Tytuł: Dziesięć lat z życia Yunho
Autor: Akimoto Rin
Pairing: YunJae
Gatunek: Angst/Romance?
Rating: M
Liczba słów: 3 800 całość
Streszczenie: Yunho wycofuje się, doprowadzając do coraz częstszych kłótni i w konsekwencji do rozpadu zespołu. Nikt nie wie dlaczego.
A/N: Trochę nierówny, ale i tak to chyba najlepiej napisany fanfik w mojej skromnej karierze, bo przepisując nie musiałam prawie nic poprawiać! :)
crossposted in
here -Changmin! Dlaczego jesteś po jego stronie?! Wiesz o co mu chodzi?
-Nie... - odpowiada chłopak zwieszając głowę.
Zostawiasz wpatrującą się w niego trójkę i wychodzisz z pokoju. Jaejoong prycha ostentacyjnie.
-Hyung - Changmin zwraca się do ciebie mając najwyraźniej nadzieję, że coś powiesz.
-Odpuść sobie, Changmin - mówisz i zamykasz się w swoim pokoju.
*
Za miesiąc wasz ostatni koncert. Już się nawet nie kłócicie. Mijasz go bez słowa, pozwalając sobie ledwie spojrzeć na Jaejoonga. Yoochuna i Junsu masz wrażenie nie widziałeś od tygodni. A przecież mieszkacie pod jednym dachem. Changmin i manager są jedynymi osobami, z którymi rozmawiasz. Od dawna masz wątpliwości czy robisz dobrze. Nie widzisz innej możliwości. Nie, nie ma innej możliwości.
Im bardziej się od niego oddalasz tym bliżej pragniesz być.
*
Leżące w korytarzu torby doprowadzają cię do czegoś w rodzaju depresji. Jaejoong i Changmin siedzą w kuchni, Junsu w salonie, a Yoochun z założonymi rękami obserwuje cię nieprzychylnie. Wzruszasz ramionami. Tak jakbyś mógł coś z tym zrobić.
Yoochun i Junsu nie rozumieją co się dzieje. Właściwie Jaejoong też nie, ale wydaje się, że zorientował się, że to o niego chodzi.
Od pół roku jesteś coraz cichszy, powolniejszy. Zamyślasz się w najmniej odpowiednich momentach. Wszyscy obwiniają cię o napięcia w grupie. O doprowadzenie DBSK do rozpadu. Wiesz, że mają rację. Nie wytrzymujesz presji. Wycofujesz się.
*
-Daj spokój, Changmin. Dobrze wiem, że myślisz tak jak wszyscy. Odpuść sobie - mówisz nie patrząc na niego.
-Hyung - jego głos brzmi oskarżająco, jakbyś śmiał w niego wątpić - Zgadzam się. To co robisz wydaje się być, wybacz, idiotyczne, ale... Znamy się już tyle lat. Znam cię, hyung. Jestem pewien, że masz powód.
-To nie zmienia faktu, że-
-Hyung - mówi twardo - jeśli nie możesz powiedzieć o co chodzi, to nie możesz. Wiem, że masz powód. Jaejoong hyung też powinien to wiedzieć.
Spoglądasz na niego. Twój wycofany wzrok sprawia, że jest jeszcze bardziej zdeterminowany. Nie rozumiesz dlaczego. Osamotnienie, w jakim żyjesz ostatnio sprawia, że widok stojącego niezachwianie po twojej stronie Changmina wzrusza cię. Obejmujesz go w pełnym wdzięczności uścisku.
-Dzięki, Changmin. Dzięki.
Powstrzymujesz cisnące się do oczu łzy.
*
Wyjechali. Odeszli na dobre i nie wrócą. Chodzisz otępiały po prawie pustym mieszkaniu nie bardzo wiedząc co robić. Changmin jest przybity. Czujesz się winny.
W końcu zapada zmrok. Boisz się. Boisz się, że będziesz żałował.
Skulony pod kołdrą zaciskasz powieki, nadal powstrzymując łzy. Już go nie ma, możesz spróbować zapomnieć. Ale pod powiekami nadal jest twarz Jaejoonga i tak na prawdę nie chcesz, aby zniknęła.
Drzwi otwierają się powoli i dopiero teraz rejestrujesz fakt, że ktoś pukał. Odwracasz się i widzisz Changmina wślizgującego się ostrożnie do pokoju z przepraszającą miną.
-Hyung? Nie śpisz? - pyta szeptem.
Nie odpowiadasz, obserwując jak zwinnie omija porozrzucane po podłodze ubrania i zatrzymuje się przed twoim łóżkiem.
-Nie mogę zasnąć - mówi i oblewa się rumieńcem.
Wygląda całkiem zabawnie, stwierdzasz. Męska postura, doskonale widoczne mięśnie pod na wpół zapiętą koszulą i wstydliwa czerwień na policzkach. Zawsze traktowaliście go jak dziecko wiedząc, że wcale nim nie był. A teraz w końcu wygląda jak dziecko, wiedząc o tym, a ty myślisz, że to normalne. Myślisz, że nie ma w tym nic dziecinnego.
Za dużo ostatnio myślisz.
Podnosisz się i opierasz o ścianę nie spuszczając z niego wzroku. Changmin rozgląda się na boki speszony.
-Siadaj - mówisz i natychmiast opada na pościel z widoczną ulgą na twarzy - Ja też nie potrafię spać.
-Nie wierzę, że to się dzieje na prawdę. Cały czas mam wrażenie, że to jakiś koszmar. Za chwilę się obudzę i-
-To nie jest sen, Changmin.
-Wiem.
