May 11, 2013 17:27
siedzę po turecku na łóżku, laptop przede mną. przychodzi m., wykłada się na materacu jak jaszczurka na kamieniu i kładzie głowę na moim udzie. nie odrywając wzroku od ekranu, kładę rękę na jego głowie i zaczynam przeczesywać palcami jego włosy.
wracam do czytania; po chwili słyszę wymruczane leniwie, 'mm, lubimy to'.
odwracam głowę i patrzę na niego (zamknięte oczy, zrelaksowany, w końcu bez ruchu) o ułamek sekundy za długo; otwiera oczy. 'my też', mówię krótko, trochę szorstko (za szorstko).
pyta, '...mnie?'
odpowiadam, uśmiechając się przekornie (bo nasza relacja jest złożona w połowie z wymiany złośliwości i bezwstydnego flirtowania), 'cokolwiek pomaga ci zasnąć w nocy'.
w jednej chwili prycha, zrywa się z materaca; posyła mi spojrzenie rozsierdzonego kota. wymaszerowuje z pokoju, żegnany moim głośnym śmiechem.
gdy trzaska drzwiami, śmieję się z niego jeszcze mocniej.
i myślę sobie jednocześnie - myślę, że może jeśli cały czas będę go trzymała na dystans, serce nie rozpadnie mi się na małe kawałeczki, kiedy to się skończy.
//kurtyna.
flatsharing and other extreme sports