe, bo dla mnie atrakcja leży w wyrwaniu ze znanego i zderzeniu z obcym i zaskakującym.
Próbuję sobie przypomnieć jakiś dobry fik tego rodzaju i nie bardzo mogę. Nie, żebym dużo czytała, ale coś tam się trafiło. Wydaje mi się, że tu trzeba przywiązać ekstra uwagę do zachowania kanonicznych reakcji bohatera, skoro sytuacja inna, wygląd często inny, te kwestie mi chyba nie grały w tamtych fikach.

Chodzi za mną czasem chęć spisania notki o własnych typach/tropach ficowych
Doskonały pomysł na notkę :)

Chyba dlatego nie biorą mnie też wszelkie coffee shopy (kwiaciarnie, high schoole, posterunki policyjne, itepe), bo to jest po prostu uzwyczajnienie niezwykłego, ale w taki sposób, że postacie nie są świadome zmiany.
Dla mnie to jest po prostu pozbawienie się 80% wartości historii. Wyrywam bohaterów z ich świata, zabieram im parę rzeczy, które je definiują, a w zamian nie daję nic ciekawego. Trochę jak wtedy, gdy w imię nie wiadomo czego skomplikowana relacja zostaje sprowadzona do romansu.

Reply

aletheiafelinea March 14 2017, 19:31:17 UTC
I zaczynam bardziej rozumieć polaryzację między zwolennikami i przeciwnikami Moffata, bo zwolennicy sobie właśnie chwalą, że postacie można sobie docharakteryzować we własnym zakresie, wątki podopowiadać i w ogóle wieloznaczność rządzi. A przeciwnicy się pytają, gdzie jest treść :)
Zaczynam bardziej rozumieć, czemu masz z nim na pieńku. XD Szczególnie, jeśli Davies był pod tym względem lepszy. :)

Tak teraz myślę, że to może być problem gatunku. Współcześnie oczekujemy, że każde dzieło ma mieć mocne wszystkie elementy, ale jeśli odłożyć "chcę" i spojrzeć na "jest" w szerokiej perspektywie, to w kryminale chodzi o fabułę, w sci-fi o jednostkowy spekulatywny pomysł, w fantasy o scenografię, czyli kreację świata, w romansie i obyczajówkach o relacje... a w superherosach o postacie, takie mam wrażenie. Oczywiście, bywa kryminał, który się lubi za postacie, albo fantasy ze świetnym rozwiązaniem fabularnym w nieszczególnie pomysłowym świecie, ale właśnie przez to są przypadkami nietypowymi względem swojego gatunku i zwykle dostają oceny w stylu "psychologia niezła, ale jako kryminał słabe", co nie? Sama tak napisałam o Hakanie Nesserze. Na razie widzę, że w superherosach właściwie wszystko jest drugorzędne względem postaci - kreacja tła występuje jako pojedyncze kawałki kodu kulturowego zamiast szerokiego systemu stojącego o własnych siłach (bohater kogoś musi prać, więc dajemy jakąś Złą Organizację, która jest zła, bo dużo gada o władzy nad światem i ma czaszki w firmowej identyfikacji wizualnej), relacje dzielą się na "wróg" i "pomaga prać wroga", spekulatywny pomysł pojawia się tylko w dwóch wersjach - upgrade dla postaci albo superbroń dla wroga, a fabuła występuje jako "historia postaci X", zamiast opowieści przedstawianej za pomocą Xów. To się nawet nazywa "origin story", indywidualna dla każdego X, tylko że... po tym w życiorysach następuje już tylko wyliczenie kogo dany X prał. Obie jesteśmy przyzwyczajone do postaci, z którymi się coś robi, więc tutaj mówisz, no dobra, name is Strange, zanotowane, fajna pelerynka, może być. To co teraz? Ja też mówię, OK, tego kupuję, dobry pomysł, ten drugi też niezły, co dalej? A gatunek nam na to, jakie dalej? Przecież to już, macie postacie, czego chcecie więcej. :] Chyba nieprzypadkowo nawet w kanonie najbardziej podobają mi się rzeczy, które odbieram jako mniej typowe, przynajmniej wedle mojego ograniczonego pojęcia o tym, co tutaj jest typowe. To by przy okazji moglo wyjaśniać, dlaczego ja zostałam w tej kuwecie, a Ty nie - dla mnie postać najczęściej liczy się bardziej niż fabuła, więc mniej potrzebowałam do relatywnego zadowolenia, a przynajmniej zainteresowania. Szczególnie, że fandom poprawia akurat te kawałki, które najbardziej psują mi odbiór - fanfiki rozbudowują psychologię i fabułę, fanarty zastępują oficjalną kreskę...