Cisza, jaka zapada nie jest komfortowa. Wyczuwasz łączącą was nić porozumienia.
-To ja powinienem był odejść - werbalizujesz ignorowaną dotychczas myśl i zaskakuje cię ona bardziej niż jego.
-Hyung - Changmin nie ma pojęcia co robić, bo ciebie opuszcza nagle cała siła i powstrzymywane przez ostatnie tygodnie łzy spływają po twojej twarzy nieprzerwanym strumieniem.
-Należało odejść z zespołu. Ale jestem tchórzem. Nie miałem odwagi. Powinieneś być teraz z nimi, Changmin.
-Hyung. To, że jestem teraz tutaj to moja własna decyzja. Zrobiłem to, co uważałem za słuszne.
Pozwalasz mu się objąć i ten gest rozkleja cię zupełnie. Zaczynasz szlochać, skrywając twarz w dłoniach. Jego ramiona przynoszą ukojenie. Bliskość, jakiej ostatnio tak bardzo ci brakowało. Twój niespodziewany sojusznik. Przyjaciel. Uderza cię myśl, że teraz masz już tylko jego.
Powoli się uspokajasz. Oddech na powrót staje się miarowy. Czujesz się głupio. Jesteś starszy. Jesteś liderem i wypłakujesz się maknae na ramieniu. Ale pod powiekami cały czas masz obraz Jaejoonga. Kolejna łza spływa po twoim policzku znikając dopiero na materiale pidżamy Changmina.
Budzisz się wtulony w męski tors. Oczy rozszerzają ci się z przerażenia. Mięśnie na przeciwko twojej twarzy spinają się i gdzieś nad głową słyszysz stłumiony chichot.
-Wybacz, hyung. Nie chciałem cię budzić.
Uśmiechasz się mimowolnie i podnosisz do pozycji siedzącej. Changmin robi to samo, przymierzając się do opuszczenia pokoju. Przeciera zaspane oczy i ziewa przeciągając się jak kot.
-Dzięki, że pozwoliłeś mi zostać. Chyba czuję się lepiej.
W myślach przyznajesz mu rację.
-Czekaj - powstrzymujesz go przed wstaniem z łóżka - Wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć.
Usadawiasz się wygodniej, by zyskać na czasie. Zastanawiasz się od czego zacząć. Miałeś ostatnio tyle czasu na myślenie, ale większość zmarnowałeś użalając się nad sobą.
-Nie wiem co z nami zrobią. Nie sądzę, żeby rozwiązali DBSK, ale nie możemy być tego pewni. Może dodadzą nam nowych członków.
Obu wam niezbyt podoba się ta idea.
-Może będziemy zdani tylko na siebie - zawieszasz głos obawiając się jego reakcji - Powinieneś wiedzieć dlaczego to wszystko się stało. Ja... Zacząłem unikać Jaejoonga, bo... nie dawałem już rady. Jaejoong... - samo wypowiadanie jego imienia jest dla ciebie bolesne i właśnie dlatego starasz się je mówić jak najczęściej - Jaejoong... Kocham go - mówisz w końcu, odwracając głowę zawstydzony - W pewnym momencie po prostu przestałem sobie radzić z ukrywaniem tego. Nie mogłem pozwolić, by się dowiedział. Dlatego zacząłem się odsuwać. Dlatego powinienem był odejść. Tyle, że nie miałem odwagi. W końcu on zrobił to za mnie.
Nie sądziłeś, że powiesz mu tak wiele. Słowa same płynęły, a Changmin patrzył na ciebie i nie widziałeś w jego oczach zniesmaczenia, obrzydzenia czy pogardy. Widziałeś szok, powoli przechodzący w zrozumienie. Wasz maknae zdecydowanie nie był dzieckiem.
-Hyung - odzywa się gdy jasne jest, że oczekujesz od niego jakiejś reakcji - myślę, że to był wystarczający powód.
Czasem to słowa przynoszą większą ulgę niż bliskość i wsparcie drugiej osoby. Czujesz, jakby cię rozgrzeszono ze zbrodni, jaką było spowodowanie rozpadu zespołu. Czujesz, że może jeszcze część twojego życia da się naprawić. Czujesz się odrobinę lżejszy w środku.
-Wstawaj, zrobimy śniadanie. Trzeba podzielić obowiązki.
To dość przygnębiające oświadczenie Changmin wypowiada tonem rozpalającym w tobie nadzieję, że nie wszystko stracone. Dacie radę sami, a przygoda nadal może trwać.
*
Z każdym dniem zapominasz skuteczniej. Nauczyłeś się żyć dniem codziennym. Nauczyłeś się cieszyć z drobnostek. Nauczyłeś się uśmiechać szczerze. Changmin stał się twoim jedynym, najbliższym, niezastąpionym przyjacielem.
Takim, jakim kiedyś był Jaejoong. Myślisz o nim już tylko w nocy. Kładąc się do łóżka zamykając oczy i wyobrażając sobie, że jest tuż obok. Śnisz też o nim. Sny, w których jesteście razem, takie, w których cię opuszcza, albo ty musisz opuścić jego i koszmary, w których umiera, a ty, w otępieniu spowodowanym bólem serca podcinasz sobie żyły szepcząc jego imię jak mantrę.
Czasem widzisz go w telewizji. Oglądasz bez zmrużenia oka, chłoniesz obraz, dźwięk, wyobrażasz sobie zapach i ciepło, a gdy program się kończy zamykasz się w sobie na kolejnych kilka dni, kontemplując niemal fizyczny ból w piersi.
Tak, starasz się zapomnieć i całkiem nieźle ci to wychodzi.
ostatnia