Reply

aletheiafelinea March 14 2017, 19:32:28 UTC
Czy fani robiący treść do Marvela uważają, że robią treść, czy raczej sądzą, że wydobywają to, co już tam jakoś jest? Gdzie się kończy dorabianie, uzupełnianie, a zaczyna robienie?
Każdy fan chyba czuje to inaczej, a większość pewnie się nie zastanawia. :D Zresztą tu też wchodzi w grę wyjątkowa niejednoznaczność kanonu, wielość tych kanonów lokalnych. Podobnie jak w Doktorze Who, to już dawno przestało być efektem ubocznym, a stało się sensem całej imprezy. Podobnie też jak w DW, to jest fandom na tyle stary, że sam sobie wychowuje kolejne pokolenia oficjalnych twórców, z których wielu w młodości było "dorabiającymi" fanami. No i wreszcie wielość wersji występuje nawet wewnątrz tych kanonów lokalnych - jeden "storyarc" często ma kilku następujących po sobie grafików z bardzo różnymi stylami, pojedynczy zeszyt miewa i pięć okładek alternatywnych, a jedna fanka mi mówiła, że Netflixowe fabuły już są gdzieniegdzie niespójne z MCU, mimo że zaczynały jako jedno "verse". W Marvelu jak piszesz cokolwiek fanowego, to musisz precyzować, którego kanonu lokalnego to dotyczy, podobnie jak w fandomie DW ludzie podają numery Doktorów. W takich realiach znacznie łatwiej o zatarcie granicy kanon-fandom i o równowartość różnych wersji fandomowych. Z drugiej strony skutkuje to rozpadem fandomu na archipelag podfandomów - nie wiem, czy ktokolwiek fanuje całego Marvela, jak fanuje się serię książek albo serial. Nie wiem, czy w przypadku Marvela to w ogóle fizycznie możliwe.

Albo oglądać z opóźnieniem i czekać na cynk z fandomu?
To by działało, gdybym tylko miała z fandomem zbieżne opinie... A tam, gdzie są zbieżne, to częściej przypadek niż ten sam powód. :P Fandom wystawił Age of Ultron czerwoną kartkę, bo "problematic!", gdy tymczasem dla mnie jest zwyczajnie nudny i szwankuje mu spójność. Zresztą czekanie na cynk przyniesie raczej przewidywalny wynik niezależnie od filmu, który trzy dni po premierze jest cudowny, trzy miesiące później jest "okay, I loved it as everyone, but we need to talk about how incredibly problematic it was", a trzy lata później to symbol "everything that's problematic in today's Hollywood and it's [current year] and we're still waiting for one good film instead of this toxic shit!!!". Popatrz choćby na Frozen. Prawie roczna już Civil War, którą po drugim obejrzeniu niezmiennie uważam za fanowo rozczarowujący, ale obiektywnie dobry film, zalicza właśnie etap drugi. Aktualnym ósmym cudem świata, jak słyszę, jest Logan, który osobiście mnie nie interesuje, ale jestem pewna, że za parę lat nie będzie na nim suchej nitki. A wszystko to oczywiście nie powie mi ani słowa o tym, co faktycznie chciałabym o danym filmie wiedzieć. Tak czy owak, trzeba sprawdzać samemu.

Reply

aletheiafelinea March 14 2017, 19:32:49 UTC
Znów widzę przy okazji Twoich wypowiedzi, jak bardzo kultura Tumblera jest mi obca...
Tak dużo tam o tym mówiłyśmy? Powtarzam sobie ostatnio, że powinnam wreszcie przestać wszystko sprowadzać do Tumblra, bo to już niezdrowe się robi, ale T jest jak socjologiczny wypadek drogowy - nie sposób oderwać wzroku i jednocześnie nie pytać, jak do tego mogło dojść. :)

Próbuję sobie przypomnieć jakiś dobry fik tego rodzaju i nie bardzo mogę.
Znalazłabym może parę (na samej tylko powyższej liście są ze trzy), ale ogólnie, tak, mieszczą się raczej w kategorii crackowej zabawy niż czegoś naprawdę mocnego. Może to też zależy od fandomu - SPN w tym się tarza, a i ja specjalnie tam wyszukiwałam, bo mnie bawiło, ale w Marvelu takich jakby mniej. Albo może częściej pisane są serio zamiast crackowo, więc mniej się wyróżniają?

Doskonały pomysł na notkę :)
Ale jeśli kiedykolwiek ją napiszę, liczę, że odpowiesz własną. ;D

Wyrywam bohaterów z ich świata, zabieram im parę rzeczy, które je definiują, a w zamian nie daję nic ciekawego. Trochę jak wtedy, gdy w imię nie wiadomo czego skomplikowana relacja zostaje sprowadzona do romansu.
Tak. Chyba to ma być na zasadzie, że w takim (Marvel ma na to cały tag/gatunek "no powers") mają grać same osobowości bez rozpraszania "zbędnymi" okolicznościami kanonicznej przyrody, więc teoretycznie powinnam się na to rzucać ("Przecież właśnie chciałaś psychologii!"), ale jakoś... no nie, nie działa i już. Dla mnie to już nie są "te" postacie, a te okoliczności nie są wcale takie zbędne. Co prawda, akurat niedawno czytałam kanoniczny Marvelowy AU tego typu i nawet mi się podobał, ale tam to raczej nie było "uzwyczajnienie", a zresztą i tak nie jestem specjalnie przywiązana do większości innych wersji komiksowych, bo one wszystkie czytają mi się jak AU od MCU, więc jedna mniej czy więcej...

(Jeśli będziesz odpowiadać, to może przyklej od nowa bezpośrednio do notki. Ciasno się tu robi, a niżej i tak nikogo nie ma.)

Reply


Leave a comment

Up